Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna www.timberships.fora.pl
Forum autorskie plus dyskusyjne na temat konstrukcji, wyposażenia oraz historii statków i okrętów drewnianych
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zwierzęta na żaglowych okrętach wojennych.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna -> Okręty wiosłowe, żaglowe i parowo-żaglowe / Pytania, odpowiedzi, polemiki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
JacekZet




Dołączył: 16 Sty 2011
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sieradz

PostWysłany: Pią 21:55, 09 Wrz 2011    Temat postu: Zwierzęta na żaglowych okrętach wojennych.

Podstawowym środkiem transportowym wojsk lądowych epoki żagla był koń (względnie muł albo osioł). Jak wyglądał przewóz zwierząt na morzu, zwłaszcza gdy zachodziła konieczność transportu jednostek z natury mających dużą ilość koni (kawaleria i artyleria)? Wiem że w marynarce szwedzkiej Chapmann projektował specjalizowane jednostki, w czasie wojen krzyżowych też budowano jednostki transportowe z rampami do przewozu koni rycerskich.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6205
Przeczytał: 3 tematy


PostWysłany: Sob 10:45, 10 Wrz 2011    Temat postu:

Problem ten występował jeszcze przed wyprawami krzyżowymi. Pomijając starożytność, na tkaninie z Bayeux widzimy rycerzy Wilhelma Zdobywcy ładujących w 1066 rumaki na łodzie w stylu jednostek Wikingów, koniki wyglądające zgodnymi szeregami za burtę podczas przejazdu (można odnieść wrażenie, że siedziały na ławkach Smile ), a potem wyprowadzane na ląd angielski wprost przez burty (jeden zadziera tylną nogę, przewlekając ją nad nadburciem). Oczywiście chodziło tu o bardzo krótki rejs, więc brak specjalnych rozwiązań nie był zapewne kluczowy. Potem, zwłaszcza na większe odległości, starano się transportować raczej piechotę, a niezbędne do przemieszczania artylerii zwierzęta kupować na terytorium docelowym. Taką strategię postępowania preferowano jeszcze – z kiepskim zresztą skutkiem – w czasie wojny krymskiej 1854-1856. Tym niemniej nie dało się całkowicie uniknąć transportu koni. W zasadzie robiono to na dwa sposoby. Pierwszy polegał na przystosowaniu do tego zwykłych statków handlowych, a nawet okrętów wojennych. Najważniejsze były nie rampy, gdyż w rozwiniętej epoce żaglowców marynarze mogli dzięki pasom, taliom oraz wciągarkom bezpiecznie przenieść z lądu do ładowni (i z powrotem) nawet słonia. Chodziło o zapewnienie odpowiedniego prześwitu luków oraz urządzenie specjalnych stajni we wnętrzu. Konie musiały mieć prawie do zera ograniczoną swobodę ruchów, by w czasie falowania nie połamały nóg, stały dostęp do koryt do pojenia i karmienia. Należało zapewnić magazyn paszy w możliwie małej odległości, zabezpieczyć ją przed samozapłonem, poprowadzić rurociągi i pompy wody od destylatorów lub specjalnych zbiorników, bądź zorganizować jakiś system sprawnego podawania wiader, obmyślić efektywny sposób wyrzucania nieczystości. Ponieważ wymagało to sporo zachodu, czasem uważano za lepsze budowanie do tego celu od razu specjalnych jednostek. Konstruował je nie tylko Chapman, znane są np. francuskie transportowce koni z XIX w. Nawet jednak takie okręty bardzo rzadko wyposażano w rampy. Specyfika fińskich, szwedzkich i rosyjskich wybrzeży szkierowych oraz działań prowadzonych wzdłuż nich i na nich sugerowała konieczność desantowania koni w rozmaitych dzikich zakątkach, lecz w innych marynarkach podchodzono do zagadnienia odmiennie. Desantowano piechotę, która miała szturmować umocnienia pobliskiego portu (do czego konnica była zupełnie nieprzydatna!), zaś wsparcie ogniowe zapewniały okręty wojenne, ewentualnie działa z nich zdjęte i ciągnięte po ziemi przez marynarzy. Gdy port był już w rękach napastników, wysadzano konie w spokoju i powoli, korzystając ze wszystkich urządzeń wyciągowych na okrętach i na nabrzeżach. Dalsza kampania, ze zwierzakami, mogła już przebiegać na lądzie wg klasycznych wzorów.
Krzysztof Gerlach
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6205
Przeczytał: 3 tematy


PostWysłany: Sob 17:05, 10 Wrz 2011    Temat postu:

I jeszcze słówko, aby nie było nieporozumień.
Moje powyższe uwagi dotyczą okresu rozkwitu okrętów żaglowych, w XVIII i XIX w., kiedy zarazem na polach bitew dominowała (przynajmniej liczebnie) piechota. W czasach wypraw krzyżowych, gdy zastosowanie różnych maszyn prostych na żaglowcach było w powijakach, a za to rycerska konnica rozstrzygała wojny, kwestię musiano rostrzygać inaczej. Przewożono konie tysiącami, zaś porty nie bardzo się różniły od naturalnych zatok bez infrastruktury. O rzeczy, o których pisałem, i tak trzeba było zadbać, ale przy zupełnie innej skali konie musiały być wprowadzane i wyprowadzane po rampach, musiały dostawać się do wnętrza przez wielkie furty w burtach itd., zatem transportowce koni z okresu wypraw krzyżowych to zupełnie inna bajka.
Krzysztof Gerlach
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pantelej




Dołączył: 22 Cze 2012
Posty: 104
Przeczytał: 1 temat


PostWysłany: Czw 20:20, 26 Lip 2012    Temat postu:

Skoro rzecz jest o koniach to pozwolę sobie zapytać w którym okresie ustaliło się określenie "końskie szerokości" i czy rzeczywiście ma to związek z wyrzucaniem z uwięzionych w sztilu statków, koni za burtę ( co za marnotrawstwo świeżego mięsa) dla oszczędności wody?

Ostatnio zmieniony przez Pantelej dnia Czw 20:29, 26 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6205
Przeczytał: 3 tematy


PostWysłany: Czw 21:20, 26 Lip 2012    Temat postu:

Nie jestem specjalistą od etymologii, a podobne rzeczy tak obrastają legendami, że przeciętnemu człowiekowi trudno odróżnić badania rzetelnego historyka od bredzenia dawnych lub dzisiejszych etymologów ludowych. Peter Kemp utrzymuje (ale też na zasadzie „mówi się”), że nazwa nie miała nic wspólnego z prawdziwymi końmi. Marynarze z floty handlowej ukuli termin „martwy koń” („dead horse”) na określenie okresu służby opłaconego im z góry, przy podpisywaniu kontraktu. Zwykle odpowiadał on jedno- albo dwumiesięcznej gaży. Tyle czasu potrzebowano, aby wyruszając z Anglii osiągnąć „końskie szerokości”. Ponieważ był to w jakimś sensie okres pracy darmowej (zaliczkę często przepijano lub wydawano w inny sposób jeszcze przed wyruszeniem), marynarze świętowali jego zakończenie w uroczysty sposób – paradowano po pokładzie z wizerunkiem sporządzonego ze słomy konia i śpiewem „Stary człowieku, twój koń musi umrzeć”, następnie podciągano kukłę do noku rei i wyrzucano do morza (a więc było to topienie końskiej Marzanny Smile ). Na statkach wożących pasażerów, figurę konia często wystawiano na aukcyjną sprzedaż przed wyrzuceniem za burtę, a uzyskane pieniądze dzielono między marynarzy.
Krzysztof Gerlach
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
JacekZet




Dołączył: 16 Sty 2011
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sieradz

PostWysłany: Nie 20:48, 29 Lip 2012    Temat postu:

Plagą na drewnianych(i nie tylko) okrętach były szczury. Czy próbowano je zwalczać za pomocą kotów lub psów(terierów)?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6205
Przeczytał: 3 tematy


PostWysłany: Nie 22:14, 29 Lip 2012    Temat postu:

Nic o tym nie wiem. Bardzo nieliczne wzmianki z pamiętników o trzymaniu na pokładach psów w charakterze maskotek, nie pozwalają mi na wyciągnięcie takich wniosków.
Krzysztof Gerlach
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
JacekZet




Dołączył: 16 Sty 2011
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sieradz

PostWysłany: Nie 22:30, 29 Lip 2012    Temat postu:

Dziękuję za odpowiedź, z tego co sam doświadczyłem to koty raczej nie palą się do łapania szczurów natomiast niektóre psy są w tej dziedzinie bardzo skuteczne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wlad




Dołączył: 26 Lip 2010
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 22:46, 06 Wrz 2012    Temat postu:

Przykład trochę z innej epoki.
Podczas korsarskiego rejsu Oriona najcenniejszym łupem zdobytym na alianckich statkach okazał się kot, który ochoczo przystąpił do trzebienia panoszących się na niemieckim rajderze szczurów.


Ostatnio zmieniony przez wlad dnia Czw 22:46, 06 Wrz 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna -> Okręty wiosłowe, żaglowe i parowo-żaglowe / Pytania, odpowiedzi, polemiki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin