Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna www.timberships.fora.pl
Forum autorskie plus dyskusyjne na temat konstrukcji, wyposażenia oraz historii statków i okrętów drewnianych
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Flotylla z Boulogne
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna -> Okręty wiosłowe, żaglowe i parowo-żaglowe / Artykuły tematyczne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6179
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Czw 16:41, 10 Gru 2020    Temat postu:

XVI.
Jednak w 1803 r. Pierwszy Konsul pogodził się już z koniecznością wykorzystania minimum dwóch, a może nawet trzech pływów, co wydłużyłoby przejście do doby, ale pozwoliło inaczej spojrzeć na potencjał Boulogne i zakres potrzebnych prac. Znalazł też urzędowo optymistycznego (co nie znaczy, że całkiem ślepego na rzeczywistość) inżyniera z departamentu dróg i mostów, o nazwisku Sganzin, i na ogół ufał jego raportom. Mówiły one, że "trzy piąte portu ma głębokość większą niż cztery metry, dzięki czemu jednostki zanurzające się na 6 stóp (2 m) pozostaną na wodzie przez około cztery godziny nadchodzącego pływu i potem następne trzy i pół godziny. Ale blisko połowa dolnego basenu i prawie cały basen górny nie są dość głębokie dla utrzymania szalup kanonierskich na wodzie podczas odpływu". Postanowiono więc uregulować Liane, dodać kilometr nowych nabrzeży, wydłużyć falochrony, wykopać sztuczny basen u południowego brzegu rzeki, przekierować koryto, zbudować groblę ze śluzami dla kontroli poziomu wody. Na razie nie próbowano zmierzyć się z problemem wąskiego, niebezpiecznego wejścia do portu. Wbijanie pali pod nowe nabrzeża i kopanie nowego basenu zaczęto 1.05.1803. Zatrudniono około 3000 ludzi, a Sganzin oszacował zakończenie robót na 8 października. Jednak przeliczono się ze wszystkim. Inżynier sądził początkowo, że wykopanie basenu będzie kosztować w sumie 286846 franków, ale potem chciał 393000 franków miesięcznie (!), mimo taniej siły roboczej w postaci żołnierzy. Forfait wskazywał na bezbronność portu, umożliwiającą Anglikom stałe przerywanie prac i niszczenie ich efektów oraz czyniącą nierealnym pomysł wyprowadzenia stąd głównych sił flotylli. Dlatego wielkim wysiłkiem i kosztem przystąpiono do budowy trzech fortów: jednego tzw. pływającego (na palach, stojącego w centrum wejścia do portu), nazwanego Fort Rouge oraz dwóch na flankach, w odległości 4400 metrów od siebie, ochrzczonych Fort de l'Heurt i Fort de la Crèche. Bonaparte rozkazał, by były gotowe do 7.11.1803, jednak w czerwcu 1803 minister Decrès donosił, że nie tylko będą kosztować minimum 3 miliony franków, ale na dodatek potrzeba trzech lat na ich ukończenie! Wciąż znajdowały się w budowie w lipcu 1804 r. Roboty były ciągle niszczone zarówno przez Royal Navy, jak i ogromne fale sztormowe, a równie stała polityka Bonapartego obiecywania wielkich pieniędzy przedsiębiorcom, kontraktorom i pracownikom, a potem nie płacenia im prawie niczego pod dowolnym pretekstem, szybko odbiła się na tempie prac. Generał wypróbował ten system wielokrotnie z powodzeniem w armii, rujnując dostawców żywności i zaopatrzenia, jednak zawsze znajdował nowych, którym się wydawało, że okażą się bardziej cwani. Prowadziło to do rozwoju złodziejstwa z obu stron, bowiem niektórzy podpisywali kontrakty tylko po to, by wziąć pierwszą zaliczkę i zniknąć. Aby zniechęcić chociaż Anglików, jeśli nie dało się powstrzymać sztormów, Pierwszy Konsul zarządził 4.09.1803, by w obronę budowanych fortów zaangażować gotowe już szalupy kanonierskie, łodzie kanonierskie, moździerzowce i kaiki, zakotwiczone w linii, dodając detale po raz kolejny zdradzające jego ignorancję w sprawach morskich. Ale nie ograniczał się do Boulogne.

[link widoczny dla zalogowanych]
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6179
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Pią 12:49, 11 Gru 2020    Temat postu:

XVII.
W połowie września 1803 r. Bonaparte zażądał od gen. Soulta opinii na temat możliwości budowy przejściowego portu schronienia dla jednostek flotylli w pobliżu fortu Tour de Croy, wzniesionego w XVIII w. na niewiele wystającej z morza skale przy Wimereux, niedaleko na północ od Boulogne. Soult powierzył zadanie generałowi brygady Bertrandowi, a ten złożył pozytywny raport. Jego zdaniem rzeka Wimereux miała blisko ujścia głębokość 6 stóp na dystansie 900 stóp, a chociaż samo ujście było szerokie tylko na 4 stopy, to 200 ludzi pracując codziennie mogłyby w ciągu miesiąca wystarczająco pogłębić je i poszerzyć. Zdanie generałów armii wystarczyło innemu generałowi armii, Bonapartemu, który chciał mieć tam zapewnioną ochronę dla 40-50 kanonierek. Chociaż prawdziwi fachowcy odradzali Pierwszemu Konsulowi urządzanie portu w Wimereux z uwagi na okoliczne bagna, stałe zamulanie i komary przenoszące choroby, on przecież nie mógł się mylić, więc nie tylko nakazał 21.10.1803 przygotować ten port, ale oszacował, że wszystkie prace powinny być zakończone w ciągu sześciu tygodni. Z właściwym sobie rozmachem i nonszalancją zmienił w rozkazie liczbę kanonierek, jakie miały się tu zmieścić, z 40-50 na 150. Roboty - obejmujące wzniesienie falochronów o długości 640 m i wykopanie obok rzeki odcinka długiego na 420 m, a także wykonanie basenu portowego - potrwały sześć miesięcy, a chociaż z wielką pompą uroczyście otwarto port 16.03.1804 (zwyczaj urządzania celebry z okazji fikcji przejęli potem komuniści, a teraz lubują się w nim miłościwie nam panujący), był stale zapiaszczany; podstawowe prace musiano kontynuować jeszcze wiosną 1805 r., osuszenie bagien nie udało się w ogóle do końca pierwszego cesarstwa.

[link widoczny dla zalogowanych]

Lekceważąc opinię inżynierów Bonaparte kazał powiększyć porty w Étaples i Ambleteuse, ponieważ leżały w dogodnych dla niego miejscach. Ambleteuse nie miało ani naturalnej redy, ani mola, ulegało też ciągłemu zamulaniu. Jednak miejsce to wydawało się dogodne w 1801 r. dla kadm. Latouche-Tréville'a, a poza tym Pierwszy Konsul wygrzebał raport inżyniera z 2.02.1794, w którym zalecano budowę redy za sumę 35 milionów liwrów! Bonaparte zadekretował 21.07.1803 o przystąpieniu do budowy portu, gdzie mogłoby się bezpiecznie chować 50 łodzi, chociaż wkrótce zażądał, by służył dla 100 jednostek. Odrzucił plan inżyniera Sganzina dotyczący naprawy sytuacji, jako zbyt kosztowny i wymagający zbyt dużo czasu do realizacji, by potem pod naciskiem rzeczywistości wrócić z opóźnieniem do tego projektu i zgodzić się na koszty, po stracie trzech miesięcy. W ostatecznej wersji projektu miał to być port zbiórki 250-300 kanonierek. Jednak wydatki strasznie przerosły szacunki, więc dla oszczędności generał skierował do quasi-przymusowych robót 3300 żołnierzy, którym nie zamierzał godziwie płacić, skoro wystarczał jego rozkaz. W rezultacie, w niezdrowych warunkach ciężko chorowali i umierali, a roboty jeszcze bardziej się opóźniały, ciągnąc się przez całą zimę. Bonaparte kazał Sganzinowi skończyć wszystko do końca grudnia 1803 r., prace trwały nadal w końcu stycznia 1804 r. Ostatecznie także i w Ambleteuse nie dało się niczego budować, gromadzono tu jedynie część jednostek.

[link widoczny dla zalogowanych]
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6179
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Sob 17:17, 12 Gru 2020    Temat postu:

XVIII.
W Étaples rzeka Canche dawała tylko mały i płytki port naturalny. Ławice piaskowe u ujścia tej rzeki stale się przemieszczały. Podczas odpływu zostawało tu tylko 3 stopy wody. Zatoczka była całkowicie otwarta na oceaniczne wiatry. Nie mogły w niej kotwiczyć żadne jednostki o zanurzeniu przekraczającym 4 m. Przez 20 dni każdego miesiąca kanonierki, także małe, leżałyby praktycznie na piaszczystym dnie. Nie istniały nabrzeża. Nawet kadm. Latouche-Tréville'a wyrażał się negatywnie o Étaples jako potencjalnej bazie dla jednostek flotylli. Sganzin twierdził że w aktualnym wtedy stanie byłoby niebezpieczne skierować do tego miejsca dywizjon kanonierek (27 sztuk). Teoretycznie dałoby się tam łatwo urządzić port na 350 takich jednostek, ale stałyby na piaszczystych ławicach i brzegach, trudne do zwodowania, Inżynier konkludował, że obecnie zatoka Étaples nie daje żadnych udogodnień ani osłony jednostkom flotylli i nie nadaje się na port zbiórki, jednak przyznawał, że przy użyciu wielkiej siły roboczej i pieniędzy można by uczynić port i część rzeki Canche użytecznymi. Pierwszy Konsul nie przejął się zupełnie, jako cudaczny argument wysuwając fakt, że sto lat wcześniej, w 1708 r., adm. George Byng wysadził tu żołnierzy z 60 transportowców wojska. Teraz Bonaparte kazał wybudować drogę, która połączyła Boulogne z Étaples z dala od morza i uczynił z tego ostatniego ważny port zbiórki jednostek flotylli.

[link widoczny dla zalogowanych]

Pierwszy Konsul chciał też rozbudować Wissant, ale tu uwierzył Sganzinowi, że koszty będą zaporowe. W przypadku Calais istniejąca infrastruktura (800 metrów gotowych nabrzeży) i baza (wielkie magazyny) bardzo zachęcały, jednak istniejący port był za mały, reda całkowicie niechroniona przed wiatrami i ostrzałem nieprzyjaciela, piaszczyste mielizny i dno rzeki stale się przemieszczały, a zmiana tego stanu rzeczy wymagałby zbyt wielkich nakładów i czasu. Im dalej na północny wschód, tym trudności bardziej się mnożyły. W Nieuwpoort nie tylko port był mały i niemal wysychający podczas odpływu (zostawały tylko 3 stopy wody), reda nie chroniona przed atakiem z morza, lecz na dodatek ludność nie uważała się za Francuzów i nie zamierzała współpracować z okupantami. Podobne kłopoty napotkano w Gravelines. Ostenda przysporzyła Francuzom mieszanych wrażeń - "mieszkańcy nie mówili po francusku i byli nastawieni wrogo do Francji" (jak sformułowano w raporcie inżynierów), za to dobry i głęboki port mógł pomieścić masę jednostek i miał rozbudowaną infrastrukturę, chociaż niebronioną redę. Zdecydowano się więc wznieść baterie 36-funtówek na wałach i pirsach, a zrujnowaną przez wojnę ludność zachęcić do sprawy Francji przez zrabowanie 28 stojących tam statków prywatnych i ogołocenie żaglowców ze wszystkiego, co mogło się przydać dla wyposażania flotylli.
Bonaparte wiązał duże nadzieje z Vlissingen, gdzie istniał duży i wygodny port, w świetnym stanie. Problemem było to, że jego brutalna i bezwzględna polityka wobec "sojuszników" pozbawiła te tereny armat, wojsk i kanonierek, zostawiając bezbronne wobec ewentualnych uderzeń Brytyjczyków. Zresztą, chociaż on sam próbował czasem zachowywać pozory, jego podwładni bez osłonek pisali o "podbitych terytoriach", nie zachęcając Holendrów do współpracy.
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6179
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Nie 18:55, 13 Gru 2020    Temat postu:

XIX.
W 1803 r. głównymi portami zbiórki pozostawały Boulogne, Ambleteuse i właśnie Étaples. Jednak potem ich możliwości okazały się daleko niewystarczające, więc Bonaparte dodał do ich liczby sześć nowych - Ostendę, Nieuwpoort, Dunkierkę, Gravelines, Calais, Wissant, a w rezerwie trzymał Hawr i Dieppe, do których dopiero w 1805 r. dołączyło Wimereux. Oprócz swojej roli jako punktów gromadzenia jednostek flotylli, Hawr, Cherbourg, Calais, Dunkierka, Boulogne i Antwerpia zostały wytypowane (we wrześniu 1803 r.) na porty wyposażeniowe.
Wszystko to jednak było wciąż za mało, więc w system budowania kanonierek w różnych miejscach (czasem zupełnie zaskakujących, jak na Renie, Łabie, Wezerze, Skaldzie, w Orleanie i Tours!), wyposażania ich nad morzem i odsyłania do Boulogne wprzęgnięto ponadto Bergues, Liège, Brugię, Gandawę, Fécamp, Saint-Valéry-en-Caux, Honfleur, Caen i Hamburg.

[link widoczny dla zalogowanych]

Forsowane przez Bonapartego tempo budowy spowodowało ogołocenie z drewna wszystkich magazynów państwowych i wytrzebienie lasów w pobliżu stoczni na długo przed osiągnięciem celu. Drewno było w tamtych czasach wciąż podstawowym materiałem budulcowym, nawet w infrastrukturze portowej, więc jego brak hamował wszystkie roboty. W tym tkwiła też jedna z ważnych przyczyn, dla których prace nad udoskonaleniem portu w Boulogne nie zostały w tamtych latach ukończone. Stocznie, zwłaszcza prywatne, cierpiały ponadto na brak rąk do pracy, ponieważ w państwie, którego sensem istnienia była wojna, a gigantyczna armia podstawą rządów Pierwszego Konsula, priorytety przesuwania i zatrudniania mas ludzkich podlegały innym kryteriom. Jeśli już ktoś miał potrzebne materiały i robotników, mógł wyjść na tym jeszcze gorzej - stocznie w Nantes zgodnie z podpisanym kontraktem dostarczyły trzy szalupy kanonierskie i trzy łodzie kanonierskie wg projektu Forfaita, z kompletnym wyposażeniem, takielunkiem i uzbrojeniem, ponadto wyposażyły 35 szalup kanonierskich, 18 łodzi kanonierskich i 11 pinas. Jednak rząd nigdy im nie zapłacił, więc zbankrutowały.
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6179
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Pon 22:57, 14 Gru 2020    Temat postu:

XX.
TRANSPORTOWCE
Ponieważ mimo ogromnych wysiłków nie było szans na zbudowanie wszystkich jednostek zgodnie z planem, prędko zdecydowano się na uzupełnianie ich puli przez zakupy i rabunek (kamuflowany elegancką nazwą rekwirowania) gotowych żaglowców i łodzi, na co dzień używanych do innych celów. Wśród nich wymieniano wszelkiego rodzaju łodzie i stateczki rybackie (nazywane przez Francuzów korwetami rybackimi), jak łodzie z Blankenberge (widziano w nich transportowce bagażów Armii Wybrzeży Oceanu) oraz z Dieppe (do przewozu artylerii polowej), korwety do transportu koni, bombardy (moździerzowce) z Belgii i Holandii. Pani Sophie Muffat znalazła nawet, że Bonaparte kazał kupić w Holandii za 200000 franków statki wielorybnicze, ale przepadły gdzieś po drodze i nigdy nie dotarły do Boulogne.

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

Pierwszy Konsul przykładał dużą wagę do dysponowania na Wyspach Brytyjskich także znaczącymi oddziałami kawalerii. Łodzie kanonierskie nie stanowiły tu rozwiązania, ponieważ przewożone na nich konie miały tylko tworzyć zaprzęg dla również transportowanych armat polowych. Promy okazały się tak fatalne żeglarsko, że i na nich trudno było polegać. Panaceum szukano w zaangażowaniu cywilnych transportowców koni (Francuzi nazywali je "stajniami" - écurie), przeróbce rybackich szmak i innych łodzi pod kątem przewozu wierzchowców, pasz, zapasów. Skonstruowanie okrętu, na który większa ilość zwierząt mogłaby wchodzić po rampach, sprawnie przemieszczać się do swoich boksów, a podczas desantu szybko wydostawać się na brzeg gotowa do akcji, było zawsze trudnym zadaniem (można zobaczyć po sąsiedzku temat o takich transportowcach). Natomiast normalny transport koni w ładowniach, umieszczanych w nich i wydobywanych za pomocą improwizowanych dźwigów, już takich problemów nie przedstawiał. Nawet zwykły kuter jednomasztowy (oczywiście przystosowany przez przygotowanie we wnętrzu kadłuba boksów na śródokręciu) mógł wozić 6 zwierząt.

[link widoczny dla zalogowanych]
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6179
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Wto 17:58, 15 Gru 2020    Temat postu:

XXI.
Pierwotnym zamysłem Bonapartego było, aby flotylla do transportu koni składała się z czterech dywizjonów po 27 łodzi w każdym, co miało umożliwić zabranie 2160 wierzchowców (średnio po 20 na jednostkę). Osiągnięcie tego sprawiało trudności, a i tak absolutnie nie zadowalało. Ostatecznie Pierwszy konsul uznał konieczność przewiezienia 6000 koni i dużo większej liczby kawalerzystów z siodłami na plecach - ci bez wierzchowców mieli je sobie wyłapać w Anglii.
Z bardziej egzotycznych jednostek flotylli bulońskiej Bonaparte wspominał o posiadaniu w Boulogne sześciu chaloupes à l'espagnole. Być może były to te "kanonierki wg modelu hiszpańskiego", których bezskutecznie domagał się w 1801 r. Latouche-Tréville, ale nie udało mi się znaleźć o nich bliższych informacji.
Z wielu różnych względów szczególne zainteresowanie budziły też konstrukcje holenderskie. Płytkość wód niderlandzkich od wieków zmuszała szkutników tamtego rejonu do budowania jednostek o małym zanurzeniu i przeciwdziałania wadom takiego rozwiązania. Udział we wszystkich rodzajach aktywności morskiej nie pozwalał im poprzestawać na wykorzystywaniu małych łódek, płaskodennych szkut czy promów. Często potrzebowali pełnomorskich jednostek o bardzo dużej rozpiętości wymiarów, mimo tego nie zanurzających się tak mocno jak te zagranicznych rywali. Musieli wypracować rozwiązania systemowe i mieli w tym zakresie wielkie doświadczenie. Poza tym pozyskiwanie jednostek cywilnych dla Bonapartego wiązało się często ze zbójeckim rabunkiem albo taką formą kupna, w której sprzedający oddawał swoje rzeczy, a w zamian dostawał obietnicę pieniędzy. Znacznie dogodniej było okradać obcy naród niż własny. Lecz Pierwszy Konsul nie zamierzał na tym poprzestać.
Poinformował 30.11.1803 rząd satelitarnej Republiki Batawskiej, że on na naczelnego dowódcę ICH FLOTYLLI mianował sobie kontradmirała Carela Hendrika Verhuella, fanatycznego frankofila i bonapartystę. Ta flotylla batawska miała stać się częścią flotylli z Boulogne i wziąć udział w wyprawie przeciwko Anglii. Bonaparte zażądał, by Holendrzy dostarczyli 100 szalup kanonierskich i 250 łodzi kanonierskich, zdolnych do przewiezienia 36 tysięcy żołnierzy, ich wyposażenia, artylerii oraz 1500 koni. Czyli w projekcie Pierwszego Konsula naród dwumilionowy miał na swój koszt zaopatrzyć "sprzymierzony" naród 28-milionowy w ponad połowę największych jednostek flotylli. Żądanie było tak niesłychane, że nawet Verhuell zdecydował się zaprotestować, oczywiście daremnie. Bonaparte pisywał także bezpośrednio do niego i wciąż był niezadowolony, mimo że ogromnym wysiłkiem, dla zaspokojenia francuskich potrzeb w zakresie artylerii, Verhuell zredukował pod koniec 1803 r. całą czynną marynarkę własnego kraju do trzech jednostek. W styczniu 1804 r. minister marynarki i kolonii Decrès, odbył podróż inspekcyjną po holenderskich portach i nie mógł się dość nachwalić "zapału, energii i wytrwałości Verhuella". Mimo tego Pierwszy Konsul sam albo za pośrednictwem Talleyranda bombardował holenderskiego kontradmirała częściej niż co dwa tygodnie kolejnymi histerycznie formułowanymi pretensjami. Chociaż Holendrzy już pod koniec 1803 r. utrzymywali, że dostarczyli 108 lub 110 transportowców koni, Bonaparte pieklił się w styczniu 1804 r. jakoby nie dostał żadnego z nich. W końcu jednak wysiłki Verhuella przyniosły pożądany przez władcę obcego państwa rezultat, chociaż rujnujący własną ojczyznę. Pierwsza grupa flotylli batawskiej wyruszyła z Vlissingen 5.03.1804, by w ciągu kilku miesięcy dotrzeć do Ambleteuse. Holendrzy ponosili straty (jak np. 15-17.05.1804, podczas brawurowego ataku Williama Sidneya Smitha, gdy także noszący flagę Verhuella prom Ville d' Anvers musiał sztrandować i z trudem uniknął zniszczenia), ale ostatecznie zasilili Pierwszego Konsula ogromną liczbą potrzebnych jednostek. Bonaparte był zachwycony. Verhuell, teraz już wiceadmirał, nadal formalnie dowodził holenderską częścią flotylli z Boulogne w 1805 r., chociaż faktycznie przeprowadzał kolejne grupy kanonierek.
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6179
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Czw 7:33, 17 Gru 2020    Temat postu:

XXII.
Znamy konstrukcję wielu takich jednostek, lecz - jako że budowano je i użytkowano w różnym czasie i miejscach - trudno o pewność, czy były tożsame z tymi przekazanymi Francuzom albo stanowiły ich kopie. Holenderska szalupa-kanonierka z około 1800 r., mimo rozbudowanego takielunku (dwumasztowy szkuner z rejowymi marslami na obu masztach, bomami przy obu żaglach głównych i aż trzema sztakslami dziobowymi) reprezentowała wszystkie cechy typowej kanonierki wiosłowej: płytkość kadłuba, niewielkie zanurzenie (około 118 cm), mocno spłaszczone dno, ciężkie działa strzelające tylko równolegle do osi głównej (dwa na dziobie; jedno z tyłu, wystawiane ponad niską tylnicą). Przy niskiej dziobnicy i daleko wysuniętym do przodu kratownicowym dziobie mocno przypominała 28-metrową miniaturę galery, mając na dodatek 23 wiosła na burcie. Dwumasztowy szkuner o płytkim kadłubie, zbudowany w Amsterdamie w 1803 r., charakteryzował się bardzo szerokim, tępym dziobem z dwoma działami umieszczonymi równolegle do bukszprytu i strzelającymi po bokach dziobnicy oraz jednym działem wystawianym nad tylnicą przez centralną furtę rufową, zupełnie jak w szalupie kanonierskiej Forfaita. Kadłub w jeszcze większym stopniu niż na tamtej wyróżniał się kompletnym pokładem jednostki pełnomorskiej, z lukami, zejściówką, świetlikiem, pompami, kołem sterowym, kołowrotem itp., ponadto w furtach burtowych stały cztery karonady, krótkie denniki przechodziły w silnie zaokrąglone obła, zanurzenie było dość duże (na rufie wynosiło blisko 2 m). Jest jasne, że projektant tej kanonierki położył nacisk na napęd żaglowy oraz podniesienie dzielności morskiej.

ORGANIZACJA
Chociaż organizacja flotylli bulońskiej w najważniejszym okresie odzwierciedlała w pewnej mierze fikcję, którą sam siebie karmił Bonaparte, dodając i mnożąc nieistniejące jednostki, to jednak jest interesująca i pomyślana z pedanterią cechującą Pierwszego Konsula. Dowódcą został mianowany 15.07.1803 admirał (bardzo rzadko nadawany stopień za rządów Napoleona Bonaparte, co też świadczy o wadze, jaką władca przykładał do flotylli) i minister marynarki z lat 1798-1799, Étienne-Eustache Bruix. Po wybudowaniu na terenie niemal połowy Europy, a wyposażeniu w bardziej zawężonej liczbie portów, kanonierki i transportowce miały ostatecznie - przez różne punkty etapowe - docierać do głównych miejsc zbiórki. Dla flotylli stricte bulońskiej oprócz samego Boulogne były to Étaples i Ambleteuse, czyli porty najbliższe temu pierwszemu (poza Wimereux, które zaczęło na serio pełnić taką rolę dopiero w 1805 r.). Jednak nazwa ta, dla wygody szeroko używana w literaturze do dzisiaj, nie odpowiadała rzeczywistości już latem 1803 r. Pierwszy Konsul wiedział, że nie wyprowadzi tak ogromnych sił ani z jednego portu, ani przy jednym pływie, jak mu się kiedyś marzyło. Dla niego to zresztą nie była flotylla bulońska, tylko Flotylla Narodowa. Podzielił ją na cztery ugrupowania. Skrzydło holenderskie, z kwaterą główną we Vlissingen, miało składać się ze 100 szalup kanonierskich i 200 łodzi kanonierskich. Niezależnie od nich prawe skrzydło, bazujące w Ostendzie i Nieuwpoort, tworzyło (przynajmniej na papierze) 300 łodzi kanonierskich zdolnych do przewiezienia 30000 ludzi. Centrum, z portami w Dunkierce, Gravelines i Calais, miało mieć przynajmniej taką samą siłę. Skrzydło lewe, zdecydowanie najważniejsze, obejmujące jednostki zgrupowane w Wissant, Ambleteuse, Boulogne i Étaples, liczyło 30 promów, 300 szalup kanonierskich, 300 łodzi kanonierskich, 50 kaików, 700 pinas i 1000 transportowców. Bonaparte uważał, że te 3280 jednostek może przewieźć przez kanał La Manche 100000 żołnierzy, 3000 koni i 125 dział polowych (lub odnosił te liczby tylko do lewego skrzydła, tworzonego w teorii przez 2380 jednostek). Nie zdawał sobie sprawy, że jest oszukiwany - kanonierki zbudowane dla flotylli z 1801 r., pokazywane mu w Boulogne jako dobre, w rzeczywistości prawie w całości nie nadawały się do dalszej służby (były przegniłe lub zniszczone poza możliwościami sensownych remontów) - i że oszukuje sam siebie.
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6179
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Pią 9:45, 18 Gru 2020    Temat postu:

XXIII.
Kazał sporządzać szczegółowe spisy jednostek: tych zbudowanych, ale jeszcze nie wyposażonych; tych w trakcie konstrukcji; zbudowanych, wyposażonych i uzbrojonych; przebywających w portach zbiórki; znajdujących się w trakcie przemieszczenia między jednym portem a drugim; kotwiczących w portach przejściowych; zdobytych przez nieprzyjaciela, straconych w wyniku działania sił przyrody lub uznanych za niezdatne do użytku; zatrudnianych chwilowo do innych zadań specjalnych. Tyle tylko, że przy takim natłoku rozkazów, strumieniu depesz z żądaniami - wysyłanych przez niego zanim do adresatów zdążyły dotrzeć poprzednie - bezustannym zmienianiu zdania, te spisy w znacznej mierze nakładały się na siebie. Dodawał więc sobie jednostki, które się dublowały, albo nawet występowały w trzech różnych spisach, będąc fizycznie jedną grupą. Ignorował też inne, niewygodne aspekty rzeczywistości - on, tak samo jak najwybitniejsi admirałowie brytyjscy (Jervis, Nelson) nie miał wątpliwości, że całe te tysiące drobnoustrojów niczego nie zwojują, jeśli ich przejścia przez kanał La Manche nie osłonią prawdziwe okręty, przede wszystkim liniowce. Jednak o ile można wymusić budowę jednostek i wydusić pieniądze od narodów podbitych, nie da się sztucznie wyhodować marynarzy. Bonaparte nigdy nie chciał się pogodzić z tą podstawową różnicą między ówczesną armią, do której mógł przymusowo wcielić setki tysięcy nierozgarniętych chłopów i pognać ich do ataku na bagnety nawet bez wcześniejszej nauki strzelania, nie mówiąc o innych umiejętnościach, a flotą żaglową, wymagającą fachowców prawie na każdym stanowisku, na dodatek obeznanych na co dzień z morzem, a nie pokładających się od choroby morskiej już na redzie. Dlatego nie przyjmował do wiadomości, że we wrześniu 1804 r. ponad 200 kanonierek flotylli, konstrukcyjnie sprawnych, stało bez wyposażenia i załóg, które trzeba było odesłać do Brestu, by mogły się z niego ruszyć liniowce osłony.
Biorąc swoje złudzenia za rzeczywistość, Pierwszy Konsul podzielił flotyllę (ściśle biorąc, struktura ta występuje w depeszy ministra marynarki Decrèsa z 22.08.1803, ale napisanej w Saint Cloud, czyli podyktowanej przez Napoleona) na 12 dywizjonów szalup kanonierskich. Każdy dywizjon składał się z trzech sekcji (batalionów) po 9 jednostek, co dawało razem 324 sztuki. Każdej szalupie kanonierskiej przypisana była jedna duża i jedna mała pinasa. Łodzie kanonierskie i pozostałe duże pinasy, podzielone na 16 dywizjonów, grupowały 864 jednostki (średnio 54 w dywizjonie). Do tego dochodziło 112 uzbrojonych łodzi rybackich i 60 "łodzi wielkiego modelu", cokolwiek by to nie miało oznaczać (promy, kanonierki "hiszpańskie", korwety rybackie?). Wyliczenie daje 2008 jednostek, tyle że wtedy naprawdę było ich około połowy tej liczby. Gdy Forfait przedstawił mu realną siłę flotylli bulońskiej, Bonaparte dalej fantazjował, że to generalny inspektor się myli, a on ma jeszcze wielkie rezerwy w tych papierowych kanonierkach.
Niezależnie od fałszywych na tym etapie liczb i błędnego - typowego dla generała armii - wyobrażenia, że jednostki o tak zróżnicowanej dzielności morskiej, prędkości i odmiennych właściwościach żeglarskich mogłyby faktycznie przemieszczać się sprawnie po otwartym morzu i uderzać na przeciwnika w skomplikowanych, mieszanych zespołach, narzucona organizacja miała wiele zalet. Przede wszystkim zmieniała bezładne kłębowisko tysięcy kanonierek w uporządkowaną strukturę, gdzie każdy znał swoje miejsce i zależność służbową. Tworzyła ogromne zaplecze oficerów i podoficerów, na początku pochłoniętych sprawami porządkowymi, ale szybko przechodzących do szkolenia swoich ludzi w walce, manewrowaniu i niezbędnych czynnościach żeglarskich. Dawała możliwość racjonalnego doboru szlaków komunikacyjnych dla dowozu wyposażenia, żywności, gotówki itd. Pozwalała na przypisanie oddziałów Armii Wybrzeży Oceanu, przewidzianej do lądowania na Wyspach Brytyjskich, do określonych departamentów, miejsc zakwaterowania itp. Nadawała temu morsko-lądowemu, wiecznie improwizowanemu chaosowi ramy pozwalające na sterowanie nim i dość jasno określające odpowiedzialność personalną.
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6179
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Nie 13:46, 20 Gru 2020    Temat postu:

XXIV.
Zamiłowanie każdego wojskowego do stukania obcasami i salutowania sprawiło, że marynarze flotylli jako pierwsi w marynarce francuskiej otrzymali mundury. W epoce żagla, kiedy sprawność manewrowania wielkimi okrętami wymagała, aby żeglarze byli ubrani jak najbardziej swobodnie i praktycznie - biegali po wantach, rejach, marsach, ciągnęli smołowane liny, ładowali działa w ukropie i duchocie ciasnych międzypokładów, obryzgani krwią kolegów, a nie naciskali przyciski na konsolach - nikt rozsądny się nie kwapił do wprowadzania guzików, których połysk dałoby się kontrolować na musztrach. Jednak to gniewało każdego rasowego oficera armii, a armia napoleońska stanowiła najbardziej papuzie zgrupowanie w dziejach Europy. Nic dziwnego, że Pierwszy Konsul uznał stworzenie osobnej formacji kanonierek (o kiepskich własnościach żeglarskich, zazwyczaj o niskich masztach) za idealną okazję do wtłoczenia także marynarzy w buty z mosiężnymi klamrami i w kurtki z mosiężnymi guzikami, by mieli co czyścić w wolnych chwilach i czym stukać na widok zwierzchnika. Także pod tym względem historia potoczyła się w wyznaczonym przez niego kierunku.
We wrześniu 1804 r. sekcja flotylli skoncentrowana w Étaples liczyła 274 jednostki pod rozkazami gen. Courarda. W Boulogne siłami centralnym (324 jednostki) dowodził kadm. Lacrosse, mając obok siebie 323 jednostki kadm. Magona. W Wimereux znajdowała się rezerwa (97 jednostek) pod kapitanem Daugier, w Calais było 81 jednostek. W Hawrze, Cherbourgu i Breście stało 196 sztuk.
Niestety, nad losami Flotylli Narodowej ciążyła osobista nieodpowiedzialność Bonapartego, jego pycha i brak wiedzy żeglarskiej. Na lądzie był geniuszem militarnym i śmiało mógł zarówno lekceważyć zdanie swoich podwładnych, jak ich strofować. Na wojnie morskiej nie znał się wcale i aby ją sensownie prowadzić, musiałby słuchać swoich admirałów, co w systemie władzy JEDYNEGO PANA I WŁADCY, NAJMĘDRSZEGO ZE WSZYSTKICH, byłoby nie do pomyślenia nawet gdyby im ufał i ich poważał. A to ostatnie też nie miało miejsca. Francja pozbyła się podczas rewolucji prawie wszystkich zdolnych oficerów marynarki, zaś najlepsi z tych co zostali, robili kariery głównie dzięki samochwalstwu i czołobitnemu poparciu dla poczynań Pierwszego Konsula. Nie mogli zatem być jego mentorami nawet w tematyce, w której on całkiem "pływał".

19 lipca 1804 r. Bonaparte przybył ze świtą z Paryża do Boulogne, aby dokonać inspekcji wojsk, jednostek Flotylli Narodowej oraz znajdującego się na ukończeniu nowego portu. Zatrzymał się w domu Pont de Briques, który posłużył mu za kwaterę. Następnego ranka wysłał jednego z adiutantów do admirała Bruixa z rozkazem, aby ten wyprowadził z redy około 60 kanonierek, dołączając do innych dywizjonów z pełną obsadą żołnierzy i artylerii, ponieważ on życzy sobie obejrzeć rewię morską. Chciał sprawdzić w praktyce użyteczność nowych urządzeń portowych i sprawność flotylli. Ku jego zdumieniu, adiutant wrócił z wiadomością, że admirał odmówił wykonania rozkazu. Rozrywany wściekłością Pierwszy Konsul natychmiast kazał stawić się Bruixowi "przed swoim obliczem". Po usłyszeniu wyjaśnień, że zanosi się na okropny sztorm, więc nie ma sensu ryzykować niepotrzebnie życia tak wielu ludzi, oświadczył z pasją, że tylko do niego należy ocena skutków wydawanych rozkazów, a inni mają je ślepo wykonywać. Jeszcze nie koronował się na cesarza, lecz już uwierzył we własną nieomylność i pozostawanie ponad prawem całego świata; jeszcze nie doszedł do jawnego głoszenia, że śmierć miliona Francuzów jest niczym, jeśli dokonała się dla jego chwały, ale już gardził życiem zwykłych żołnierzy. Gdy Bruix podtrzymał swój sprzeciw, mało go nie pobił, pozbawił dowództwa i zesłał do Holandii. Zbrodniczy rozkaz wykonał kadm. Magon (za co dostał komandorię Legii Honorowej 16.08.1804), a efektem głupoty i pychy Bonapartego było rozbicie i zatopienie kilkudziesięciu szalup kanonierskich, łodzi kanonierskich i pinas oraz tragiczna i całkowicie bezsensowna śmierć około 400 marynarzy i żołnierzy.
Wielbiciele Napoleona i propagatorzy tezy o "perfidnym Albionie" lubią opowiadać, jak to porażka wiceadm. Nelsona w dwóch atakach na flotyllę z Boulogne w sierpniu 1801 r., w których Brytyjczycy stracili - wg francuskich (!) relacji - 12 łodzi okrętowych, 44 zabitych i 126 rannych, jest porównywalna z bitwą pod Abukirem (straty francuskie to 11 okrętów liniowych, 2 fregaty, 1700 zabitych, 1500 rannych, 3000 wziętych do niewoli), a nawet bitwą po Trafalgarem (Francuzi stracili 18 liniowców, 2600 zabitych i rannych, kilka tysięcy wziętych do niewoli), i "była główną przyczyną zawarcia pokoju w Amiens", natomiast całkowicie ignorują fakt, że ich bożyszcze potrafił jednorazowo zatopić kilkadziesiąt kanonierek tej flotylli i zabić minimum 200 a może nawet 400 własnych ludzi, BEZ OGLĄDANIA NIEPRZYJACIELA.
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6179
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Pon 11:56, 21 Gru 2020    Temat postu:

XXV.
ARMIA INWAZYJNA
Armia przewidziana do wysadzenia na Wyspach Brytyjskich nie stanowi przedmiotu moich zainteresowań, ale jej podział już tak, ponieważ łączy się z organizacją flotylli bulońskiej. Podobnie jak pod natłokiem myśli Bonapartego i naciskiem obiektywnych okoliczności stale zmieniały się dyspozycje odnośnie rozlokowania jednostek pływających oraz ich rzeczywiste rozmieszczenie, tak i dyslokacja żołnierzy ulegała licznym zmianom. Pierwszy projekt przedstawił marszałek Berthier 23 maja 1803 r. Przewidywał on utworzenie pięciu głównych ośrodków (obozów) - w Holandii, Saint-Omer, Paryżu, Koblencji i koło Brestu. Po mniej niż dwóch tygodniach projekt ten wyrzucono do kosza i zarządzono utworzenie trzech centrów armii - w Saint-Omer, Arras oraz Compiègne. Dwa dni później (!) Pierwszy Konsul całkowicie zmienił zdanie i nakazał przygotowanie sześciu obozów dla 78 batalionów: w Holandii, Gandawie, Saint-Omer, Compiègne, Saint-Malo i Bayonne, ogłaszając - jak zwykle - że to "ostateczny" plan. Berthier rzucił się do żmudnej pracy sztabowej związanej z takim rozlokowaniem wojsk, transportem itd. po to tylko, by się dowiedzieć 28 sierpnia, że z "ostatecznego" planu Bonaparte wyrzucił połowę miejsc, a zgrupowania miały mieć teraz miejsce w Saint-Omer, Brugii, Compiègne i Bayonne. Już następnego dnia (!) z projektu zniknęło Bayonne. Wyznaczono dowódców trzech pozostałych korpusów. W Brugii generał Davout miał stać na czele trzech dywizji, w Saint-Omer znajdowało się centrum gen. Soulta i jego czterech dywizji (Soult był też naczelnym dowódcą całej armii), a w Montreuil (cichcem zastąpiło Compiègne) gen. Ney koncentrował trzy dywizje trzeciego korpusu. W Anglii znano te dyspozycje już jesienią 1803 r., ale wojska francuskie przesuwały się powoli i do połowy stycznia 1804 r. we wszystkich trzech obozach nie przekroczyły 70000 ludzi.
Nie wyczerpało to pomysłów Bonapartego, bowiem z armii gen. Augereau, która wcześniej przygotowywała się w Bayonne do wkroczenia do Hiszpanii, o ile rząd ten nie ugnie się przed brutalnym szantażem miłującego pokój Pierwszego Konsula (ale się ugiął), utworzył trzy centra - w Breście, Saintes i Tulonie - z których pierwsze, wsparte irlandzkimi ochotnikami mieszkającymi we Francji, miało posłużyć do równoległego ataku na Irlandię. Oprócz trzech głównych obozów armii Soulta utworzono zgrupowania rezerwowe, zaś mniejsze obozy przygotowano również w Ath, Tournai, Arras, Meaux, Compiègne i Amiens.

[link widoczny dla zalogowanych]

W połowie marca 1804 r. w okolicach Brugii, Saint-Omer i Montreuil stacjonowało 71336 żołnierzy, a żądane przez Pierwszego Konsula 100000 dało się wykazać tylko po włączeniu wszystkich rezerw. Ponadto utrzymanie takich tłumów przez wiele miesięcy, w większości na terytoriach rdzennie francuskich (gdzie ulubiona przez Bonapartego taktyka łupienia miejscowej ludności nie była możliwa na dłuższą metę) sprawiało wiele problemów kwaterunkowych (budowa całych "miast" z baraków, chat, składów; wytyczanie nowych ulic; zdobywanie opału) i żywieniowych (oprócz prowiantu dla ludzi potrzebowano furażu dla tysięcy koni).
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6179
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Śro 8:22, 23 Gru 2020    Temat postu:

XXVI.
Taka koncentracja miała jednak także plusy. Soult zaangażował blisko 4000 żołnierzy do prac przy budowie portów, baterii nadbrzeżnych, twierdz, a każdego miesiąca ponad 7000 żołnierzy szkolił w obsłudze kanonierek (nie tylko strzelaniu i wiosłowaniu, lecz ponadto stawianiu żagli i obsłudze olinowania). Armia prowadziła także bardzo intensywne manewry i szkolenia w innych zakresach, pełniła służbę wartowniczą i garnizonową. Nie pozostawała wolna od chorób, dezercji, złodziejstwa, niesubordynacji i gwałtów (przodowała w tym gwardia), narastających wraz z nudą mijających miesięcy i lat. Tymczasem w okolicach Boulogne do lipca 1804 r. nie udało się zgromadzić więcej niż 548 kanonierek i 648 transportowców. A chociaż armia licząca 10 dywizji była już gotowa do inwazji, miała spędzić w obozach następny rok! Na dodatek wystąpiły poważne problemy finansowe - żołnierzy dawało się okradać względnie łatwo (aczkolwiek nie całkiem bez oporu), jednak nieopłacanie dostawców i cywilnych przedsiębiorców spowodowało wstrzymanie wielu robót, w tym przy budowie nowych dróg i remoncie starych, niezbędnych do sprawnego przemieszczania tej ogromnej masy ludzi i sprzętu do portów załadunkowych.

ARTYLERIA NADBRZEŻNA
Pozornie baterie nadbrzeżne i w ogóle ochrona brzegów to zagadnienia niezwiązane z flotyllą bulońską i daleko szersze, obejmujące nie tylko forty mające chronić bezpośrednio porty budowy, wyposażania i gromadzenia jednostek wyznaczonych do przeprowadzenia inwazji, lecz w ogóle całą linię wybrzeży od Hanoweru po Morze Śródziemne. Jednak związek taki od razu wystąpił. Kanonierki wyposażane od Hamburga po Saint-Malo musiały dotrzeć morzem do Boulogne, Étaples lub Ambleteuse. Chociaż przemykały się tuż przy brzegu, były z łatwością atakowane i niszczone przez lekkie siły brytyjskie. Odgryzały się jak mogły, a i eskorta ze strony małych okrętów marynarki wojennej przynosiła jakieś skutki, jednak prawdziwą ochronę mogły zapewnić tylko baterie nadbrzeżne - gęsto rozmieszczone, właściwie zbudowane i uzbrojone w ciężką, dalekosiężną artylerię. Pierwszy Konsul wpadał w furię widząc jak doświadczeni dowódcy Royal Navy na jego oczach rozbijali lub wyłapywali jednostki, które on z takim mozołem sprowadzał ze wszystkich zakątków, albo stojąc spokojnie na kotwicach poza zasięgiem francuskich dział niszczyli budowane porty. W pierwszych dwóch tygodniach lipca 1803 r. nakazał zainstalować dalekosiężne moździerze oraz 24- i 36-funtowe działa w dziesięciu nowych bateriach nadbrzeżnych rozmieszczonych między Boulogne a Calais, na dystansie 42 kilometrów, na szczytach klifów. Anglicy doceniali płynące stąd zagrożenie i wielokrotnie bombardowali nowe pozycje, czasami po kilka dni z rzędu. W rezultacie francuskie wysiłki długo nie przynosiły oczekiwanych przez Bonapartego skutków, zwłaszcza że nakładały się na to jawne błędy. Francuzi zaniedbywali utrzymywania zapalonego ognia w bateriach w nocy, przez co nocne ataki ich zaskakiwały; oficerowie woleli mieszkać w wygodnych kwaterach niż na smaganych wiatrami klifach albo kołyszących się i zalewanych wodą kanonierkach, więc nie reagowali na czas; działa na brzegach ustawiano na nieprawidłowych łożach, obniżając ich zasięg. W listopadzie 1803 r. dyrektor fortyfikacji raportował, że Anglicy z okrętów sięgają ogniem znacznie dalej niż Francuzi z brzegu, nawet z moździerzy. Na skutek nacisków Pierwszego Konsula liczba ciężkich moździerzy, haubic i dział rozmieszczonych przy portach i wzdłuż wybrzeży stale rosła, dochodząc do wielu setek, chociaż wciąż nie zapewniając dostatecznej ochrony jednostkom flotylli bulońskiej (Flotylli Narodowej). Bonaparte wpadł zatem na kolejny pomysł: utworzył "ruchome baterie nadbrzeżne". Były to oddziały artylerii z zaprzęgami konnymi, które posuwając się wzdłuż brzegu towarzyszyły dywizjonom kanonierek na całej ich drodze od portu wyjścia do portu zbiórki, w każdej chwili mogąc wejść do akcji przeciwko nieprzyjacielskim okrętom. Oczywiście taka taktyka wymagała budowy wielu nowych dróg wzdłuż klifów i piaszczystych wydm. Pierwsze sześć "ruchomych baterii" utworzono już we wrześniu 1803 r. Na co dzień stacjonowały w Hawrze, Fécamp, Saint-Valéry-en-Caux, Dieppe, Tréport i Saint-Valéry-sur-Somme. Każda składała się z czterech dział, 50 koni zaprzęgowych, 50 kawalerzystów do ochrony. Potem utworzono następne dla obrony obszaru na północ od Boulogne aż do granicy z Holandią, oraz na południe od Hawru do granicy z Hiszpanią.
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6179
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Czw 7:36, 24 Gru 2020    Temat postu:

XXVII.
Okazały się przy wielu okazjach bardzo przydatne, chociaż nic nie mogło pokonać podstawowej bolączki artylerii polowej w epokach przed wynalezieniem napędu mechanicznego - albo działa były na tyle lekkie, że dały się względnie szybko przemieszczać bez potwornie długich i nieporęcznych zaprzęgów, ale wtedy miały małą donośność, albo były dość ciężkie, by prowadzić ogień dalekosiężny, charakteryzując się zarazem koszmarnymi trudnościami w transportowaniu. Ruchome baterie Bonapartego nie musiały się zbytnio spieszyć, ponieważ kanonierki raczej się wlokły, niż żeglowały, jednak należało się strzec przed ugrzęźnięciem po drodze. Dlatego ich działa były lekkie, o niewielkiej donośności, dobre do odparcia brytyjskiego ataku łodziowego lub prób lokalnych desantów, zaś niewystarczające do odpędzania okrętów. Po nieudanych konfrontacjach tego rodzaju generał nakazał wymienić w nich lżejsze armaty na 12-funtówki. Do ochrony brzegów potrzebowano nie tylko sprzętu, ale i wyszkolonych ludzi. Dlatego Pierwszy Konsul polecił w maju 1803 r. sformowanie stu kompanii artylerzystów nadbrzeżnych. I to nie wystarczyło, więc dla obrony wysp powołał jeszcze 28 stacjonarnych kompanii gwardii narodowej. Całkiem niezależnie od armii inwazyjnej Soulta, w ochronie wybrzeży od Antwerpii do Lorient służyło 60000 żołnierzy. Chociaż sytuacja stale się poprawiała (latem 1804 r. samego portu w Boulogne strzegło 180 dział, gęsto pokrywając obszar od wieży Croy do fortu l'Heurt), Bonaparte - artylerzysta z zamiłowania, talentu i wykształcenia - nie mógł spokojnie patrzeć na głupotę niektórych oficerów, nie potrafiących wyszkolić załóg w bateriach, instalujących w nich małe moździerze o zasięgu zaledwie 1500 m, przygotowujących łoża dla dział w taki sposób, że nie dało się podnieść luf nawet pod kątem 10 stopni (co już zapewniłoby, jego zdaniem, donośność 2200-2400 m), kiedy on podpowiadał, jak można uzyskać kąty między 43 a 45 stopni i zasięg ognia 3300 m, całkowicie wystarczający do dosięgnięcia brytyjskich okrętów. Z pasją wytykał też wyższym dowódcom braki w czujności ich oddziałów, zaniedbania w całodobowych patrolach konnych.
Tym niemniej jego wysiłki organizacyjne przyniosły efekty. Do lata 1805 r. cesarz miał już gotową flotyllę inwazyjną - 1.08.1805 liczyła 2365 jednostek wszelkich rodzajów (chociaż rozproszonych i nie tak rozstawionych, jak chciał). Armia grupująca ostatecznie 165000 żołnierzy czekała w gotowości od roku, a teraz doszła imponująca ochrona wybrzeży, w tym głównych portów, z których miało wyjść ostateczne uderzenie.
Pozostał ostatni czynnik - flota osłonowa z liniowców i fregat. Do prawdziwych okrętów Napoleon nie miał dobrej ręki. Po pewnymi względami był realistą i zdawał sobie sprawę, że dla przeprowadzenia inwazji na Wyspy Brytyjskie potrzebna mu jest przewaga w eskadrach okrętów liniowych, a nie zabawek Fultona, jakkolwiek świetlanej przyszłości nie miałyby w stuleciach, które nastąpią potem. Nigdy jednak nie potrafił zaakceptować, że flota kosztuje nie tylko wtedy gdy jest budowana, ale także gdy stoi bezczynnie. Żagle, liny, maszty itp. zużywały się stale (nawet wystawione tylko na deszcze, słońce i owady), załogi potrzebowały jedzenia i opału (ani jednego, ani drugiego nie dało się zrabować u ludności zamieszkującej wody oceanów), a stałe żądania uzupełnienia wszystkiego przed wyjściem w morze to nie ohydne wykręty (jak on to pojmował), tylko absolutna oczywistość. Co gorsza, nie potrafił zrozumieć, że na morzu odległość - zwłaszcza w epoce żagla - była tylko jednym z wielu wyznaczników (i do tego nie najważniejszym) czasu potrzebnego na jej pokonanie. Nikt nie mógł przewidzieć, czy przejście Atlantyku zajmie miesiąc, czy może trzy miesiące. Wiadomości szły tak samo długo, jak eskadry - nie dało się wysłać kuriera na rozstawnych koniach, telegraf optyczny też nie działał bez słupów wbitych w dna mórz.
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6179
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Pią 8:09, 25 Gru 2020    Temat postu:

XXVIII.
W rezultacie styl dowodzenia Napoleona, polegający na wyrzucaniu potoków rozkazów odwołujących poprzednie rozkazy, na lądzie mógł tylko powodować irytację szefa sztabu i innych oficerów z powodu ciągłego marnowania wcześniejszych wysiłków, ale zapewniał ogromną elastyczność, a wszystkich zainteresowanych na ogół (nie zawsze) informowano na czas. Na morzu był całkowicie bezsensowny, ponieważ po wyjściu z portu nikt tygodniami albo nawet miesiącami nie miał pojęcia, że wszystkie rozkazy, z którymi wyruszył, dawno (i zwykle po kilka razy) straciły moc. Oczywiście winę za niepowodzenie należało zawsze zrzucić na tych, którzy nie mieli daru jasnowidzenia, więc na dowódców flot Napoleon wybierał przede wszystkim ludzi wiernych i posłusznych, kładących uszy po sobie. Talent i samodzielność nie były u niego w cenie, a dodatkowe narzucanie kagańca próbował wymusić przez instalowanie na okrętach aroganckich szpiegów i donosicieli spośród armii lądowej, czyli takich samych ignorantów w sprawach morskich jak on sam.
Ponieważ nie ufał swoim admirałom, plany wywabienia brytyjskich eskadr poza wody kanału La Manche, i nagłego skoncentrowania tu sił własnych, wzorował na sformułowanych szczegółowo (łącznie z ściągnięciem Anglików na Antyle przez flotę tulońską!) już w 1758 r., czyli gdy go jeszcze na świecie nie było. Wielbiciele Napoleona stale przepisują ze starych książek opinię, jakoby plan "był genialny", a nawet "bezsprzecznie genialny" i "bezbłędny", ponieważ przez mur ich czołobitności nie może przebić się informacja, że pierwowzór powstał nawet w 1696 r., na dworze Ludwika XIV, czyli przeszło wiek przed dojściem ich idola do władzy! Oryginalnym wkładem cesarza było wydawanie nowych rozkazów w tempie, w którym poprzednie jeszcze nie zdążyły dojść do adresatów, a najnowsze nie miały na to żadnej szansy oraz wtrącanie się (tam gdzie mógł to zrobić) w sposób uniemożliwiający ich wykonanie. Przede wszystkim jednak żaden plan wojenny nie jest dobry, jeśli zakłada z góry, że przeciwnik musi okazać się idiotą i na pewno będzie postępował dokładnie tak, jak jest wygodnie autorowi projektu.
Splot tych wszystkich okoliczności spowodował, że Napoleon nigdy nie doczekał się swojej floty osłonowej. Anglicy dopięli kolejną koalicję i w sierpniu 1805 r. wielka armia napoleońska musiała opuścić obozy w Saint-Omer, Brugii i Montreuil, by pomaszerować nad Ren. Z kolei bitwa pod Trafalgarem z 21 października 1805 r. na wiele lat (w praktyce okazało się, że na zawsze, ale tego wtedy nikt jeszcze nie wiedział) przekreśliła możliwość stworzenia przez Francję warunków do inwazji na Wyspy Brytyjskie. Flotylla bulońska z lat 1803-1805 jako armada gotowa do desantu stała się przeszłością, jednak Flotylla Narodowa jeszcze wtedy całkiem nie zniknęła i przeszła nawet dwie niemrawe próby reaktywacji.

LATA DEGRADACJI JEDNOSTEK
Kanonierki i transportowce flotylli bulońskiej nie były zbyt długowieczne. Te, które powstawały specjalnie na jej potrzeby, z reguły obciążał grzech pierworodny pośpiesznej budowy z kiepskiego, miękkiego drewna, w dodatku nie suszonego. Często zaczynały gnić zanim dotarły do Boulogne. Ich belki się skręcały i kurczyły, uszczelniania wypadały. Po wydarzeniach 1805 r. administracja cesarska nie przeznaczała też na utrzymanie tych jednostek znaczących kwot, nie widząc w tym większego sensu i mając ważniejsze wydatki. Także wolne siły robocze zatrudniano gdzie indziej. Część kanonierek zniknęła więc już w 1805 r. Niektóre, zwłaszcza byłe łodzie rybackie oraz jednostki o zbliżonych cechach, odkupiła miejscowa ludność po cenach bliskich cenie drewna opałowego, użyła w krótkich kampaniach rybołówczych i w końcu zniszczyła, gdy już nawet do tego się nie nadawały. Te, które zachowały większą trwałość, znalazły zatrudnienie w obronie portów, wybrzeży i osłonie żeglugi kabotażowej. Trwałe transportowce zawsze były przydatne, bez względu na wymiary oraz indywidualne przystosowania. Jednostki, którymi nikt się nie zainteresował, po prostu zbutwiały w portach. Ale te procesy były rozłożone na wiele lat, w niektórych przypadkach trwały do końca pierwszego cesarstwa, więc nie jest tak, że jesienią 1805 r. Flotylla Narodowa przestała nagle istnieć. Nie zniknęła też całkiem jej struktura i cenna kadra.
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6179
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Sob 13:00, 26 Gru 2020    Temat postu:

XXIX.
Głównodowodzący, kadm. Jean-Baptiste-Raymond Lacrosse (został nim definitywnie po śmierci Bruixa 18.03.1805), sprawował tę funkcję do 1810 r. Cesarz nie porzucił całkiem myśli o inwazji na Wyspy Brytyjskie, lecz teraz widział rzecz w szerszym planie i nie stawiał na pierwszym miejscu. Pierwsza próba reaktywacji koncepcji - jeśli można to tak nazwać - zdarzyła się w 1807 r. Podobnie jak następna miała związek z wprowadzoną przez niego blokadą kontynentalną. Po podporządkowaniu sobie Prus, pokonaniu Rosji i zmuszeniu jej do sojuszu przeciwko Brytyjczykom, Napoleon pisał: "Pozostaje tylko pozyskać Portugalię i Szwecję, bo Dania sama wpadnie w nasze ręce. Wszystkie siły morskie Kontynentu będą zwrócone przeciwko Anglii, a mogą wystawić 180 liniowców. W ciągu kilku lat ta siła może urosnąć do 250. Z pomocą takiej floty i mojej ogromnej flotylli, wprowadzenie europejskiej armii do Londynu jest zdecydowanie możliwe. Sto liniowców zatrudnionych przeciwko ich koloniom wystarczy do odciągnięcie dużej części ich marynarki; 80 na wodach Kanału wystarczy do zapewnienia przejścia flotylli". Jakieś ruchy organizacyjne faktycznie przy tym wykonano, ale trudno nie odnieść wrażenia, że chodziło bardziej o zastraszenie Brytyjczyków, niż o przygotowanie nowej ekspedycji.
Kiedy w 1810 r. cesarz wpadł na pomysł przemianowania (11.08) załóg okrętów liniowych i fregat na „ekipaże Wysokiej Burty” (Equipages de Haut-Bord), ciągle istniejące załogi "batalionów Flotylli" zyskały nazwę "ekipaży Flotylli" (Equipages de Flotille).
Ostatnie zasygnalizowanie zainteresowania Napoleona flotyllą "bulońską" miało miejsce w 1811 r., na kilka miesięcy przed wyprawą na Rosję. Zastanawiał się nad wydaniem dwóch milionów franków na przywrócenie gotowości bojowej jednostkom tej formacji. Oczywiście potem nie mogło już być o tym mowy. Rok 1812 oznaczał definitywny koniec flotylli, aczkolwiek resztki jej jednostek rozpadały się jeszcze w latach 1813-1815.

CO Z TEGO ZOSTAŁO
Chociaż większość ogromnych pieniędzy, wysiłków, materiałów i życia ludzkiego po prostu zmarnowano na ołtarzu chwały Napoleona, to flotylla bulońska przyniosła też trwałe skutki. W marcu 1806 r. francuski minister spraw wewnętrznych stwierdził, że na porty wydano 6850000 franków. Nie były to pieniądze całkiem wyrzucone w błoto. W Cherbourgu podwyższono mola, dano podwaliny kamienne pod ich skarpy, wybudowano awanport i nowy basen portowy. Ambleteuse i Boulogne także bardzo skorzystały na wykonanych wówczas pracach.

KONIEC
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna -> Okręty wiosłowe, żaglowe i parowo-żaglowe / Artykuły tematyczne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin