Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna www.timberships.fora.pl
Forum autorskie plus dyskusyjne na temat konstrukcji, wyposażenia oraz historii statków i okrętów drewnianych
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Album "Żaglowce i nie tylko"

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna -> Okręty wiosłowe, żaglowe i parowo-żaglowe / Recenzje
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6201
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Śro 9:38, 08 Cze 2016    Temat postu: Album "Żaglowce i nie tylko"

UWAGI O ALBUMIE „ŻAGLOWCE I NIE TYLKO” MARKA FORNALA

Trzymam w rękach poruszający urodą album pana Marka Fornala, zawierający setki znakomitych obrazów statków i okrętów, głównie żaglowców. Dla kogoś takiego jak ja, który zafascynował się badaniem historii żeglugi już pół wieku temu, obcowanie z tą pracą stanowi prawdziwą i wielką przyjemność.
Ponieważ pan Marek wspomina o mnie bodaj dwukrotnie, nie chciałbym, aby czytelnik odniósł wrażenie istnienia „towarzystwa wzajemnej adoracji”. Istotnie rozważamy czasem rozmaite kwestie historyczno-techniczne, lecz nigdy się nawet nie spotkaliśmy i wszystko wskazuje na to, że się już nie spotkamy, a mój podziw jest niekłamany.
Oczywiście muszę zauważyć, że nie jestem znawcą sztuki, a pracę oceniam pod dwoma aspektami – wrażeń estetycznych, których doznaję, oraz jakości merytorycznej wizerunków przedstawianych jednostek, czyli ich zgodności z prawdą historyczną. Tylko w tym zakresie czuję się kompetentny. Nie będę się też wypowiadał na temat statków i okrętów z napędem mechanicznym. Przyznam jednak, że z dużym zaskoczeniem zauważyłem jednakową swobodę, rozmach, wyczucie piękna, romantyki morza na obrazach pokazujących również te jednostki. Jestem fanatykiem dawnych żaglowców, ale gdyby miał przed sobą kolejne życie, takie wspaniale nastrojowe obrazy jak np. na stronach 187, 201, 239 (wprost zachwycający wizerunek trawlera), 263 czy 265 – wskazuję tylko garść – mogłyby jeszcze zainspirować mnie do badania innych obszarów wiedzy o morzu.
Wróćmy jednak do meritum. Fascynacja malowaniem historycznych żaglowców jest u pana Marka Fornala połączona z głęboką wiedzą o ich prawdziwej konstrukcji i działaniu. Tu nie znajdziemy wiatru napierającego na żagle w jedną stronę, a na bandery – w drugą. Nie odkryjemy lin poprowadzonych bez sensu, byle gęsto, ani koła sterowego w czasach przed jego wynalezieniem. Malarz wie, że ławy wantowe nie były ozdobnikiem kadłuba. Wśród setek wyobrażeń żaglowców w rozmaitych pozycjach względem wiatru (a nie tylko zawsze od rufy, jak wybierają na ogół modelarze albo wytwórcy koszmarnych zabawek czy bohomazów) nie ma ani jednej fałszywej. Nie brakuje nawet w Polsce marynistów, jednak większość skupiała się i skupia na artystycznej stronie swoich dzieł, a prawdziwość obiektu jest dla nich drugorzędna. Nikt chyba nie może odmówić kunsztu malarskiego i rozmachowi wizji Mariana Mokwy, ale z historycznego punktu widzenia namalowane przez niego bitwy morskie to paranoja. Znam jeszcze tylko jednego, prócz pana Marka, autora łączącego taki talent malarski z tak wielką starannością w podejściu do żaglowców (i nie tylko) – Grzegorza Nawrockiego. Przy tym wszystkim, w omawianym albumie nie ma jednak pójścia w drugą stronę. Marek Fornal nie robi „portretów” malowanym okrętom, na których widać byłoby każdy detal tylko dlatego, że on o nim wie. Jest oczywiste, że na morzu, z dużej odległości, wiele rzeczy się zlewa i zaciera. Ich przedstawianie byłoby nie tylko fałszywe, ale szkodziłoby jakości obrazu.
Nie trudno zgadnąć, że przy ogromnej liczbie wizerunków ich odbiór pod względem estetycznym nie jest identyczny i zależy od indywidualnych preferencji patrzącego. Dla mnie prawie wszystkie są piękne, ale od niektórych wręcz trudno oderwać wzrok. Takimi obrazami jak „Okręt holenderski”, „Cutty Sark na wodach chińskich”, „Wyprawa lorda Ansona”, „Albion i Cleopatra na Atlantyku”, „Batavia”, „HMS Victory i HMS Victorious”, „HMS Victory, Cleopatra, Bellona”, „HMS Bounty”, „Pojedynek Lydii z Natividad”, „HMS Lydia na redzie portu na wyspie Święta Helena”, „Agamemnon i Melpomene”, „Golden Hind”, „Galeon Batavia i humbaki” (str.21,71,97,101,105,115,123,135,151,153,195,225,279) mógłbym się godzinami rozkoszować nawet nie mając żadnej wiedzy o okrętach.
Układ albumu jest bardzo sympatyczny. Zamiast serwować nam chronologiczny wykład z historii żeglugi, autor przedstawia swoje fascynacje. Jest jasne, że niektóre obszary, zagadnienia i aspekty dziejów morza interesują go szczególnie, stanowią powtarzające się motywy. Nie ogranicza się do czystych realiów, pokazuje też ilustracje do najciekawszych powieści marynistycznych. Nie maluje wyłącznie fal z okrętami, ale również prace w portach, wybrzeża, rozmaite sceny życia na morzu. Wielu osobom może dostarczyć i wzruszeń i wiedzy.
Słabą stroną albumu są opisy, a raczej jeden ich aspekt. Panuje w nich nie tylko potworny chaos dotyczący określania wielkości okrętów żaglowych, lecz także występuje cały szereg bałamutnych informacji. Nagminnie myli się wyporność z historycznym tonażem, chociaż to nie tylko zupełnie inne wielkości fizyczne, ale często wartościami różniły się o ponad 1000 ton! Nie zdając sobie sprawy z odmienności systemów mierniczych w różnych krajach, dla większego zamieszania okrasza się to czasem wartościami francuskiej nośności (oczywiście też nazywanymi „wypornością”), czyli jeszcze czymś zupełnie innym. Rzekomą wyporność opisuje się w tonach rejestrowych, chociaż takiej miary nie znano przed XIX wiekiem, a rzeczywistej wyporności nigdy nie liczono w takich jednostkach. Dużo by jeszcze wymieniać. Najlepiej po prostu nie czytać tych wartości, oprzeć się na wymiarach liniowych, które poza jednym wyjątkiem (fałszywa długość liniowca „De Zeven Provinciën”) są prawidłowe. Niestety, w kilku miejscach sięgnięto do jednej z najgorszych książek w historii, jakie w tej tematyce pojawiły się na polskim rynku wydawniczym, czyli „Żaglowców” czeskiej spółki Guláša i Pevnýego. Mamy z niej dodatkowo całkiem fałszywe dane, jak np. zupełnie absurdalne uzbrojenie tegoż samego okrętu „De Zeven Provinciën”.
Mistrzowska znajomość żaglowców przez Marka Fornala nie pozwala na wskazanie istotniejszych usterek merytorycznych na samych obrazach. Zwrócę uwagę tylko na trzy sprawy (w tym dwa drobiazgi), w których warto w przyszłości wykazać większą dokładność i pogłębić wiedzę. Delfiniak był drzewcem drobnym, ale z uwagi na położenie bardzo rzucającym się w oczy, charakterystycznym. Jednak nie pojawił się wraz z początkiem żeglugi, trzeba go było najpierw wymyślić. Od kiedy to się stało, znalazł na większych żaglowcach powszechne zastosowanie. Oznacza to, że anachronizmem jest zarówno malowanie tego drzewca na okrętach z czasów przed wynalezieniem, jak pomijanie na okrętach późniejszych. Drugą rzeczą są pasy reflinek – ich liczby na poszczególnych żaglach i położenia nie dobierano przypadkowo, nie były to wartości identyczne dla każdego płótna, ani stałe. Chodziło o ciągły rozwój historyczny, więc występował silny związek z datami, klasami żaglowców i narodami. Spośród grup tematycznych fascynujących autora najmniej przekonuje mnie seria dotycząca polskich żaglowców z okresu bitwy pod Oliwą. Za mały tutaj związek z realiami, za duży z romantyczno-patriotyczną wizją polskiej floty, jawiącej się jako wypełniona wielkimi galeonami, które mogłyby stawać do walki z największymi żaglowcami Holendrów, gdyby tylko chciały. Wiem, że od czasu pojawienia się bardzo ważnych prac Eugeniusza Koczorowskiego takie spojrzenie zaczęło dominować w polskim myśleniu historycznym, jednak najwyższy czas zrobić krok naprzód.
Kończąc tę garść refleksji raz jeszcze zachęcam do czerpania wielkiej przyjemności z oglądania wspaniałych, realistycznych obrazów z albumu pana Marka Fornala, które dostarczając wzruszeń estetycznych nie drażnią żadnymi fałszywymi nutami, a na dodatek mogą dużo nauczyć.
Krzysztof Gerlach
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kossakowski




Dołączył: 27 Mar 2011
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 21:02, 20 Cze 2016    Temat postu:

Pana rekomendacja jest równoznaczna z nakazem zakupu Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Killick




Dołączył: 26 Lip 2010
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 22:50, 23 Lip 2016    Temat postu:

Piękna książka, rzecz zupełnie niespotykana na naszym rynku wydawniczym. Wydana w niewielkim nakładzie, pewnie własnym sumptem autora (ale nie znam się więc może się mylę).

Udało mi się kupić swój egzemplarz na aukcji internetowej. Z tego co widzę to album jest tam nadal dostępny - ze swojej strony polecam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna -> Okręty wiosłowe, żaglowe i parowo-żaglowe / Recenzje Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin