Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna www.timberships.fora.pl
Forum autorskie plus dyskusyjne na temat konstrukcji, wyposażenia oraz historii statków i okrętów drewnianych
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pinki/pinasy
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna -> Okręty wiosłowe, żaglowe i parowo-żaglowe / Pytania, odpowiedzi, polemiki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hoekman




Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 21:41, 03 Sty 2011    Temat postu:

Moim zdaniem wizerunek tego okrętu, proponowany przez firmę Bojer, nie koresponduje z informacjami zawartymi w Diariuszu Królewskiej Komisji Okrętowej Zygmunta III - o liczebności załogi i oddziału żołnierzy (31 + 50, identycznej jak na pinasie "Meer Weib"), a także wykonywanymi przez „Gelbe Löwe” zadaniami.
Aż 31 osobowej załodze proponuje się tu obsługę okrętu wyposażonego tylko w 2 żagle (??) i 10 niewielkich dział. Podczas gdy na „Meer Weib” taka sama 31 osobowa załoga miała do obsługi aż 7 żagli(!!) i również 10 dział (patrz inwentarz wismarski).
Ponadto: na „Meer Weib” 50–ciu żołnierzy z pikami, halabardami i muszkietami ma do swojej dyspozycji pokład górny (w inwentarzu wismarskim nazwany „Uberlauf”, stanowiący „przykrycie” pokładu działowego), na którym mogą oni zająć odpowiednie stanowiska bojowe. Jednopokładowe jednostki nie dają takiej możliwości – na pokładzie zajętym przez artylerię, 50-ciu żołnierzy nie miałoby odpowiedniego miejsca na bojowe działania.
Wspomnę też o braku miejsca na odpoczynek dla tak dużej ilości ludzi, którzy byliby zmuszeni do przebywania na jednopokładowym okręcie przez wiele dni i nocy w służbie patrolowej na Bałtyku (z wciągniętą na pokład szalupą, której w opracowaniu nie pokazano).
Powyższe uwagi (i to w większym stopniu) dotyczą też wizerunku opracowanego przez firmę Shipyard (wydanie nr 7). Shipyard zaproponował wizerunek okrętu „Gelbe Löwe” z otwartym pokładem działowym, pozbawionym jakiejkolwiek nadbudowy!
PS. mam nadzieję, że pisząc o jednopokładowości i dwupokładowości niderlandzkich jednostek z 1627 roku, jestem dobrze rozumiany, tzn. nie jest to odbierane w takim znaczeniu, które funkcjonuje na żaglowych okrętach liniowych Smile.
Pozdrawiam, Marian Huflejt


Ostatnio zmieniony przez hoekman dnia Pon 22:11, 03 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hoekman




Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 22:09, 03 Sty 2011    Temat postu:

Cytat:
bitwa ta rozegrała się w bardzo specyficznych warunkach: blisko macierzystego portu a okręty wyszły z portu nie dla przeprowadzania długotrwałych działań lecz tylko po to aby stoczyć tę jedną bitwę i wracać do domu. z tego tez powodu na pokłady okrętów królewskich załadowano maksymalną liczbę ludzi i uzbrojenia, ograniczając ilość zapasów i „części zamiennych” oraz akceptując pogorszenie warunków bytowych załogi.
W "normalnej" służbie (czyli np. na patrolach) na pokład tego okrętu, oprócz załogi, zabierano około 40 żołnierzy.


Witam,
jest to dla mnie bardzo interesująca teza - proszę o więcej szczegółów: na podstawie jakiego źródła podał Pan tę informację.
Pozdrawiam, Marian Huflejt
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6200
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Pon 22:29, 03 Sty 2011    Temat postu:

W zasadzie nie chcę się jeszcze angażować do tej ciekawej dyskusji, ponieważ ciągle piszę owo opracowanie "Czy pinasy to pinki", a na razie dojechałem (po 23 stronach tekstu) do połowy XVII w., podczas gdy zamierzam skończyć ze schyłkiem wieku XVIII.
Nie mogę się jednak powstrzymać, by nie zasygnalizować, że ta koncepcja dwóch pokładów (tzn. górnego, lekkiego nad działowym) akurat po to, by pomieścić większą liczbę ludzi jest w ogóle NIESŁUSZNA (tzn. argumentacja, niekoniecznie fakt konstrukcyjny), co we wspomnianym tekście wykazuję na przykładach z epoki. Proponowałbym więc (ale to luźna propozycja i nikt nie musi jej brać pod uwagę Very Happy ) na razie gromadzić po cichu kontrargumenty, by mi w stosownym czasie "dowalić".
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
maxgall




Dołączył: 24 Sie 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 21:22, 04 Sty 2011    Temat postu:

hoekman napisał:

Witam,
jest to dla mnie bardzo interesująca teza - proszę o więcej szczegółów: na podstawie jakiego źródła podał Pan tę informację.


Już spieszę z wyjaśnieniami.

Na początku moje wątpliwości wzbudził, podawany przez E. Koczorowskiego, stosunek liczebności żołnierzy piechoty morskiej do marynarzy na okrętach polskich (70:50) w porównaniu z okrętami szwedzkimi (50:45). Nie umiałem znaleźć żadnych rozsądnych powodów dla których na okrętach polskich miało by się zmieścić więcej żołnierzy: konstrukcja okrętów, taktyka czy wreszcie dostępność piechoty była podobna (ta ostatnia była nawet bardziej dostępna u Szwedów, chociaż i oni mieli spore problemy m.in. z powodu masowych chorób).
Dalej: w „Diarium Commissionis Regiae...” znalazłem informację, że po Bitwie pod Oliwą zostały wysłane na patrol 4 okręty*. Z tym że dziwne jest to że na tych okrętach została zmniejszona liczba żołnierzy piechoty morskiej:
- Latający Jeleń: 50 żołnierzy (w bitwie pod Oliwą 80)
- Arka Noego: 50 żołnierzy (w bitwie pod Oliwą 70)
- Panna Wodna: 40 żołnierzy (w bitwie pod Oliwą 50)
- Żółty Lew: 40 żołnierzy (w bitwie pod Oliwą 50)
Jak widać ilość żołnierzy jest o około 20% mniejsza niż podczas bitwy, co mniej więcej zgadza się z proporcjami we flocie szwedzkiej.
Zmniejszenia liczby piechoty morskiej nie tłumaczą straty podczas bitwy – nawet gdyby wystąpiły na wskazanych okrętach to można je było przecież bardzo łatwo uzupełnić żołnierzami z pozostałych okrętów (a nawet pozostałymi żołnierzami z zaokrętowanych na tych 4 okrętach kompani Appelmana i Fittinghofa).
Tak więc jedynym logicznym (dla mnie) wytłumaczeniem tego stanu rzeczy jest ten zaprezentowany przeze mnie w poprzednim wpisie, czyli że „normalna” ilość zaokrętowanych żołnierzy to ta z patrolu, a ta z Bitwy pod Oliwą była czymś nadzwyczajnym związanym ze szczególnymi warunkami występującymi podczas tego starcia.

pozdr

* informacja o patrolu jest oczywiście również u Koczorowskiego.


Ostatnio zmieniony przez maxgall dnia Wto 21:51, 04 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hoekman




Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 21:23, 04 Sty 2011    Temat postu:

Witam Panie Krzysztofie,
nie mogę siedzieć cicho, ponieważ nigdy nie było moim zamiarem przekonywać o tym, że koncepcja dwóch pokładów (tzn. górnego, nad działowym) była akurat po to, by pomieścić większą liczbę ludzi. Oczywistą sprawą jest, że podstawowym powodem, dla którego w dobie bitwy pod Oliwą każdy „słuszny” okręt wojenny posiadał kryty pokład działowy, było spełnienie podstawowych wymogów ówczesnej, specyficznej taktyki walki na morzu.
Natomiast czytając niderlandzkie dokumentacje okrętowe (certers) wielokrotnie można się przekonać o stawianiu wymogów na sporządzenie pod pokładem pomieszczeń przeznaczonych na sen, dla załogi i żołnierzy (koebrugh, kot). Jeżeli ktoś mnie pyta o stopień wiarygodności hipotetycznego opracowania wizerunku żaglowca, a są źródłowe dane mówiące o liczebności załogi i oddziału żołnierzy, sprawdzam zawsze czy taka grupa osób miałyby gdzie rozesłać swoje posłania na zakrytym pokładzie. W przypadku omawianych tu wizerunków okrętów „Papegojan”, „Meer Weib” i „Gelbe Löwe” stwierdzam drastyczny brak miejsca na nocny spoczynek ludzi. Dlaczego tak to wypada? Ponieważ zabrakło w tych opracowaniach górnego pokładu! Oczywiście ten pokład służył do innych celów (udokumentowane argumenty są przygotowane Smile ), a funkcję „dachu nad głową” dla licznego oddziału żołnierzy i załogi pełnił przy okazji Smile.

Cieszę się, że powstaje opracowanie o pinkach, które rozprawi się z nieodpowiedzialnie tworzoną polską historiografią dotyczącą tego tematu. Może się przyda do czegoś tych kilka uwag dotyczących niderlandzkiego wątku tego tematu (przy okazji jest to kontynuacja poprzedniego postu o „Gelbe Löwe”:
Od zarania polskiej historiografii dotyczącej okrętów Rzeczypospolitej, powtarza się jak mantrę informację, że w 1622 roku w Gdańsku zbudowano dla króla Zygmunta III „pierwszy okręt żaglowy małych rozmiarów, typu t. zw. pinki o dwu masztach”(cytat z A. Czołowski, Marynarka w Polsce, 1922 r.). Do tej pory nie udało mi się ustalić, na podstawie jakich materiałów źródłowych zaczęto podawać taką informację – o małych rozmiarach i o dwóch masztach, a w kolejnych, późniejszych opracowaniach dodano: o dwóch prostokątnych żaglach.
W Diariuszu Królewskiej Komisji Okrętowej podano natomiast (oprócz liczebności obsady, o czym była mowa w poprzednim poście), że „stara pinka” wykonywała na równi z innymi okrętami wielodniowe rejsy patrolowe po Bałtyku, np. wypłynęła przed 6 grudnia 1627 w rejs w kierunku Piławy, a następnie w kierunku Bornholmu i wróciła samodzielnie dnia 13 grudnia wraz z aresztowanym przez nią okrętem wiozącym kontrabandę.
Moim skromnym zdaniem okręt „Gelbe Löwe”, sądząc po ilości członków załogi i pełnionych funkcjach, był:
- jednostką o liczbie żagli podobnej do tej udokumentowanej na „Meer Weib” (w związku z tym zapewne jednostką trzymasztową),
- jednostką o dwóch pokładach (tzn. wyposażoną w kryty pokład bateryjny, co pozwalało na zaokrętowanie oddziału piechoty liczącego 50 żołnierzy).
W związku z powyższym „Gelbe Löwe” był pinką o proweniencji nie niderlandzkiej!
Moje studiowanie materiałów źródłowych i historiografii niderlandzkiej utwierdziło mnie w przekonaniu, że Holendrzy nie budowali okrętów typu „pinka”mogących mieć zastosowanie do celów wojennych. Wykazy okrętów VOC i Admiralicji nie wymieniają pinek.
Pinka niderlandzka to bardzo mała, płaskodenna jednostka do żeglugi przybrzeżnej, przeznaczona głównie do połowu ryb, dwumasztowa o dwóch żaglach prostokątnych (ciekawa zbieżność tego ostatniego z tym, co powszechnie uważa się o „Gelbe Löwe”!). Konstrukcję pinki niderlandzkiej dokładnie opisuje Nicolas Witsen, str. 168 i przedstawia jej rysunek: Plaat LXII (w wydaniu z 1671 r.).
Uwaga: pinka niderlandzka nie miała żadnego związku z niderlandzką pinasą!
Moim skromnym zdaniem historiografia polska, dotycząca okrętów wojennych w służbie Zygmunta III, zawiera bałamutne informacje o rzekomym powszechnym stosowaniu pinek, myląc je z niderlandzką pinasą. Zacytuję charakterystyczne zdanie ze znanej wszystkim polskiej książki: „Zdaniem historyków szwedzkich pinki (nazywane przez nich pinasami) Shocked we flocie polskiej przekształciły się w XVII wieku w jednostki zbliżone wyglądem do fregat”.
Moim skromnym zdaniem: jest akurat na odwrót – to polscy autorzy bałamutnie nazywają pinasy – pinkami.
Uważam, że we flocie Zygmunta III była tylko jedna pinka – okręt „Gelbe Löwe” .
Może była to „pinka szkocka” – w związku z osobą twórcy podwalin floty zygmuntowskiej, Jacobem Murray’em?
Pozostałe okręty, błędnie nazywane w naszej historiografii pinkami (np. „Meer Weib”, „Arca Noë”, „Delphin”, „Weisse Hund”) były pinasami (o czym mówią źródła szwedzkie), czyli okrętami o proweniencji niderlandzkiej .
Pozdrawiam, Marian Huflejt


Ostatnio zmieniony przez hoekman dnia Wto 21:37, 04 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6200
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Wto 22:26, 04 Sty 2011    Temat postu:

Ponieważ w stosunku do ZDECYDOWANEJ WIĘKSZOŚCI tez zgadzam się z Panem i podpieram je we wspomnianym tekście dowodami, łatwiej mi zasygnalizować tylko te, co do których przedstawię materiał polemiczny:
1) górny pokład nad pokładem działowym był na wielu z tych jednostek (nie na wszystkich!) prawdopodobny właśnie z uwagi na te „inne” – oczywiste dla Pana i dla mnie – powody; ale wykażę, że do pomieszczenia dużej liczby ludzi wcale nie był niezbędny;
2) pinki (w pełni się zgadzam, że nie mające nic wspólnego z niderlandzkimi pinasami) występowały wcale licznie we flotach duńskiej, szwedzkiej i polskiej w XVI w., o czym świadczą dokumenty i także najnowsze badania, m.in. Gletego. Również Glete ustalił, że bywały wśród nich jednostki dwumasztowe, co oczywiście w żaden sposób nie implikuje dwóch żagli bez głębszego uzasadnienia „ściągniętych” z rybackiej pinki niderlandzkiej;
3) polskie małe i średnie okręty nazywano pinkami już w tekstach z XVI i XVII w., więc nie jest to wymysł polskich autorów dwudziestowiecznych. Istnieje np. niemiecka (wydana w Hamburgu w 1628) relacja ze szwedzkiego ataku na Wisłoujście w lipcu 1628, gdzie wyraźnie pisze się o ostrzelanych wtedy dużych okrętach polskiego króla i o mniejszych „Pincken”. Rzeczywiście całkowitym wymysłem jest tylko postawienie jedności między pinką a pinasą. W dokumentach szwedzkich jest mowa o pinkach z Finlandii towarzyszących królowi Zygmuntowi w wyprawie do Szwecji. Niezależnie od tego, jak te żaglowce naprawdę wyglądały, na obszarze Hanzy DOMINOWAŁ TERMIN „PINKE” („PINCKE”) i nie jest to zmyślenie;
4) na podstawie najnowszych list Jana Glete można przypuszczać, że właśnie dwudziestowiecznym zmyśleniem jest klasyfikowanie we flocie szwedzkiej małych ex-polskich okrętów zdobytych w Wismarze jako „pinas”; poza tym, nawet jeśliby jakiś dowód na to się znalazł, logiczne wyjaśnienie jest inne niż „niderlandzka budowa” (chociaż wcale nie bardzo odległe, ponieważ 25-łasztowa pinka z okolic połowy XVI w. miała z 90-łasztową pinką z końca pierwszego ćwierćwiecza XVII w. wspólną głównie nazwę).
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hoekman




Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 23:32, 05 Sty 2011    Temat postu:

maxgall napisał:
„normalna” ilość zaokrętowanych żołnierzy to ta z patrolu, a ta z Bitwy pod Oliwą była czymś nadzwyczajnym związanym ze szczególnymi warunkami występującymi podczas tego starcia


Witam,
bardzo dziękuję za odpowiedź, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie są znane inne zapisy dotyczące liczebności oddziałów żołnierzy na okrętach Zygmunta III, niż te zawarte w Diariuszu. Skąd wzięło się moje podejrzenie, że może Pan dysponować czymś więcej? Odczytuję bowiem zgoła inaczej zapis w Diariuszu dotyczący zaokrętowania 40-tu żołnierzy zamiast 50-ciu.
Moim zdaniem wysłanie w patrol oddziału o zredukowanym składzie osobowym było wynikiem sytuacji NIENORMALNEJ, wynikającej z odczuwalnego braku żołnierzy, a niekoniecznie z powodu ograniczeń wynikających z możliwości okrętu do posiadania podczas dłuższych rejsów pełnej obsady, znanej z dnia bitwy pod Oliwą.
Uzasadnienie:
1.) Kompanie żołnierskie poniosły straty podczas bitwy – szacuje się ok. 60 zabitych i rannych,
2.) Komisarze Królewscy nie dysponowali odpowiednią ilością kompanii żołnierskich i z tego powodu przełamali opory komendanta Pucka, pułkownika Jana Lanckorońskiego i wymusili na nim przysłanie na okręty 3 kompanii piechoty, przed planowaną bitwą w zatoce (280 żołnierzy, kompanie kapitanów: Storcha, Plessisa, Murreya). Opory komendanta były uzasadnone: musiał się liczyć w każdej chwili z chęcią ponownego zajęcia Pucka przez Szwedów, a oddawał Komisarzom ponad połowę z przydzielonego mu stanu 400 żołnierzy piechoty. Moim zdaniem umowa Komisarzy z Lanckorońskim musiała zapewniać bezzwłoczny „zwrot” ww. kompanii do garnizonu w Pucku, po bitwie w zatoce. Świadczyć o tym może to, że żaden z żołnierzy tych kompanii nie wypłynął w rejs patrolowy 4 okrętów. Wiadomo też, że cała kompania kap. Storcha wzięła udział w uroczystościach pogrzebowych, które odbyły się po wypłynięciu patrolu w rejs.
3.) Drastyczne zmniejszenie liczebności piechoty pozostającej w dyspozycji Komisarzy (770 – 60 – 280 = 430 żołnierzy) spowodowało ich decyzję o postawieniu trzech fluit w stan zawieszenia dyspozycyjności bojowej. Zdjęto połowę dział oraz 3 x 80 = 240 żołnierzy. Moim zdaniem: aby wyrównać pozostające wciąż jeszcze braki w oddziałach piechoty (brak około 100 żołnierzy!), zmniejszono proporcjonalnie ich obsady na wszystkich pozostałych okrętach i to jest faktyczną przyczyną tego, że podczas bitwy było na „starej pince” 50-ciu żołnierzy, a podczas patrolu tylko 40-tu. Jeśli się mylę – proszę mnie poprawić.
Pozdrawiam, Marian Huflejt


Ostatnio zmieniony przez hoekman dnia Śro 23:37, 05 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
maxgall




Dołączył: 24 Sie 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 3:51, 06 Sty 2011    Temat postu:

Zanim odpowiem, czy mógłbym prosić o rowinięcie zdania: Moim zdaniem: aby wyrównać pozostające wciąż jeszcze braki w oddziałach piechoty (brak około 100 żołnierzy!)?

O braki w jakich oddziałach piechoty chodzi?

pozdr
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hoekman




Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 8:26, 06 Sty 2011    Temat postu:

Przepraszam za niejasne wywody! Chodziło mi o sporządzenie bilansu obsad w oddziałach piechoty na okrętach królewskich po bitwie, tzn. zestawienie danych liczbowych dotyczących tych obsad wykazanych przed bitwą (które ja uznałem za nominalne) z danymi dotyczącymi sytuacji po bitwie (tzn. w sytuacji wykazanych braków w obsadach).
Po wyłączeniu 3 okrętów ze służby, sumaryczna ilość nominalnych obsad na pozostałych okrętach powinna wynosić 770 - (3 x 80) = 530. Tymczasem Komisarze dysponowali najwyżej 430-ma żołnierzami - stąd brak co najmniej 100. W tym upatruję główny powód, dla którego doraźnie zmniejszono wszystkie obsady na czynnych okrętach. A tym samym jest to główny powód pojawienia się w Diariuszu danych niższych od obsad nominalnych - na czterech okrętach wypływających w rejs patrolowy.
Nie ulega wątpliwości, że pojęcie obsady nominalnej jest uproszczeniem i nie było zasady utrzymywania jej za wszelką cenę - widać to w materiałach źródłowych. Dlatego też ma Pan rację mówiąc, że charakter rejsu, tzn. rejs rozpoznawczy mógł mieć wpływ na decyzje o obsadzie okrętów, ale moim zdaniem był to powód drugoplanowy.
Jedno może być pewne: drogo zapłacił „Fliegende Hirsch” za decyzję Komisarzy o umniejszeniu mu obsady żołnierskiej z 80 do 50 ludzi!
Pozdrawiam, Marian Huflejt
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6200
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Czw 13:52, 06 Sty 2011    Temat postu:

Natrafiłem u kilku autorów na informację o specyficznych, wojennych pinkach (pink) duńskich, budowanych „z bardzo wąską rufą, przydatną do użycia dział w ćwiartkach rufowych”, czy „na których rufę poszerzono na poziomie górnego pokładu, aby mogła pomieścić działa w ćwiartkach rufowych, chociaż niżej pozostawała wąska”. Wszyscy jednak starannie unikają najmniejszej wzmianki, kiedy to miałoby być. Z kontekstów wynika, że równie prawdopodobny jest wiek XVII, jak XIX. W pracach poświęconych wyłącznie marynarce duńskiej nie znalazłem żadnych wzmianek (ale dysponuję nimi tylko we fragmentach, więc może jednak potrzebne opisy są w tych pozostałych). Czy ktoś wie dokładnie, kiedy Duńczycy konstruowali i wykorzystywali takie pinki?
Krzysztof Gerlach
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ramond




Dołączył: 06 Sty 2011
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 18:23, 06 Sty 2011    Temat postu:

Witam wszystkich,
Dyskusja w tym temacie jest tak ciekawa, że musiałem się do niej włączyć.
Cytat:
obsad wykazanych przed bitwą (które ja uznałem za nominalne)

Czy można wiedzieć, na jakiej podstawie stany z bitwy uznał Pan za nominalne, a stany z patrolu jako stany z niedoborami? Równie możliwą jest interpretacja, że stan nominalny to właśnie ten z patrolu, a na czas bitwy zaokrętowano nadmiar żołnierzy, specjalnie w tym celu sprowadzonych z Pucka. Byłoby to ze wszech miar logiczne, bo skoro bitwa miała być stoczona w zasadzie na progu bazy, nie trzeba się więc było troszczyć o miejsca do spania dla nadmiarowych żołnierzy ani też o zapasy dla nich, a dodatkowi żołnierze to zawsze jeden więcej atut w bitwie.

Cytat:
1) górny pokład nad pokładem działowym był na wielu z tych jednostek (nie na wszystkich!) prawdopodobny właśnie z uwagi na te „inne” – oczywiste dla Pana i dla mnie – powody; ale wykażę, że do pomieszczenia dużej liczby ludzi wcale nie był niezbędny;

Mam nadzieję, że nie zepsuję tym żadnej niespodzianki (nie wiem nawet, czy nie poszedłem w zupełnie innym kierunku), ale chciałem zauważyć, że angielskie pinasy zwane Lyon's Whelps miały pokład działowy przykryty, owszem, ale platformą z gretingów, która stanowiłaby marny dach nad głową dla ewentualnych "mieszkańców" tego pokładu.
Cytat:
2) pinki (w pełni się zgadzam, że nie mające nic wspólnego z niderlandzkimi pinasami) występowały wcale licznie we flotach duńskiej, szwedzkiej i polskiej w XVI w., o czym świadczą dokumenty i także najnowsze badania, m.in. Gletego.

Warto zauważyć (co prawdopodobnie robi Pan w przygotowywanym artykule, na który czekam niecierpliwie), że we flocie szwedzkiej wg badań Glete'go jednostki określanie mianem pinasy i mianem pinki występują w tym samym czasie, są to jednak jednostki zauważalnie różne - dla pinek Glete podaje wyporność 100 ton lub mniej, dla pinas - 100-300 ton.

Odnośnie pinek czy pinas we flocie polskiej - czy znamy ze źródeł określenie "pinasa" w odniesieniu do którejkolwiek z nich?
I jeszcze - czy nie jest możliwe przeniesienie w XVII wieku nazwy pinka również na typowy jacht/pinasę holenderską?

I odnośnie jachtów/pinas holenderskich. W pracy "The Ships of Abel Tasman" Hovinga i Emke zauważyłem pewną rozbieżność, na którą Hoving nie zwrócił uwagi (przynajmniej w tekście tej pracy).
Na początek wyjaśnienie - m.in. na Forum Okrętów Wojennych porównałem wymiary i liczbę łasztów okrętów polskich z inwentarza wismarskiego ze znanym wzorem Vogla, mającym służyć do szacowaniu "łasztażu": długość stępki x szerokość x głębokość (ładowni; wszystkie wymiary w stopach) / 200 = liczba łasztów. Stwierdziłem, że w inwentarzu brak danych do szacowania łasztażu z użyciem wzoru Vogla - brak długości stępki, zamiast której występowała po prostu długość (swoją drogą - właściwsze będzie określenie "po pokładzie" czy "między stewami"?). Postanowiłem sprawdzić zmodyfikowany przez siebie wzór, w którym łasztaż = długość x szerokość x głębokość (wszystkie wymiary oczywiście w stopach) / 200 i uzyskałem całkiem niezłą zgodność.
A teraz wracając do Hovinga: w aneksach do pracy podana jest lista jachtów VOC wraz ze znanymi wymiarami i/lub liczbą łasztów. Dla niektórych jednostek znane są i wymiary i liczba łasztów. Porównując to z "łasztażem" liczonym wg mojego wzoru, uzyskujemy następującą tabelę:

Długość - Szerokość - Głębokość - Liczba łasztów - Wynik wzoru
73 16,5 7 50 42,1575
100 23,5 9 105 105,75
103 23 9 100 106,605
103 23 9 110 106,605
87,5 19,5 9,25 80 78,9140625
85 21,25 10,5 60 94,828125
105 25,5 10 130 133,875
115 28 12,5 200 201,25
126 28 12,5 220 220,5
85 21 10 80 89,25
100 24 10 120 120
93 25 10,75 125 124,96875
120 25 9 120 135
116 26 10 150 150,8
126 29 12 220 219,24
85 21,5 10 50 91,375
85 21,5 10 90 91,375

W większości wypadków widzimy uderzającą zgodność łasztażu szacowanego z użyciem wzoru i odnotowanej w źródłach liczbie łasztów. Większe wyjątki są 2 - oba dotyczą zanotowanej liczby łasztów niższej niż szacunek na podstawie wzoru, a najciekawszy z nich znajduje się w przedostatniej linijce. Najciekawszy, bo tuż poniżej widzimy jednostkę o identycznych wymiarach z odnotowaną liczbą łasztów dokładnie odpowiadającą szacunkowi. Wyraźnie więc albo kierowano się przy szacowaniu liczby łasztów w tych przypadkach innymi pobudkami niż dla pozostałych jednostek, albo też dane zawierają błędy.

I teraz rozbieżność, od której zacząłem ten wywód: jak podaje Hoving, zalecenie VOC z 5 grudnia 1637 określa wymiary i liczbę łasztów dla dużych, średnich i małych jachtów. Dane w tabeli o identycznym układzie jak poprzednio:

L B D Last LxBxD/200
128 28 12 120 215,04
116 26 10 80 150,8
106 24 9 60 114,48

Zanotowana liczba łasztów jest ok. dwukrotnie niższa niż szacunki, które do tej pory cechowała wysoka zgodność! Co więcej, wymiary jachtów z tego zalecenia mają się nijak do wymiarów rzeczywistych jachtów nominalnie tej samej wielkości! Jacht nominalnie 120-łasztowy wg zarządzenia jest porównywalne z rzeczywistym jachtem 220-łasztowym. Jacht nominalnie 80-łasztowy wg zarządzenia ma identyczne wymiary jak rzeczywisty jacht 150-łasztowy. Jacht nominalnie 60-łasztowy jest o wiele większy we wszystkich wymiarach niż rzeczywisty jacht 60-łasztowy mimo, że ten należy do jednego ze wspomnianych wyjątków. Jest jednocześnie nad wyraz zbliżony do rzeczywistych jachtów 100-110-łasztowych.
Ma to swoje konsekwencje jeśli chodzi o rekonstrukcję jachtu Heemskerck - nie może on być jednocześnie 60 łasztowy i o podanych wymiarach. Ponieważ liczba łasztów jest źródłowa, a wymiary zrekonstruowane, oczekiwałbym, iż rzeczywisty Heemskerck był sporo mniejszy niż rekonstrukcja.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hoekman




Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 21:33, 06 Sty 2011    Temat postu:

kgerlach napisał:
Czy ktoś wie dokładnie, kiedy Duńczycy konstruowali i wykorzystywali takie pinki?


Znalazłem następującą informację w „The Sailor‘s Word-Book”, Smyth W. H. wydanym w 1867 r.: „fason tych okrętów jest przestarzały, ale kontynuowany, szczególnie przez Duńczyków”. Czy można tę informację uznać za „zwymiarowaną” czasowo przez rok ukazania się pierwszego wydania tego słownika (1867 r) – tego nie wiem.
Mam też wątpliwości co do tłumaczenia „quarter-guns” Question.
Pozdrawiam, Marian Huflejt
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6200
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Czw 21:50, 06 Sty 2011    Temat postu:

DUŃSKIE PINKI
Dziekuję!
Coś jednak ta informacja daje, ponieważ świadczy, że nadal używano takiej budowy w XIX w. (co podejrzewałem), chociaż niestety nie wyjaśnia, kiedy się pojawiła po raz pierwszy - wiem, że była juz w XVIII, lecz wciąż nie znam przybliżonej daty wyznaczającej początek.
Co do quarter-guns, nie mam takich wątpliwości. Wiem, że dla znawcy wieku XVII kojarzyć się one mogą z jakimiś "ćwierćkanonami" czy czymś w tym stylu Smile , lecz traktaty z XVIII i XIX w. nie pozostawiają żadnych niejasności w tym względzie (proszę sobie np. poczytać Seppingsa w oryginale).
Dziękuję i pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6200
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Czw 21:51, 06 Sty 2011    Temat postu:

ŁASZTY I WZORY
Chciałem jednak zauważyć, że pełnej zgodności z wzorami nie osiągnie się nigdy, z wielu przyczyn. Żaden wzór operujący tylko długością, szerokością i głębokością (a czasem nawet tylko długością i szerokością) nie uwzględnia w ogóle kształtu wręgów, co daje kolosalne różnice w stosunku do rzeczywistości, jeśli porównywać jednostki o skrajnie różnych obrysach (np. zbliżonych do prostokąta i zbliżonych do trójkąta). W późniejszych wiekach próbowano wprowadzać rozmaite sposoby wyznaczania tej długości wstawianej do wzoru i rozmaite dzielniki, by jakoś zbliżyć się do rzeczywistości. Ale w wiekach XVI i XVII całkiem pospolite było podejście, o którym pisał m.in. Jan Glete, że doświadczony oficer czy szkutnik oglądał daną jednostkę, szacował swoim bystrym i bywałym okiem jej pojemność i ogłaszał wynik w łasztach lub tonach, stanowiący odtąd oficjalny parametr żaglowca, zupełnie bez względu na to, co tam z jakiegoś wzoru wychodziło. Wbrew pozorom podobne postępowanie wcale nie było rzadkością. Po analizie kilkudziesięciu żaglowców holenderskich (handlowych) z XVII w., dla których znamy (z dokumentów, nie rekonstrukcji) ich wymiary i tonaż w łasztach, inny autor konkluduje, że skala rozbieżności wskazuje na fakt, że niemal na pewno wielkość w łasztach bazowała całkowicie na doświadczeniu zyskiwanym przy ładowaniu towarów i nie miała związku ze wzorami.
Regulacja niderlandzka z 14.06.1631 nakazywała ładować każdy TYP statku kulami działowymi lub działami tak długo, aż zanurzy się do znaku takiej wolnej burty, który „autorytety uznają za zwykłą”. Sprawdzano masę wszystkich załadowanych tak kul i dział, liczono pojemność za pomocą owych trzech wielkości (bardzo szczegółowo sprecyzowanych) i wtedy dopiero przez dzielenie ustalano, jaka masa przypada na daną wielkość w łasztach. Zatem dla każdego TYPU okrętu dzielnik we wzorze był inny! Na dodatek nigdy nie zadowolono wszystkich i kłótnie o te dzielniki były sprawą skłaniającą każdą z Admiralicji do wybierania własnej drogi postępowania. W rezultacie ten sam okręt mógł mieć różną liczbę łasztów w zależności od tego, kto, gdzie i kiedy go mierzył. Metodę te opisywał też Witsen w 1671 – mimo tego po czterdziestu latach doświadczeń wciąż nie dawała jednoznacznych wyników.
Holenderska Kompania Wschodnioindyjska wpadła w 1637 na jeszcze prostszy pomysł. Zdecydowała, by określoną liczbę łasztów arbitralnie przypisywać żaglowcom o określonej długości, zupełnie nie dbając o pozostałe wymiary i wyniki uzyskiwane ze wzorów!
Nawiasem mówiąc Anglicy mierzyli długość po pokładzie działowym albo między pionami (nie zawsze były to pojęcia jednoznaczne!), czyli w zasadzie bez uwzględniania wymiaru wzdłużnego obu stew i nie na wysokości ich maksymalnego rozwarcia, zaś Holendrzy oraz narody na nich się wzorujące (czyli w XVII w. zdecydowana większość) mierzyli długość razem ze stewami i to od ich maksymalnego odchylenia w przód i w tył.
Krzysztof Gerlach
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hoekman




Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 22:45, 06 Sty 2011    Temat postu:

Ramond napisał:

Czy można wiedzieć, na jakiej podstawie stany z bitwy uznał Pan za nominalne, a stany z patrolu jako stany z niedoborami?

Witam,
Analizując materiały źródłowe dotyczące wyposażenia i taktyki walki kompanii piechoty na okrętach z I połowy XVII wieku, a także zasad budowy pokładów, grodzi i wnętrz w nadbudowie okrętów, wyrobiłem sobie następujący pogląd:
1. abordaż był sztuką opartą na profesjonalnych zasadach, obejmujących wykonywanie odpowiednich, skomplikowanych manewrów przez kompanię żołnierską, a nawet zmianę rodzajów broni w trakcie walki, co było uzależnione od rozwoju sytuacji,
2. ilość żołnierzy musiała być ściśle dobrana do wielkości i ukształtowania pokładów okrętu, ilości strzelnic w grodziach, wielkości wnętrz, które stanowiły punkty oporu po przejściu kompanii do obrony itp.

W związku z powyższym uważam, że każdy okręt posiadał optymalną (czytaj: nominalną) ilość obsady żołnierskiej (określoną przez wielkość i ukształtowanie przestrzeni przeznaczonej do jej działania), której nie przekraczano, by nie osłabić sprawności działań kompanii (wskutek nadmiaru ludzi). Dlatego też, podawane przez źródła maksymalne ilości dotyczące stanu żołnierzy na danej jednostce, uważam za nominał.
Pozdrawiam, Marian Huflejt
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna -> Okręty wiosłowe, żaglowe i parowo-żaglowe / Pytania, odpowiedzi, polemiki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 4 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin