Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna www.timberships.fora.pl
Forum autorskie plus dyskusyjne na temat konstrukcji, wyposażenia oraz historii statków i okrętów drewnianych
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Royal Navy - Skład i personalia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 149, 150, 151  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna -> Okręty wiosłowe, żaglowe i parowo-żaglowe / Pytania, odpowiedzi, polemiki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6201
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Sob 8:39, 01 Paź 2011    Temat postu:

George Keith Elphinstone urodził się 7.01.1746 w Elphinstone Tower, koło Stirling (Szkocja) jako piąty syn barona Elphinstone oraz jedynej córki i dziedziczki hrabiego Wigtoun. Zarówno wielka liczebność jego rodziny, jak arystokratyczne maniery i poczucie szkockiej odrębności odcisnęły się silnym piętnem (w dobry i zły sposób) na przyszłej służbie wojskowej. Nauki pobierał w Glasgow. Zaciągnął się do marynarki wojennej 4.11.1761 w stopniu starszego marynarza, w styczniu następnego roku został midszypmenem. Dzięki koneksjom rodzinnym zaczął bardzo wcześnie karierę polityczną, był członkiem Parlamentu w latach 1768-1775, 1781-1790 i 1796-1801. Egzamin na porucznika zdał w czerwcu 1770 i od razu (28.06.1770) otrzymał ten stopień. Na „nawigatora i dowódcę” awansował 18.09.1772. Został komandorem 12.03.1775 lub 11.05.1775. Od marca 1776 do czerwca 1780 dowodził 20-działowcem Perseus, wysłanym 30.07.1776 na wody Ameryki Północnej – pochwycił tu gromadę korsarzy amerykańskich i francuskich. W składzie eskadry wiceadm. Arbuthnota uczestniczył w maju 1780 w zdobyciu Charlestonu – Elphinstone dowodził tam desantem. Od lipca 1780 do schyłku 1782 był dowódcą 50-działowca Warwick. W styczniu 1781 zdobył 50-działowiec holenderski Rotterdam. W marcu 1781 wysłany do Ameryki, gdzie ponownie chwytał korsarzy. We wrześniu 1782 dowodził eskadrą zwalczającą Francuzów na wodach Delaware. W styczniu 1793 objął dowództwo 74-działowca Robust, który skierowano na Morze Śródziemne. Okręt ten wszedł w skład floty wiceadm. Hooda zajmującej Tulon od sierpnia do grudnia 1793. W tym czasie Elphinstone uczestniczył w desancie i brał udział, z wyróżnieniem, w zaciekłych walkach na lądzie; był jednym z odpowiedzialnych za ewakuację, a jego Robust jako ostatni opuścił port. Awansował 12.04.1794 na kontradmirała Niebieskiej Flagi (od 4.07.1794 – Białej). Udekorowano go Orderem Łaźni 13.04.1794. Od sierpnia 1794 do marca 1795 jego flaga powiewała na 98-działowcu Barfleur. Uzyskał promocję od razu na wiceadmirała Niebieskiej Flagi 1.06.1795 (14.02.1799 - z przeskokiem – Czerwonej). W 1795 dowodził eskadrą wysłaną w kwietniu dla zdobycia na Holendrach kolonii na Przylądku Dobrej Nadziei – jego flagowcem w tej ekspedycji był 74-działowiec Monarch (walki, zakończone kapitulacją holenderskiego garnizonu, trwały od lipca do września). W styczniu 1796 zawinął do Madrasu i na krótko rozciągnął swoje naczelne dowództwo także na Ocean Indyjski. W sierpniu 1796 skłonił do kapitulacji bez wystrzału dużo słabszą holenderską eskadrę w zatoce Saldanha. W październiku zdał komendę i wrócił do Anglii. Uhonorowano go tytułem barona Keith 7.03.1797. W maju 1797 został obarczony zadaniem wywarcia nacisku na zbuntowanych marynarzy w Nore.
CDN
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6201
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Sob 8:53, 01 Paź 2011    Temat postu:

Keith podniósł swą flagę na 80-działowcu Foudroyant 28.11.1798 i podążył na Morze Śródziemne, dołączając w Gibraltarze do hrabiego St. Vincent. Na przełomie 1798/1799 przeniósł się znów na okręt Barfleur. W 1799 dowodził początkowo eskadrą blokującą Kadyks, w maju na rozkaz St. Vincenta dołączył do niego w Gibraltarze i przeszedł na Morze Śródziemne, w czerwcu przejął naczelne dowództwo; 14.06. przeniósł się na 100-działowy Queen Charlotte. Kiedy szukał wówczas floty wiceadm. Bruixa po całym Morzu Śródziemnym, nie miał szczęścia i brakowało mu dobrego rozeznania sytuacji; nie pomagało też postępowanie St. Vincenta, który niby to przekazał dowodzenie, a siedząc na lądzie w Port Mahon, nadal kierował do niego różne rozkazy (czasem mądre i niesłusznie lekceważone). Baron Keith pozostał na Morzu Śródziemnym w 1800 (m.in. kierował blokadą Malty) i taktownie nie reagował publicznie na wybryki Nelsona, który w 1799 całkowicie ignorował rozkazy i pod wpływem uczucia do kochanki oraz wrogości do przełożonego narażał na szwank interes swojego państwa, zadowalając zachcianki innego monarchy. Z dużo mniejszym wyczuciem Keith odrzucił w lutym 1800 układ zawarty przez Williama Sidney Smitha z Francuzami w Egipcie, co kosztowało Anglików i Turków jeszcze wiele miesięcy walk i wiele tysięcy zabitych, by w końcu zostać i tak zmuszonym do zgody na te same warunki. Poza tym nie szczędził pod adresem Nelsona cierpkich uwag prywatnych, które docierały do zainteresowanego. Keith był akurat chwilowo na lądzie, kiedy 17.03.1800 jego flagowiec spłonął z prawie całą załogą. Początkowo podniósł swoją flagę na 74-działowcu Audacious, w czerwcu na 74-działowcu Minotaur. Został admirałem Niebieskiej Flagi 1.01.1801 (Białej Flagi – 9.11.1805, Czerwonej Flagi – 31.07.1810). W okresie 15.08.1800-7.07.1802 rolę jego flagowca ponownie pełnił Foudroyant. Na początku 1801 rozpoczął kampanię, która ostatecznie doprowadziła do zdobycia Egiptu (w marcu desantowano armię generała Abercromby, Francuzi skapitulowali we wrześniu). W osobliwej tytulaturze Wysp Brytyjskich jeszcze dwukrotnie otrzymywał tytuł barona Keith (!!!), mianowicie 15.12.1801 i 17.09.1803, ponieważ za pierwszym razem (w 1797) chodziło o parostwo irlandzkie („gorsze”), za drugim – o parostwo Zjednoczonego Królestwa („lepsze”, przyznane w nagrodę za kampanię egipską), dziedziczne tylko w linii męskiej (a baron Keith nie miał synów), zaś za trzecim - o parostwo Zjednoczonego Królestwa z możliwością dziedziczenia przez jego starszą córkę i jej męskich potomków. Za udział w odbiciu Egiptu z rąk Francuzów Turcy odznaczyli go Orderem Półksiężyca. W marcu 1803 zaproponowano mu naczelne dowództwo w Plymouth, ale odmówił jego przyjęcia i w okresie 1803-1806 dowodził eskadrą krajową (od marca 1803 z pokładu 74-działowca Monarch), mając bazę wypadową na Downs. W tej roli w 1804 kierował nieudanym atakiem „katamaranów” na flotyllę bulońską. W latach 1812-1814 dowodził Flotą Kanału (od kwietnia 1812 jego flagowcem był 114-działowy San Josef, zaś od stycznia 1813 - 104-działowy Queen Charlotte). Nadano mu tytuł wicehrabiego Keith 1.06.1814. Został (automatycznie) posiadaczem krzyża wielkiego Orderu Łaźni 2.01.1815. Dorobił się też artretyzmu i podagry. W czasie Stu Dni Napoleona znów kierował flotą na kanale La Manche (z pokładu 110-działowca Ville de Paris). Odznaczono go krzyżem wielkim Orderu Św. Maurycego i Św. Łazarza królestwa Sardynii w 1822. Zmarł 9.03.1823 w Tulliallan (Szkocja).
Dość osobliwy – jak na Brytyjczyków tej epoki – admirał, który sprawował naczelne dowództwo na trzech kluczowych akwenach (Home Fleet, Channel Fleet, Medtiterranean Fleet), a nigdy nie dowodził w dużej bitwie. Jedynej szansy – rejsu Bruixa w 1799 – nie wykorzystał częściowo z własnej winy. Kierował się protekcjonizmem i nepotyzmem w ani większym, ani mniejszym stopniu niż inni (czyli gigantycznym), ale na dodatek otaczał całym „klanem” Szkotów, budząc niechęć Anglików, Walijczyków, Anglo-Irlandczyków. Wysoko ceniony przez Admiralicję i dwór, za to – jak każdy, kto miał pecha zadrzeć z Nelsonem, niewątpliwie dużo bardziej utalentowanym – surowo i często niesprawiedliwie osądzany przez historyków.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Janusz Kluska




Dołączył: 01 Sie 2010
Posty: 1444
Przeczytał: 3 tematy

Skąd: Wodzisław Śląski

PostWysłany: Pon 15:24, 03 Paź 2011    Temat postu:

Panie Krzysztofie dziekuję za obszerną i zarazem ciekawą odpowiedź na moje pytanie.
Poproszę o opisanie kariery (losów) Admirała Sir Williama Sidneya Smitha (21.06.1764 – 26.05.1840).
Pozdrawiam Janusz.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6201
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Wto 17:18, 04 Paź 2011    Temat postu:

William Sidney Smith to kolejna bardzo barwna i zarazem kontrowersyjna postać, a jego życia nie da się sensownie streścić w czymś mniejszym niż powieść. Urodził się 21.06.1764 w Londynie. Jego ojciec, kapitan gwardii John Smyth, z latami coraz bardziej niezrównoważony mentalnie, był dworzaninem królowej Szarloty (oraz adiutantem lorda Germain na początku wojny siedmioletniej), a matka – córką nadzwyczaj bogatego kupca z Londynu i szwagierką barona Camelford. Natomiast dziadek Williama, komandor Edward Smith z Royal Navy, zginął w 1743 podczas ataku na La Guayra. William został zapisany w księgach okrętowych w 1774, naprawdę poszedł na morze w czerwcu 1777, okrętując się na transportowiec Tortoise. Służył odtąd na różnych jednostkach na wodach amerykańskich, brał udział w walkach i został ranny odłamkiem w 1778. Od września 1779 był na okręcie flagowym admirała Rodneya, dzięki czemu wziął udział w 1780 w tak spektakularnych wydarzeniach jak Bitwa pod Światłem Księżyca i odsiecz Gibraltaru. Został 25.09.1780 porucznikiem na Alcide. Uczestniczył w bitwie koło zatoki Chesapeake 11.09.1781. Awansował na „nawigatora i dowódcę” 6.05.1782, wraz z powierzeniem mu przez Rodneya komendy nad 16-działowym slupem Fury w Indiach Zachodnich. Mianowano go komandorem 7.05.1783. Od maja 1783 do marca 1784 dowodził 32-działową fregatą Alcmene. Po wojnie amerykańskiej nastąpiło 10 lat pokoju, więc wielu brytyjskich oficerów szukało zatrudnienia w innych flotach lub podróżowało po Europie dla nauki języków. William Sidney Smith najpierw pojechał do Francji, gdzie obudził się w nim instynkt szpiega, aczkolwiek poczynił ważne obserwacje z własnej inicjatywy. Zbierał informacje wywiadowcze w Hiszpanii i Maroku, nawiązywał istotne kontakty. Mimo uznania Admiralicji dla jego amatorskiej działalności szpiegowskiej nie znalazł aktywnego zatrudnienia, wziął więc półroczny urlop i wstąpił do marynarki szwedzkiej w 1790, chociaż nie miał na to zezwolenia. Odznaczył się w podczas wojny z Rosją w 1790, ale wzbudził zawiść miejscowych oficerów. Król Szwecji uczynił go Kawalerem Orderu Miecza 16.05.1792, co oznaczało zarazem szlachectwo i prawo do używania tytułu Sir. Jednak zazdrośni oficerowie Royal Navy (w tym Nelson), uważający Wielką Brytanię za pępek świata a zarazem zagniewani (w bitwie, w której wyróżnił się Smith, po stronie rosyjskiej zginęło 6 ich kolegów, czasowo zatrudnionych we flocie carskiej), uczynili z tego tytułu pośmiewisko, nazywając odtąd Smitha drwiąco „szwedzkim rycerzem (kawalerem)”. Natomiast rząd brytyjski wysłał go wiosną 1792 w podróż dyplomatyczno-szpiegowską na Bliski Wschód, wyposażył w pieniądze i zezwolił nawet na wstąpienie do marynarki tureckiej, gdyby to miało mu pomóc w zbieraniu informacji. Na wieść o wybuchu wojny z rewolucyjną Francją w lutym 1793, Smith – wówczas ochotnik w tureckiej flocie – podążył na własną rękę do Tulonu, gdzie odegrał najważniejszą rolę przy zniszczeniu części francuskich okrętów podczas ewakuacji tego portu przez siły admirała Hooda w grudniu. Został wybrany do tego zadania właśnie dlatego, że nie pełnił wtedy żadnej aktywnej funkcji w Royal Navy i można było w razie czego zdezawuować jego działania jako nieautoryzowane czyny prywatnego osobnika. Bowiem spalenie okrętów francuskich stanowiło w gruncie rzeczy złamanie podpisanych z władzami Tulonu umów. Smith wykazał nadzwyczajną przedsiębiorczość, energię i odwagę w minimalnym czasie, jaki miał do dyspozycji, ale w nagrodę jedni zarzucili mu, że wielu żaglowców nieprzyjacielskich nie zdążył zniszczyć, a inni uznali za zbrodniarza-podpalacza. W styczniu 1794 wrócił do Londynu, od kwietnia dowodził 38-działową fregatą Diamond. Dokonał wielu zuchwałych ataków u północno-zachodnich wybrzeży Francji i zdobył szereg jednostek, ale 17.04.1796 podczas ataku w Hawrze na francuskiego korsarza został wzięty do niewoli. Francuzi, nie bez racji podejrzewając w nim przyjaciela francuskich emigrantów i szpiega, postanowili skorzystać z okazji, jaką dała im jego akcja w Tulonie, by potraktować go jako zbrodniarza wojennego. Został odesłany pośpiesznie do Paryża, gdzie wraz z dwoma podwładnymi trafił do osławionego więzienia Temple. Tam oczekiwał na proces i nieuniknioną śmierć. Polityczne zmiany we Francji oddaliły bezpośrednie zagrożenie, lecz rewolucjoniści nie zamierzali uwolnić Smitha. W końcu kontrrewolucjoniści zorganizowali w brawurowy sposób jego ucieczkę 24.02.1798, po blisko dwu latach więzienia. Obfitowała ona w bardziej dramatyczne przygody niż te wymyślone dla powieściowego Hornblowera w podobnym scenariuszu, a Smith wylądował w Anglii dopiero na początku maja.
CDN
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6201
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Śro 16:09, 05 Paź 2011    Temat postu:

Od października 1798 do stycznia 1799 Sidney Smith pełnił rządową funkcję posła pełnomocnego przy tureckiej Porcie, mianowany też dowódcą 74-działowca Tigre i głównodowodzącym sił marynarki na Bliskim Wschodzie. Wzbudziło to szczególny gniew u Nelsona, opromienionego świeżą chwałą po zwycięstwie pod Abukirem, oraz niechęć St. Vincenta, który nigdy nie lubił Smitha i jego arystokratycznych manier. Obaj słali kłamliwe listy, oskarżając komandora o arogancję, podważanie ich rozkazów, obrażając go za plecami i podkopując zaufanie rządu do niego. Sytuacja była zresztą istotnie niezręczna, bowiem jako młodszy komandor Smith podlegał kontradmirałowi i admirałowi, zaś jako przedstawiciel rządu mógł słać im pouczenia. Na dworze tureckim Sidney Smith spisał się znakomicie, a potem on i jego okręty stanowiły jądro obrony Akry obleganej daremnie przez generała Bonapartego do maja 1799. Napoleon poniósł pierwszą w życiu poważną klęskę (po drodze dokonał pierwszej ohydnej zbrodni) i chociaż rozwinął cały talent do jej ukrycia, nie zapomniał o tych, którzy się do niej przyczynili. Jego niechęć do Smitha miała też osobisty wymiar, bowiem został przez niego ośmieszony – kiedy dał próbkę słynnej potem napoleońskiej propagandy i wystosował jedne odezwy do ludności przedstawiając się jako obrońca islamu, który już zniszczył potęgę papieża i rycerzy maltańskich, oraz inne – adresowane do syryjskich chrześcijan - w których mienił się następcą krzyżowców i obrońcą wiary chrześcijańskiej, Smith przechwycił obie wersje i doręczył adresatom na krzyż. Przy okazji komandor, o niepowściągliwych manierach, gadatliwy, i chętnie grający rolę zausznika rządu, zraził do siebie kolejnych dowódców brytyjskich we flocie i armii. Jednak ogromna rola, jaką odegrał w obronie Akry oraz wykazane przy tym bohaterstwo, zostało docenione przynajmniej w Turcji. Także Nelson, zawsze ceniący waleczność i determinację oraz świeżo obdarzony przez króla Obojga Sycylii godnością Księcia Brontu (a więc odtąd „sycylijski książę”) przestał wreszcie obrażać, oskarżać i wyśmiewać „szwedzkiego rycerza”. W Anglii Smith doczekał się podziękowania obu izb Parlamentu i rocznej pensji w wysokości 1000 funtów, ale żadnego tytułu czy orderu. To również zbliżyło go do Nelsona, który czuł się zawiedziony swoją baronią za Abukir, gdy Jervis za Św. Wincentego dostał tytuł hrabiego. Na wschodzie Sidney Smith zdążył jeszcze w styczniu 1800 (po ucieczce Bonapartego do Francji i dokonaniu tam zamachu stanu) zawrzeć z Francuzami traktat gwarantujący ich wyjście z Egiptu. Miał rację, ale przekroczył swoje kompetencje i złamał wyraźne rozkazy Nelsona (który chciał bezwarunkowego unicestwienia francuskiej armii egipskiej). W Londynie rząd, fałszywie poinstruowany przez St. Vincenta o rzekomo rozpaczliwej sytuacji Francuzów w Egipcie, też chciał ich kapitulacji i zakazał Keithowi wchodzić z nimi w układy typu zawartego przez Smitha. Nowy głównodowodzący na Morzu Śródziemnym, chociaż skłócony z Nelsonem, równie silnie jak on sprzeciwiał się sytuacji, w której młody komandor zawiera jakieś traktaty dyplomatyczne bez wiedzy zwierzchników z marynarki. Zgodny chór doprowadził więc do zdezawuowania osiągnięć Smitha i jeszcze wiele tysięcy Brytyjczyków, Francuzów i Turków musiało przypłacić życiem powrót do idealnie takich samych warunków po półtora roku. Sidney Smith pełnił rolę doradcy admirała Keitha i generała Abercromby podczas desantu w Egipcie na początku 1801, ale już tylko jako kapitan okrętu, pozbawiony funkcji komodora i swoich ambasadorskich pełnomocnictw. Zyskał za to wielką estymę u Turków i Arabów, jednak chodzenie w tureckich szatach, turbanie oraz zapuszczenie długich wąsów i bokobrodów raziło kolegów-oficerów. Natomiast sułtan przyznał mu order Półksiężyca w 1801. W Anglii Sidney Smith zdobył rozgłos tylko w gazetach i nie otrzymał prawie żadnych wyrazów uznania ze strony rządu, a wiele krytyki, więc kiedy z Francją zawarto pokój w marcu 1802, komandor zajął się polityką - w latach 1802-1806 udzielał się w Parlamencie. Interesował się też nauką, należał do Towarzystwa Królewskiego. Zadzierzgnął więzi przyjaźni z Nelsonem. Kiedy słynny admirał wywołał skandal obyczajowy wiążąc się jawnie z kochanką, słynny komandor został zaliczony w poczet kochanków księżnej Karoliny, żony następcy tronu – gdy zaszła w ciążę, Smith był nawet przedstawiany jako jeden z potencjalnych ojców.
CDN
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6201
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Czw 8:36, 06 Paź 2011    Temat postu:

Nowa wojna zbliżała się jednak szybko i w marcu 1803 Smithowi powierzono dowództwo 50-działowca Antelope. Znowu został komodorem, tym razem eskadry korwet i kutrów, mającej za zadanie atakowanie francuskich punktów na wybrzeżu, wybranych do desantu na Anglię. Z powodów zdrowotnych zrezygnował z tej funkcji w maju 1804. Otrzymał jednak rangę pułkownika piechoty morskiej 23.04.1804. W październiku wrócił do dowodzenia eskadrą na wodach kanału La Manche, ale jego ataki na Boulogne kończyły się fiaskiem. Awansował na kontradmirała Niebieskiej Flagi 9.11.1805 (Białej Flagi – 28.04.1808; Czerwonej Flagi – 25.10.1809); pierwszym okrętem flagowym był 74-działowy Pompée. W marcu 1806 dołączył pod Kadyksem do floty Collingwooda. Został skierowany do obrony królestwa Obojga Sycylii. Podobnie jak niegdyś Nelson, przyjął rozmaite godności od władcy tego państwa i zszedł na śliskie ścieżki polityki bez niczyjego upoważnienia, próbując odgrywać podwójną rolę równocześnie sycylijskiego i brytyjskiego admirała. Rozsierdził tym Collingwooda i zniechęcił do siebie dowódców armii. Ostatecznie rząd brytyjski poczuł się zmuszony odwołać Smitha na wody krajowe, ale tymczasem kontradmirał uczestniczył jeszcze pod Duckworthem w fatalnej ekspedycji dardanelskiej na początku 1807. Z uwagi na wrogość zwierzchników nie tylko był dopiero trzecim-w –dowodzeniu, ale jego doświadczenie, rady i znakomitą znajomość Turcji ignorowano, co zakończyło się dotkliwą porażką. W czerwcu Sidney Smith wrócił do Anglii i pośpieszył na kurację do Bath. Kiedy Portugalia, zagrożona przez Napoleona i Hiszpanów, musiała jesienią 1807 zmienić front, Admiralicja wysłała Smitha (który 12.11. podniósł swą flagę na trójpokładowcu Hibernia) z eskadrą mającą zmusić Portugalczyków do utrzymania sojuszu z Wielką Brytanią. Tajne rozkazy ministerstwa wojny przewidywały zniszczenie portugalskiej floty w razie odmowy. Gdy armia Junota zbliżała się do Lizbony, postawione między młotem a kowadłem władze portugalskie skorzystały z oferty przemieszczenia się pod brytyjską eskortą do Brazylii. Smith dotarł do Rio de Janeiro 17.05.1808 i został mianowany głównodowodzącym Royal Navy na tych wodach. Chociaż tym razem jego poczynania zyskały pełną aprobatę rządu, wielu miało mu za złe zaniechanie rozesłania informacji o tak radykalnej zmianie sytuacji do wszystkich zainteresowanych. W Brazylii Sidney Smith wdał się, swoim zwyczajem, w wewnętrzne intrygi rządu i dworu portugalskiego. Odwołany raz jeszcze, wrócił do Londynu w sierpniu 1809. Poświęcił się życiu towarzyskiemu, a uniwersytet w Oksfordzie przyznał mu honorowy tytuł doktora prawa cywilnego. Potem został uhonorowany przez uniwersytet w Cambridge. Promowano go na wiceadmirała Niebieskiej Flagi 31.07.1810 (Białej Flagi – 12.08.1812; Czerwonej Flagi – 4.06.1814). Dopiero w lipcu 1812 Admiralicja powierzyła mu kolejne dowództwo – podniósł swą flagę na 74-działowcu Tremendous, jako zastępca Pellewa na Morzu Śródziemnym. Uważany za lekko pomylonego, nie był tam mile widziany. Już po drodze popełniał gafy, komunikując się z rządem za plecami Pellewa, co zostało mu ostro wytknięte przez Admiralicję. Zażądał sądu wojennego, który go uniewinnił, lecz nie pomogło to w stosunkach ze zwierzchnikami. Na Morzu Śródziemnym jego nowym flagowcem został znów okręt Hibernia. Głównym zadaniem była blokada Tulonu, ale nadmierna poza-okrętowa aktywność Smitha (w tym – nieuniknienie – dyplomatyczna) irytowała Pellewa. Kiedy więc cesarstwo upadło, a Sidney Smith poprosił o zwolnienie na skutek złego stanu zdrowia, Pellew z radością się zgodził. Wiceadmirał wrócił do kraju 1.07.1814. Po wielu daremnych próbach wkręcił się na Kongres Wiedeński jako przedstawiciel obalonego w 1809 ex-króla Szwecji Gustawa IV (!!!). Po ucieczce Napoleona z Elby i bitwie pod Waterloo, na ochotnika i w cywilu pomagał Wellingtonowi w aranżacji powrotu Ludwika XVIII do Paryża. Nagrodzono go krzyżem komandorskim Orderu Łaźni 2.01.1815. Żył jednak na znacznie wyższej stopie, niż pozwalały dochody, więc by uniknąć więzienia za długi przeniósł się do Paryża. Mimo ciągłych molestowań, Admiralicja nie zamierzała powierzać mu już żadnego dowództwa. Ale w trybie zwykłego starszeństwa został promowany do stopnia admirała Niebieskiej Flagi 19.08.1821 (Białej Flagi – 22.07.1830; Czerwonej Flagi – 10.01.1837). Sam mianował się Wielkim Przeorem Zakonu Templariuszy w Anglii, wzbudzając niemało rozbawienia. Od 1817 rząd brytyjski zwrócił mu trochę pieniędzy za wydatki poniesione kiedyś w rządowej służbie i podwoił roczną pensję, lecz systematycznie odrzucał wszelkie prośby o zatrudnienie na morzu czy w dyplomacji. Mimo tego Sidney Smith, po wielu latach właściwie już paryżanin, bardziej znany i ceniony za granicą niż we własnym kraju, otrzymał stopień generała-porucznika piechoty morskiej 28.06.1830. Przyznano mu krzyż wielki Orderu Łaźni 20.07.1838. Zmarł 26.05.1840 w Paryżu.
Człowiek i oficer wybitny, ale w swojej epoce dość powszechnie uważany za przynajmniej lekko pomylonego.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Janusz Kluska




Dołączył: 01 Sie 2010
Posty: 1444
Przeczytał: 3 tematy

Skąd: Wodzisław Śląski

PostWysłany: Sob 7:55, 08 Paź 2011    Temat postu:

Panie Krzysztofie dziękuję za fantastyczną odpowiedź, ciekawie się czytało poszczególne części kariery Admirała Smitha.
Poproszę o opisanie losów (kariery) Admirała Sir Johna Borlase Warrena (02.09.1753 - 27.02.1822).
Pozdrawiam Janusz.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6201
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Nie 22:18, 09 Paź 2011    Temat postu:

John Borlase Warren był znacznie bardziej „standardowym” admirałem niż Sidney Smith. Urodził się 2.09.1753 w Stapleford (Nottingham). Zdobył niezwykle gruntowne, jak na przyszłego oficera Royal Navy, wykształcenie, uczył się w Bicester i Winchester, a potem studiował teologię (!) w Cambridge równolegle do służby na okrętach, ponieważ rodzina „przeznaczyła go” pierwotnie na duchownego. W 1773 uzyskał stopień naukowy Bakałarza Sztuk (licencjat) a w 1776 – Mistrza Sztuk (magisterka). Poszedł „na morze” 24.04.1771 (ale praktycznie oznaczało to zapisanie w papierach stacjonarnego okrętu strażniczego na Medway i dalsze studiowanie na „urlopie”), a 9.04.1772 awansował na midszypmena. Bardzo wcześnie zajął się polityką, posłując w Parlamencie w latach 1774-1784, 1797-1807. Wykorzystał to początkowo dla wspierania gabinetu lorda North i admiralicji lorda Sandwich, którzy może nie mają dziś zbyt dobrej prasy u historyków, ale za to wtedy zapisywali młodego Johna w księgach kolejnych okrętów, dzięki czemu jego „staż” morski pięknie rósł, mimo że do 1777 Warren prawie nie postawił nogi na żadnym pokładzie. Ponadto od 1.06.1775 mógł się poszczycić tytułem baroneta. Dopiero w połowie sierpnia 1777 zaczął bardziej na serio służyć na fregacie Venus (na wodach amerykańskich), a już 19.07.1778 uzyskał stopień porucznika (zatwierdzony we wrześniu). Służył na wielu okrętach, sprawiał dobre wrażenie na wszystkich przełożonych i zdobywał pryzy. Mianowano go „nawigatorem i dowódcą” 24.06.1779 i oddano pod komendę slup Helena. Zwracał uwagę wymuskanymi strojami, zabawą w ziemianina i stale rosnącymi długami. Od stycznia 1780 do lutego 1781 na własne życzenie pozostawał na lądzie. Potem dowodził rozmaitymi małymi okrętami, chwytał nieprzyjacielskie statki i jednostki korsarskie. Awansował na komandora 25.04.1781. W latach 1783-1793 przebywał na pół żołdu. Od 1787 do śmierci cieszył się synekurą Szambelana Królewskiej Sypialni. Został mianowany dowódcą fregaty 36-działowej Flora 3.01.1793. Walczył na wodach wokół Brestu i Wysp Kanałowych, na czele małej eskadry atakował Ostendę i Nieuport. Od 13.01.1794 jako komodor dowodził eskadrą pięciu fregat mających chronić brytyjskie szlaki handlowe między przylądkiem Finisterre a Cherbourgiem. Kapitanami dwóch z tych fregat byli Edward Pellew i Richard Strachan. 23.04.1794 eskadra Warrena natknęła się w pobliżu Guernsey na 3 fregaty i 1 korwetę francuską i po walce pościgowej zdobyła 2 fregaty oraz korwetę. Za tę akcję Warrena przyjęto w poczet kawalerów Orderu Łaźni 30.05.1794. Przez pięć lat działał z wielkimi sukcesami na wodach u północno-zachodnich wybrzeży Francji, zyskując ich gruntowną znajomość. Formalnie był oficerem Floty Kanału. Okazał się idealnym komodorem eskadr fregat, cieszył się ogromnym uznaniem Jerzego III. Od 8.06.1795 do lipca dowodził morską stroną nieszczęśliwej ekspedycji francuskich emigrantów do zatoki Quiberon. Zdobył w ciągu tych lat masę francuskich fregat i korwet oraz żaglowców handlowych – w sumie około 220 jednostek, za co komitet patriotyczny Lloyda wręczył mu honorową szpadę. W maju 1797 fala buntów marynarzy (solidaryzujących się z żądaniami kolegów ze Spithead) rozbiła eskadrę Warrena, który musiał opuścić nakazaną pozycję, ale w październiku 1798 – dowodząc eskadrą 3 liniowców i 5 fregat - rozbił francuski zespół komodora Bomparta liczący 1 liniowiec i 8 fregat, zdobywając ów 74-działowiec i aż 6 fregat. Jego sukces wywołał wielki entuzjazm w Wielkiej Brytanii, przyniósł podziękowanie Parlamentów angielskiego oraz irlandzkiego, gratulacje księcia Clarence i honorowy medal. Jednak okazało się, że nie wszystko złoto, co się świeci - w trakcie tej akcji Warren przemieszczał się od eskadry Bridporta do eskadry Kingsmilla, więc obaj admirałowie skoczyli sobie do gardeł po pryzowe. Ponieważ Warren złożył po bitwie raport Kingsmillowi, a Admiralicja rozstrzygnęła pretensje na jego korzyść (zresztą wcale nie na podstawie tego raportu) Bridport wyładowywał swoją wściekłość na komodorze, któremu nie pomogły nawet skargi na tę sytuację do pierwszego lorda admiralicji. Z paskudnego położenia wybawiła Warrena promocja na kontradmirała Niebieskiej Flagi 14.02.1799 (Białej – 1.01.1801; Czerwonej – 23.04.1804). Dołączył do Floty Kanału dowodzonej wtedy przez hrabiego St. Vincent. W 1800 atakował wybrzeża Hiszpanii, w 1801 blokował Kadyks i postępował za admirałem Ganteaume na Morze Śródziemne, gdzie dołączył chwilowo do adm. Keitha. W 1801 dowiedział się o śmierci syna, zabitego podczas lądowania Anglików w Egipcie. Mimo zezwolenia St. Vincenta na urlop, Warren pozostał na miejscu i dowodził blokadą Elby, w nadziei na pieniądze z pryzów. Wrócił do Anglii 11.11.1801, bogatszy o ponad 2300 funtów za przechwycone żaglowce hiszpańskie i włoskie. Zaliczono go w poczet „Tajnej” Rady Królewskiej 8.09.1802 i wysłano we wrześniu do Sankt Petersburga jako posła pełnomocnego. Pełnił tę funkcję do listopada 1804. W kwietniu zaproponowano mu funkcję lorda komisarza Admiralicji, ale odmówił. Został wiceadmirałem Niebieskiej Flagi 9.11.1805 (lub 9.04.1805?). Od listopada 1805 dowodził znowu na morzu, atakując wybrzeża półwyspu Iberyjskiego i chwytając przeciwników na przyległych wodach. W marcu 1806 zdobył francuski 74-działowiec z kontradmirałem Linoisem oraz fregatę. Potem jednak zaczęły się kłopoty Warrena z Admiralicją – St. Vincent oskarżał go wymuszanie dowództw tylko na akwenach przynoszących bogate pryzy. Kiedy po mianowaniu na szefa eskadry wód północnoamerykańskich Warren samowolnie wrócił do Anglii w listopadzie 1806, odesłano go na pół żołdu. Powołano znów do aktywnej służby na przełomie października i listopada 1807 i mianowano głównodowodzącym Eskadry Nowofundlandzkiej, bazującej w Halifaxie. Od 28.04.1808 był wiceadmirałem Białej Flagi. Z przeskokiem awansował na admirała Niebieskiej Flagi 31.07.1810. Powierzono mu dowództwo (do 24.02.1811) wszystkich sił Royal Navy na wodach Ameryki Północnej. Na przełomie lipca i sierpnia 1812 mianowany został głównodowodzącym równocześnie na akwenach amerykańskich i zachodnioindyjskich. Oczekiwano od niego, że na drodze rokowań powstrzyma dalszy bieg wojny brytyjsko-amerykańskiej, ale Amerykanie nie byli już w nastroju do rozmów. Brytyjska admiralicja nie wykazywała najmniejszego zrozumienia odmienności wojny z US Navy od tych toczonych z Europejczykami, ignorując żądania i zdanie Warrena, wykazując mu jego ogromną (liczebnie) przewagę sił, kiedy prosił o posiłki. Gdy poszczególne incydenty zaczęły wypadać zdecydowanie na niekorzyść Anglików, w Londynie uznano, że winien jest naczelny dowódca, „letargiczny i pozbawiony natchnienia”. Warren został więc odwołany 14.11.1813. Oczywiście list otrzymał sporo później, a formalnie przekazał dowodzenie wiceadmirałowi Cochrane po kłótniach dopiero 1.04.1814, wzbudzając złość Cochrane’a i Admiralicji. W trybie starszeństwa został admirałem Białej Flagi 4.06.1814. Otrzymał (automatycznie) krzyż wielki Orderu Łaźni 2.01.1815. Jednak nawet ucieczka Napoleona z Elby nie mogła skłonić rządu do przyznania Warrenowi kolejnego dowództwa na morzu. Za zgodą Admiralicji od 1816 żył w Paryżu. Przyznano mu w 1819 krzyż wielki Orderu Gwelfów (dynastii hanowerskiej). Natomiast przymawiania się o parostwo w 1820 i 1821 pozostały bez echa. Zmarł 27.02.1822 w Stapleford Hall (Nottingham) albo w Greenwich.
Na szczególną uwagę zasługuje jego dobry stosunek do zwykłych marynarzy, brak zamiłowania do sadystycznych kar, dbałość o zdrowie i właściwe pożywienie żeglarzy, wspomaganie niektórych z nich finansowo nawet po kilkudziesięciu latach, zapewnienie godnych posług religijnych w szpitalach mu podlegających i podczas pogrzebów, sprzeciw wobec branki, troska o jak najlepszą edukację młodych oficerów.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Janusz Kluska




Dołączył: 01 Sie 2010
Posty: 1444
Przeczytał: 3 tematy

Skąd: Wodzisław Śląski

PostWysłany: Pon 17:39, 10 Paź 2011    Temat postu:

Panie Krzysztofie dziękuję za odpowiedź.
Poproszę o opisanie kariery (losów) Admirała Floty Johna Jervisa (09.01.1735 – 14.03.1823).
Pozdrawiam Janusz.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6201
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Śro 6:56, 12 Paź 2011    Temat postu:

Próba napisania skrótowego życiorysu Jervisa jest tak samo skazana na niepowodzenie jak streszczenie życia Nelsona w 10 linijkach. Nawet przy ograniczeniu do prawie samych gołych faktów, wyjdzie z tego wiele „odcinków”. Poza tym powstaje pytanie, czy w ogóle jest sens pisać na forum o osobie, o której morze informacji znajduje się w sieci na wyciągnięcie małego palca (do klawiatury), a większości czytających zupełnie nie interesuje moje prywatne spojrzenie, ani szczegóły, które podaję. W przypadku Jervisa jeszcze się tego podejmę z uwagi na okazję do pokazania, jak cukierkowate laurki spotykane w książkach z historii wojen morskich, wikipediach itd. mają się do rzeczywistości. Jednak odtąd zamierzam odpowiadać tylko na pytania dotyczące losów dowódców, o których niewiele można wyczytać z Wieczorkiewicza, Kosiarza czy internetu.

John Jervis urodził się 9.01.1735 w Meaford (Stafford) w dobrze skoligaconej rodzinie, powiązanej z dworem, Admiralicją i Skarbem Państwa. Wstąpił do marynarki 4.01.1748 jako starszy marynarz na 50-działowcu Gloucester. Kiedy był już sławnym admirałem i odmawiał niemal wszystkim proszącym o protekcję, tępił noszących tytuły oraz arystokratów, lubił pozować na biedaka, który wyrósł z niczego wyłącznie dzięki własnym zasługom. Ponieważ zadbał również, by jego wczesne biografie pisali służący oraz podwładni, po jego dyktando, obraz ten stał się obowiązujący dla większości historyków. W rzeczywistości ojciec Johna był wziętym prawnikiem i nieźle sytuowanym właścicielem ziemskim, a matkę łączyły więzy pokrewieństwa z samym lordem Ansonem, admirałem, w latach 1751-1756 pierwszym lordem admiralicji! Okręt Gloucester pełnił rolę flagowca głównodowodzącego w Indiach Zachodnich, pod którego wpływową opiekę od razu oddano młodego adepta marynarki, i to zanim jeszcze jego stopa stanęła na pokładzie. Protektorzy zadbali, by szybko został midszypmenem (25.06.1752), na 50-działowcu Severn. Natomiast rzeczywiście cierpiał w tym czasie na brak gotówki, co wyrobiło w nim zmysł oszczędności (daleko przekraczający granice skąpstwa) na całe życie. W 1754 wrócił do Anglii, zmieniał okręty, na których służył (mimo lat pokoju nigdy oczywiście nie zabrakło miejsca dla krewnego pierwszego lorda Admiralicji) i chociaż nie miał na koncie głośnych osiągnięć, osiągnął rangę porucznika 19.02.1755. Na pokładzie 60-działowca Nottingham służył w eskadrze wiceadm. Boscawena i walczył pod nim w bitwach toczonych na wodach amerykańskich jeszcze przed wypowiedzeniem wojny. Był potem porucznikiem na kilku innych okrętach, a najważniejsze dla dalszej kariery okazało się wejście w skład kadry 90-działowca Prince, bowiem jego dowódcą był słynny potem admirał Charles Saunders, usilnie popierany przez lorda Ansona. Już w październiku 1756 Saunders został kontradmirałem, przeszedł na 74-działowiec Culloden, potem na kolejne liniowce, zawsze zabierając ze sobą podwójnie teraz protegowanego Jervisa. Saundersowi powierzono morską stronę podboju Kanady w czasie wojny siedmioletniej. Przydzielał Jervisowi rozmaite samodzielne dowództwa, dając mu szansę na wyróżnienie się, z której młody porucznik skwapliwie skorzystał. Zwrócił też na siebie uwagę generała Wolfe, zdobywcy Quebeku. W rezultacie Jervis został „nawigatorem i dowódcą” 15.05.1759 (albo 4.07.1759) wraz z objęciem funkcji kapitana slupa Porcupine. Bardzo prędko – 13.10.1760 - mianowano go komandorem, wraz z powierzeniem dowództwa 44-działowca Gosport. Na szybkość awansu miały wpływ zarówno rzeczywiste zasługi bojowe oddane po obu stronach Atlantyku (przez pewien czas służył we Flocie Kanału pod kontradm. Rodney’em), jak i protekcja.
CDN
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6201
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Śro 16:19, 12 Paź 2011    Temat postu:

Jednak koniec wojny siedmioletniej w 1763 oznaczał dla Jervisa początek 6-letniego okresu przebywania na pół żołdu, na lądzie. Zainteresował się polityką i został gorącym zwolennikiem wigów, do tego przyjacielem największych wrogów króla. Wydawałoby się to samobójczym poczynaniem dla czekającego na zatrudnienie komandora, ale tymczasem w 1765 wigowie przejęli władzę. Przyjaciele nie byli w stanie zadziałać natychmiast, szarpani wewnętrznymi rozgrywkami (w latach 1765-1770 przewinęły się aż trzy różne rządy wigowskie), tym niemniej w 1769 John Jervis został kapitanem 32-działowej fregaty Alarm. Nie popisał się, kotwicząc w pobliżu Marsylii w niebezpiecznym miejscu i prawie stracił okręt 3.03.1770 podczas sztormu (żaglowiec trzeba było naprawiać w Marsylii przez 3 miesiące za niemal 1500 funtów), ale dzięki protekcji – o której twierdził, że jej nigdy nie zaznał – zamiast stanąć przed sądem wojennym, jeszcze zyskał z Admiralicji wielkie pochwały za wysiłki poczynione (oczywiście kosztem załogi) przy remoncie fregaty. Jervis, tak krytykujący króla i gardzący arystokratami, na wiosnę 1771 wziął na pokład swojego okrętu królewskiego syna, księcia Henry oraz rozpływał się w wyrazach uniżoności i oddania dla niego. Jego list z tym związany wręcz ocieka niesmacznym serwilizmem (oczywiście mierząc go dzisiejszą, nie ówczesną miarą). W maju 1772 fregatę wycofano do rezerwy i Jervis znów znalazł się na pół żołdu (wigów odstawiono w 1770 od steru na długich 12 lat). Najbliższe 3 lata wykorzystał głównie na podróżowanie, naukę francuskiego, oglądanie baz okrętowych we Francji, Rosji, Szwecji, Danii, Holandii (robił specjalne mapy!). W stosunku do Francuzów i Rosjan wyrobił sobie ksenofobiczne, bardzo nieprzychylne zdanie, trącące pogardą. Na początku 1774 doczekał się powrotu do aktywnej służby, a 1.09.1775 został dowódcą 80-działowca Foudroyant. Przez pierwsze trzy lata niewiele miał do roboty, ponieważ jego okręt – formalnie należąc do Floty Kanału – stał sobie w Plymouth jako jednostka strażnicza. Ale w 1778 Francja przystąpiła do wojny po stronie Amerykanów i już 27.10.1778 Foudroyant znalazł się w składzie floty adm. Keppela w bitwie pod Ouessant. Jako zapiekły stronnik wigów, Jervis stanął oczywiście po stronie Keppela w serii procesów wynikłych z tego starcia. Nie przysporzyło mu to przyjaciół na dworze, w rządzie i w Admiralicji, jednak umocniło pozycję w marynarce. W 1779 Foudroyant wchodził nadal w skład Floty Kanału, tym razem pod adm. Hardy’m, a Jervis niczym się nie wyróżnił, ale w 1782 przydzielono go do specjalnej eskadry wiceadm. Barringtona, skierowanej przeciwko francuskiej flocie Brestu. Udało mu się 20.04.1782 samodzielnie dogonić nieprzyjacielski 74-działowiec i zdecydowanie go pobić, zmuszając do opuszczenia bandery. Było to pierwsze poważne zwycięstwo od czasu ponownego objęcia (27.03.1782) władzy przez wigów, więc zrobiono z tego starcia epokowy tryumf. Johna Jervisa nagrodzono Orderem Łaźni 29.05.1782, co oznaczało zarazem szlachectwo i pieniądze wystarczające do ożenku. Wybrał żonę znaną z zasad, bogactwa i arystokratycznych koneksji (których rzekomo nie potrzebował), ale nie z urody. Wziął jeszcze udział, pod komendą adm. Howe, w odsieczy dla Gibraltaru, jednak wojna amerykańska wkrótce się skończyła i aktywny oficer szukał sensownego zajęcia – znalazł je w polityce.
CDN
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6201
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Czw 6:31, 13 Paź 2011    Temat postu:

Jervis był posłem w Parlamencie w latach 1783-1794. Zajmował się tam zwalczaniem koncepcji obronnych Pitta, nepotyzmem i brakiem dyscypliny w marynarce, „niepotrzebną” (bo zmniejszającą profity jego i kolegów oficerów) konkurencją kutrów celnych przy chwytaniu szmuglerów oraz innymi sprawami floty, a także popieraniem wigów w niemal wszystkich pozostałych zagadnieniach. Ku zdumieniu kolegów nie chciał jednak ich poprzeć w kwestii zniesienia niewolnictwa, nie czując żadnych oporów moralnych wobec tak ohydnej instytucji. Około 1785 dostał stopień pułkownika piechoty morskiej. Awansował na kontradmirała Niebieskiej Flagi 24.09.1787 (Białej Flagi – 21.09.1790). W 1790, wobec zagrożenia wojną z Hiszpanią, podniósł na krótko flagę na 98-działowcu Prince we Flocie Kanału dowodzonej przez lorda Howe. W grudniu 1792 wnioskował w Parlamencie o lepszą ochronę starych i chorych marynarzy. Został (z przeskokiem) wiceadmirałem Niebieskiej Flagi 1.02.1793 (Białej Flagi - 12.04.1794). Wysłano go jako morskiego głównodowodzącego kombinowanej ekspedycji przeciwko francuskim posiadłościom w Indiach Zachodnich (flagowcem został 98-dz. Boyne) na przełomie lat 1793/1794. Z militarnego punktu widzenia operacja przebiegała wzorowo (korzystając z wielkiej przewagi Brytyjczycy szybko zdobyli Martynikę, Św. Łucję, wysepki Święte, stolicę San Domingo), ale choroby, brak przezorności i brak zrozumienia dla bardzo złożonej politycznie sytuacji na wyspach (gdzie znajdowali się Francuzi-rojaliści, Francuzi-umiarkowani rewolucjoniści, Francuzi-jakobini, wolni kolorowi, niewolnicy) spowodowały utratę części zdobyczy, a przede wszystkim śmierć zastraszająco wielkiej liczby żołnierzy i marynarzy, co spowodowało w listopadzie 1794 odwołanie chorego wiceadmirała. Mimo nadużyć finansowych, jakich on i dowódca oddziałów armii dopuścili się wobec Francuzów, Izba Gmin uchwaliła podziękowanie dla obu, co uniemożliwiło dochodzenie i jeszcze podniosło prestiż Jervisa. Promowany (z przeskokiem) na admirała Niebieskiej Flagi 1.06.1795 (Białej Flagi – 14.02. 1799; Czerwonej Flagi – 9.11.1805). Pod koniec sierpnia 1795 powierzono mu dowództwo Floty Śródziemnomorskiej, które objął z końcem listopada (na Victory).
Widząc oznaki buntów wśród marynarzy i słabości wśród oficerów, Jervis wprowadził system drakońskiej dyscypliny, obejmującej wszystkich. Zyskał poparcie dużej części nastawionych bojowo dowódców (Nelsona, Troubridge’a, Hallowella i innych) oraz głęboką niechęć tradycjonalistów. Abstrahując od moralnej oceny sposobów, w jakich to osiągnął, trzeba koniecznie podkreślić, że za pomocą dyscypliny, ciągłych ćwiczeń żeglarskich i artyleryjskich, dbania o higienę, wyżywienie, środki przeciwszkorbutowe, zapasy, zmienił Flotę Śródziemnomorską w machinę bojową o sprawności dotąd nieznanej w Royal Navy, jądro wielu późniejszych, świetnych sukcesów, zapisując się naprawdę złotymi zgłoskami w historii brytyjskiej marynarki. Niestety, wykazywał przy tym zupełnie niepotrzebne osobiste okrucieństwo i złośliwość – z wielkim upodobaniem wieszał homoseksualistów (gdy inni kapitanowie rozsądniej wyrzucali ich zwyczajnie na brzeg), dla pokazania stanowczości gwałcił świętość niedzieli, skazywał marynarzy na śmierć za napisanie prośby o cokolwiek, podczas bardzo złej pogody kazał zbierać się na „konklawe” kapelanom swojej floty, by drwić z ich nieumiejętności uśmierzenia fal modlitwami lub obserwować brak odporności na chorobę morską, prześladował oficerów chcących się ożenić itd.
CDN
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6201
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Czw 19:22, 13 Paź 2011    Temat postu:

W obliczu radykalnie zmienionej sytuacji politycznej rząd brytyjski nakazał wycofać eskadrę z Morza Śródziemnego, co Jervis uczynił w grudniu 1796. Jednak w lutym 1797 pobił dużo silniejszą flotę hiszpańską koło Przylądka Św. Wincentego, przywracając Wielkiej Brytanii przewagę w tym rejonie. Za to zwycięstwo przyznano mu 23.06.1797 dwa tytuły równocześnie, barona Jervisa oraz hrabiego (earla) St Vincent. Odtąd był w dokumentach określany jako lord St Vincent. Wysłał na Morze Śródziemne jednego ze swoich ulubieńców, kontradm. Nelsona, do pilnowania Tulonu, a po wyruszeniu z tego portu wielkiej ekspedycji egipskiej generała Bonaparte, wzmocnił swojego podwładnego najlepszymi okrętami i ludźmi. Podjął wielkie ryzyko fizyczne (bardzo osłabił swój zespół) i moralne (narażając się dowódcom dużo wyżej uplasowanym na listach niż Nelson), ale zwycięstwo pod Abukirem 1.08.1798 w pełni usprawiedliwiło wszystkie jego posunięcia i decyzje, co doceniono w Anglii. Otrzymał rangę generała-porucznika piechoty morskiej 26.08.1800. Został „tajnym radcą” królewskim (synekura) 20.02.1801. Tym niemniej jego postępowanie względem nielubianych przez siebie oficerów – jak np. komandora Sidneya Smitha, kapitana Thomasa Cochrane i wielu innych, było nielojalne, niesprawiedliwe i, co najgorsze, pełne obłudy, ponieważ lubił w oczy chwalić, a za plecami (w listach do innych) sugerować wszystkie możliwe przestępstwa i wady. Sukces każdego innego admirała brytyjskiego (jak np. Duncana pod Camperdown) wyzwalał w hrabim St Vincent falę zazdrości i potok złośliwości, aby nikt sobie nie myślał, że może dorównać JEMU. Nie oszczędzał nawet tych, którzy przed osiągnięciem jakiegoś wielkiego zwycięstwa zaliczali się do najbliższych przyjaciół. Jego długotrwałe przewlekanie oddania naczelnego dowództwa na Morzu Śródziemnym wiceadm. Keithowi (od grudnia 1798 do sierpnia 1799!) przyniosło szkody w służbie.
W marcu 1800 St Vincent zaakceptował dowództwo Floty Kanału. Swoim zwyczajem rozpoczął od terroru skierowanego przeciwko oficerom i marynarzom, uzyskując wielką poprawę efektywności. Tym niemniej nie wszyscy, nawet wybitni oficerowie, akceptowali jego metody. Collingwood, przyszły zastępca głównodowodzącego pod Trafalgarem, uzyskiwał równie dobre rezultaty prawie bez przemocy, a na pewno bez okrucieństwa. W tym czasie zaczął się też powolny rozbrat St Vincenta z Nelsonem, niegdyś najwierniejszym pretorianinem. Konflikt między nimi narastał powoli – zaczęło się od niegodnego postępowania Nelsona po bitwie pod Abukirem, kiedy dla kochanki zdradzał interesy własnego państwa na rzecz cudzego. Jervis zaręczał go o niegasnącej przyjaźni i szacunku, ale za plecami gwałtownie krytykował, posuwając się nawet do zanegowania zdolności dowódczych przyszłego herosa spod Trafalgaru. Potem obaj wdali się w kłótnie i procesy sądowe o pieniądze z pryzów, które wg wszelkich zasad uczciwości nie należały się ani jednemu, ani drugiemu, tylko Keithowi. Zresztą nowe pokolenie młodych, aktywnych admirałów i komandorów było ogólnie zbulwersowane postawą starego, schorowanego admirała, który bardzo często siedział sobie na lądzie, delegując właściwe dowodzenie zastępcom, a równocześnie skrupulatnie dbał o odprowadzanie do JEGO sakiewki pryzowego. Publicznie zarzucał mu to słynny Thomas Cochrane, a prywatnie – jeszcze słynniejszy – Horatio Nelson.
CDN
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6201
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Pią 17:09, 14 Paź 2011    Temat postu:

Od 18.02.1801 do 15.05.1804 St Vincent sprawował urząd Pierwszego Lorda Admiralicji. Trafnie oceniając kwalifikacje dyplomatyczne Nelsona oddał go na Bałtyku pod dowództwo adm. Parkera. Zostało to jednak przez wszystkich odczytane jako świadome upokorzenie, a kiedy Parker zbytnio się nie wykazał, St Vincent brutalnie i obraźliwie odwołał go do Anglii, by hałasem pokryć własny błąd przy doborze głównodowodzącego. Ze zwycięstwa Nelsona pod Kopenhagą bardzo skorzystał, ale odmówił jego dowódcom złotych medali i w ogóle odrzucał prośby o nagrodzenie jakichkolwiek wskazanych przez niego osób. Nelson znalazł się zresztą w godnym towarzystwie, ponieważ St Vincent odmawiał prośbom książąt krwi! Niestety, piewcy chwały niezłomnego hrabiego starają się nie dostrzegać, że owa walka z nepotyzmem i protekcjonizmem kończyła się, gdy chodziło o krewnych własnych i żony, a więc pozostawała mocno ułomna. Przede wszystkim jednak, na stanowisku Pierwszego Lorda St Vincent poświęcił się wykorzenieniu korupcji i marnotrawstwa panoszących się w stoczniach, prawdziwą wojnę wypowiadając trustowi dostawców drewna. Moralnie miał rację, lecz zabrał się do tego fatalnie. Zamiast najpierw poczynić wielkie zapasy i potem ruszyć na krucjatę z pozycji siły (ekonomicznej), St Vincent od razu ogłosił wszystkich łajdakami. Potem się zdziwił, gdy się okazało, że na lądzie rozkazy w stosunku do cywilów tak nie działają jak na morzu i nie może wieszać bogatych przedsiębiorców pełniąc równocześnie rolę prokuratora, sędziego i kata. Kiedy w 1802 zawarto pokój w Amiens, St Vincent głęboko uwierzył, że to na długie lata koniec wojny z Francją. Rozpuścił załogi, okręty wycofał do głębokiej rezerwy. Prawie zawieszono budowę nowych jednostek, gdy dostawcy drewna rozpoczęli bojkot. By przełamać impas, zdecydował o konstruowaniu małych żaglowców w każdej klasie, dawno przestarzałych typów. Uważał się za zbawcę stoczni i marynarki, pogromcę nieuczciwości, ale naprawdę doprowadził Royal Navy do głębokiego kryzysu, gdy wkrótce zaczęła się nowa faza wojen napoleońskich. W rezultacie spowodował upadek rządu, którego był reprezentantem i zmusił następców do wycofania wszystkich reform. Inna sprawa, że sposób atakowania go przez Pitta (który po prawie 20 latach znalazł okazję do rewanżu) charakteryzował się nieuczciwością i demagogią. Zresztą ów zręczny polityk po dopięciu swego, czyli ponownym zajęciu stanowiska premiera, sam zaproponował St Vincentowi dowodzenie Flotą Kanału. Hrabia, uniesiony honorem (w jego mniemaniu wszystkie stawiane mu zarzuty były fałszywe), odrzucił tę propozycję i zamiast tego patronował zemście swoich popleczników, którym udało się zmusić następcę na stanowisku Pierwszego Lorda do rezygnacji. W decydującym zwycięstwie pod Trafalgarem, osiągniętym przez byłego przyjaciela, St Vincent nie miał już żadnego udziału, ale jego apologeci lubią podkreślać główną rolę starego admirała w stworzeniu narzędzia, którym posłużył się Nelson. Z typową dla siebie małostkowością, odmówił udziału w pogrzebie tego bohatera marynarki. Po śmierci Pitta w styczniu 1806, przyjął od nowego, koalicyjnego rządu stanowisko dowódcy Floty Kanału, mimo podeszłego wieku i trapiących go chorób. Podniósł flagę 8.03.1806 na liniowcu Hibernia. Pilnował Francuzów, narzekał na za duże porcje wieprzowiny wydawane marynarzom i zbyt częste racje świeżej wołowiny (!), krytykował wprowadzenie stopnia podporucznika, a podczas pobytu na lądzie ostro przemawiał przeciwko projektowi zniesienia niewolnictwa, przedłożonemu przez jego własne stronnictwo.
Użyta przy tym argumentacja jest warta przytoczenia, z uwagi na jej głęboką amoralność i absurdalność logiczną: „Okaże się to fatalne dla najlepszych interesów naszego kraju... gdy tylko Francja zawrze z nami pokój, jej pierwszym celem będzie całkowite przejęcie handlu niewolnikami; jeśli jej się to uda, okaże się wkrótce, że weszła w posiadanie SILNIKA, KTÓRY SPOWODUJE UPADEK PRZEWAGI MORSKIEJ NASZEGO KRAJU”.
Pogarszające się zdrowie zmusiło St Vincenta do prośby w marcu 1807 o zwolnienie ze stanowiska, co ostatecznie zaakceptowano 24.04.1808.
CDN
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6201
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Sob 7:10, 15 Paź 2011    Temat postu:

Oddawał się odtąd głównie sprawom prywatnym i wygłaszaniu opinii o innych. Ponieważ w Polsce co najmniej od czasu publikacji powieści Bidwella funkcjonują równocześnie stereotypy wspaniałego St Vincenta oraz biednej lady Hamilton, porzuconej przez wredny naród i wrednego króla, niepomnych tego, co zawdzięczają Nelsonowi, może nie od rzeczy będzie przytoczenie eleganckiego komplementu, którym określił tę damę hrabia St Vincent w liście do przyjaciela: „Ta piekielna suka”.
W Izbie Lordów gwałtownie oponował przeciwko atakowi na Danię w 1807 i przeciwko wysyłaniu brytyjskich wojsk do Portugalii – jak wiadomo, obie operacje przeprowadzono z wielkim sukcesem. Do stycznia 1810 krytykował wszystko i wszystkich, każde zwycięstwo nazywał porażką, a każdą porażkę ogłaszał „katastrofą, jakiej próżno szukać w annałach historii”. Wszystko z winy ministrów – „pełnych ignorancji, niezdolnych, słabych, zaślepionych, którzy doszli do władzy w wyniku wstrętnej hipokryzji, a utrzymywali ją przez szalbierstwo i iluzję”. Łatwo z jego tyrady odgadnąć, że w Wielkiej Brytanii rządzili wówczas (od marca 1807) torysi. Jednak wszystkim politykom było „politycznie” nagradzać dawne zasługi wielkiego i popularnego admirała, więc z rąk tych „szalbierzy” otrzymał rangę generała piechoty morskiej 11.05.1814. Stał się (automatycznie) kawalerem krzyża wielkiego Orderu Łaźni 2.01.1815. W 1818 przeniósł się na pewien czas na południe Francji, dla poratowania zdrowia. Został Admirałem Floty 19.07.1821. Zmarł 13. (lub 14.) 03.1823 w swoim majątku w Rochetts (Essex).
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna -> Okręty wiosłowe, żaglowe i parowo-żaglowe / Pytania, odpowiedzi, polemiki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 149, 150, 151  Następny
Strona 6 z 151

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin