Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna www.timberships.fora.pl
Forum autorskie plus dyskusyjne na temat konstrukcji, wyposażenia oraz historii statków i okrętów drewnianych
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Lawety kozłowe, działa kamienne, foglerze, szrotownice

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna -> Okręty wiosłowe, żaglowe i parowo-żaglowe / Pytania, odpowiedzi, polemiki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6200
Przeczytał: 2 tematy


PostWysłany: Sob 20:15, 04 Sty 2020    Temat postu: Lawety kozłowe, działa kamienne, foglerze, szrotownice

Terminy wymienione w tytule wątku (plus działa komorowe, ale forum nie łyknęło tak długiego tytułu Wink) odnoszą się do kilku zupełnie różnych zagadnień, chociaż w pewnych okolicznościach jedna armata mogła znaleźć się na ich przecięciu.

Nazwa "DZIAŁA KAMIENNE" wzięła się oczywiście od kul kamiennych pierwotnie z nich wystrzeliwanych, jednego z najstarszych typów amunicji w historii artylerii. Zalety i wady kul z kamienia ulegały przewartościowaniu w miarę rozwoju ciężkiej broni palnej, przede wszystkim jednak w miarę rozwoju stosunków gospodarczych i społecznych, zmian demograficznych, przemian w hutnictwie, ewolucji w metodach prowadzenia działań wojennych itd., rozmaicie na dodatek przebiegając w konkretnych rejonach geograficznych. Jak zwykle w technice, terminologia niekoniecznie nadążała za tymi trendami, a przywiązanie ludzi do starych nazw bywało mocno mylące.
Podstawowym motywem wystrzeliwania kul kamiennych był stosunek wartości ludzkiej pracy (cenionej w średniowieczu bardzo nisko) do wartości surowców metalurgicznych (za które płacono ogromne ceny) oraz dostępność. Kamienie znajdowały się niemal wszędzie, a złoża rud i instalacje, gdzie je przetapiano - występowały w znacznie większym rozproszeniu. Kule kamienne można było wykonywać na miejscu dłuższej konfrontacji (np. oblężenia twierdzy) - wprawnemu rzemieślnikowi zajmowało to jeden dzień, albo może nawet był w stanie wykonać dziennie trzy kule [wg Piotr Czubla, Piotr Strzyż, Rock materials in the manufacture of cannonballs in Poland, 2013]. Transport kul metalowych kosztował drogo, trwał bardzo długo, a ostrzeliwany nieprzyjaciel otrzymywał w prezencie cenne metale. Oczywiście w miarę upływu wieków prawie wszystko to obróciło się o 180 stopni.
Kule kamienne wykonywano z wielu różnych skał (granitu, marmuru, piaskowca, bazaltu, wapienia, dolomitu, granitognejsu, sjenitu), miały więc różne właściwości.
Rozpiętość średnic i mas kul kamiennych używanych w artylerii lądowej i morskiej była ogromna. Niektóre wyrzucały kule o średnicy 5,5 cm oraz masie około 0,23 kg (pół funta angielskiego), ale znamy lądowe armaty kamienne strzelające kulami o masie 420 kg i może nawet 590 kg (1300 funtów angielskich), przy średnicy dochodzącej w tym skrajnym przypadku do 75 cm. Kamienne działa okrętowe (na żaglowcach) mogły być zarówno półfuntowe, jak 123-funtowe. Te ostatnie instalowano na żaglowcach jeszcze pod koniec XVIII w., a ich ogromne kule, o średnicy około 34 cm, z pewnością służyły jako broń przeciwokrętowa. Widzimy zatem po raz kolejny, że do wszystkich enuncjacji z traktatów - jak ta Diego Uffano, że już "na początku XVII wieku działa kamienne pozostawały w użyciu (...) wyłącznie by strzelać pociskami do rażenia siły żywej nieprzyjaciela" należy podchodzić ostrożnie i nie uznawać za pismo święte.
Oczywiście uwaga o zastosowaniu przeciwokrętowym nie dotyczy artylerii z Inwentarza Wismarskiego, gdzie Steinstücke wymienia się na końcu każdego zestawu, na dodatek nie podając wagomiaru i bez wyróżnienia specyficznych kul kamiennych w spisach amunicji.

Działa kamienne (Steinstücke, Steynbuchsen, petriery, pertycze, canonen de piedra, cannons perrier itd.) mogły strzelać też innymi pociskami. Zdarzały się kule kamienne wzmacniane przez opasywanie ich jedną lub dwiema (założonymi na krzyż) opaskami żelaznymi umieszczanymi w żłobionych na powierzchni rowkach. W innych, dla ułatwienia końcowego procesu nadawania kulistości i wygładzania, brano z grubsza tylko obrobioną bryłkę z kamienia, po czym oblewano ją ołowiem (w późniejszym czasie, gdy staniało hutnictwo żelaza, ołów zastąpiono żeliwem) w formie kulistego na zewnątrz płaszcza. Była to jednak raczej tylko "egzotyka" w tej dziedzinie.
Natomiast całkiem szeroko wykorzystywano działa kamienne do miotania gradu małych kamieni lub odłamków skalnych. Oczywiście celem było w tym przypadku rażenie siły żywej. Formy tej amunicji były różne. W wersji najbardziej prymitywnej na ładunek miotający kładziono (z przodu) szpunt z grubej deski (Treibbrett), a potem wrzucano po prostu do lufy jedną do pięciu szufli kamieni różnej wielkości, od bardzo drobnych do sięgających wielkości pięści. Całość zamykano przybitką. Odmiana lepsza polegała na przygotowaniu takich pocisków zawczasu - odpowiednią porcję ostrych okruchów skał i kamyków zaszywano w płócienny worek, dzięki czemu łatwiej było je przenosić i szybciej dawały się ładować. Już w pierwszej połowie XVI w. znano kartacze puszkowe - tę samą zawartość umieszczano w drewnianym cylindrze, związywanym po napełnieniu, co dawało jeszcze lepszy skutek. Taka amunicja bardzo szeroko zastępowała pełne kule zwłaszcza w działach kamiennych małych kalibrów. W opisywanym pniu rozwojowym znajdowały się też kartacze puszkowe o puszkach metalowych i kartacze gronowe, kojarzące się już jednak bardziej z późniejszą artylerią. Tym niemniej jeszcze na początku XIX w. używano w artylerii oblężniczej moździerzy kamiennych (nawet 13-calowych = 33 cm), strzelających workami wypełnionymi pokruszonymi skałami; taka broń sporadycznie trafiała też na pokłady okrętów wojennych.
Czy jednak wykorzystanie kamiennej amunicji oznaczało automatycznie, że działo było kamienne? Otóż niekoniecznie!

Konstrukcyjnie działa kamienne bardzo się zmieniały. Początkowo kula kamienna - będąc i tak dominującym pociskiem armatnim - nie wpływała bezpośrednio na konstrukcję. Pierwsze bombardy były armatami listwowymi. Mogły być odprzodowe lub odtylcowe. W miarę wzrostu kalibrów prędko się jednak okazało, że kamień nie jest w stanie sprostać rosnącemu proporcjonalnie ładunkowi miotającemu. Wyjściem okazała się komora prochowa o zmniejszonej w stosunku do kalibru lufy średnicy. Miało to tę dodatkową zaletę, że w miejscu największego ciśnienia gazów prochowych ściany były grube i odporne, a dalej znacznie cieńsze, co obniżało masę całości. W działach odtylcowych, z wymienną komorą prochową (wbrew pozorom, to nie był wcale jedyny typ działa odtylcowego nawet już w XVI w.), zmniejszenie średnicy komory prochowej względem średnicy przewodu lufy nie niosło większych problemów. W działach odprzodowych trafienie ładunkiem o mniejszej średnicy od dalekiego wylotu do środka części dennej, a potem czopowanie komory drewnianym, dokładnie dopasowanym szpuntem, nie było już takie proste i skłaniało do skracania luf. Mała siła miotająca, krótka lufa i duży kaliber miały sens (pomijając stromotorowy ogień moździerzy) tylko w przypadku bardzo lekkiego pocisku, a więc kula kamienna nadawała się do tego idealnie. Zatem budowa z dość krótką lufą i podkalibrową komorą prochową stała się na wieki podstawowym wyznacznikiem dział kamiennych także wtedy, gdy listwowe zostały zastąpione przez odlewane z brązu, a nawet wówczas, gdy odlewano je już jako żeliwne. Bez oceny budowy wewnętrznej i grubości ścianek lufy na całej długości nie możemy powiedzieć, że jakieś działo używano na pewno jako kamienne, nawet jeśli tak ktoś je podpisał w dawnym traktacie. Dodatkowo mylący może być fakt, że przez pewien czas odlewano armaty o dokładnie takim wyglądzie jak dawne listwowe - z zaznaczeniem biegu fikcyjnych listew wzdłużnych i rzekomo nakładanymi z zewnątrz pierścieniami poprzecznymi. Zaś jeszcze bardziej wikła sprawę fakt używania całkiem długich, odprzodowych dział kamiennych (np. portugalskich camelo czy salvagem), które w XVII w. całkiem upodobniły się zewnętrznie do nowoczesnych kanon.
Czy rzeczywiście średnica komory prochowej "była z reguły dwukrotnie mniejsza o średnicy otworu lufy"? Niezależnie od tego, co wypisywali na ten temat teoretycy artylerii i kompilatorzy ciekawostek z kraju i ze świata, zabytki wydobyte na całym świecie z wraków jednostek europejskich podważają kategoryczność takiego twierdzenia. Spektrum było dużo większe i zmienne w czasie. Wykonywano działa kamienne (zwłaszcza początkowo) o średnicy komory znacznie mniejszej niż połowa średnicy przewodu lufy, potem dochodzono do połowy, ale już w czasach hiszpańskiej "Wielkiej Armady" pojawiły też takie ze średnicą komory prochowej dochodzącą do dwóch trzecich średnicy przewodu lufy. Rzecz jasna i one nie stanowiły żadnego obowiązującego wzorca. Tak duży ładunek miotający mógł się już stać niebezpieczny dla działa kamiennego o cienkich ściankach lufy, wymuszając ich pogrubienie, rezygnację z zewnętrznego uskoku średnic w rejonie wykonywania komory prochowej (armaty stawały się cięższe, tracąc jeden z ważnych atutów), ale przede wszystkim tworząc dylemat, czym takie "działo kamienne" naprawdę strzelało, skoro przekroczono dawniej ustalone doświadczalnie dla kul kamiennych maksymalne masy prochu, przy których wybuch jeszcze nie rozbijał pocisku.
Tu dochodzimy do sygnalizowanej już kiedyś przeze mnie poważnej rozbieżności informacji ze źródeł z końca XVI i pierwszej ćwiartki XVII w. Niektórzy uważają, że w pewnym momencie zrezygnowano w ogóle z budowy komorowej, czyli przewód lufy miał teraz jednakową średnicę na całej długości, a przynajmniej zmieniającą się w sposób ciągły (są rzadkie relacje o przewodach rozszerzających się równomiernie i nieznacznie od dna w kierunku wylotu, w działach zwanych rebuffes, crackers i ferrates, „wynalezionych przez Juana Mauriga Larę”). Prace z XVII stulecia podają dokładne dane takich dział – tyle, że wynika z nich strzelanie z kamieni nie istniejących na kuli ziemskiej lub z żeliwa o gęstości, której nie da się uzyskać. Jedną z alternatyw wyjaśniających (poza błędami w danych) są owe rzadkie pociski kamienno-żeliwne. W Genui najmniejsze i najkrótsze kamienne działka odprzodowe (petriero), odlewane z brązu pod koniec XVI wieku, albo strzelały już wyłącznie - wbrew nazwie - kulami żeliwnymi, albo zmieniono tam system klasyfikacji w ten sposób, że wagomiar określano w kulach z żeliwa, bez względu na rzeczywiście używane pociski. Inna sugestia rozwiązania dylematu zawarta jest w pracy "Historia artylerii polskiej" Konstantego Górskiego, który pisał: „Nazwa petryer poszła od wyrazu petra, tj. kamień. Były to więc działa kamienne, jednakże nie starego autoramentu, jak bombardy, lecz nowsze, zwane także kotami, po niemiecku zaś Fuerkatze, z których strzelano także dawniej kulami kamiennymi a później pociskami dętymi, czyli granatami ognistymi”. Tym niemniej jedni autorzy z przełomu XVI i XVII wieku zaręczali, że nowe petriery okrętowe nadal wykorzystują wyłącznie pociski z kamienia, inni – przeciwnie, że przeszły całkiem na amunicję żelazną. Jeśli prawdziwa jest ta ostatnia możliwość, a nadto niektóre działa kamienne w typie kanon nie miały już budowy komorowej, to jakie kryterium skłaniało do nazywania w spisach artylerii okrętowej jednej armaty jako demi cannon, a drugiej jako cannon perrier? Z pewnością była to długość lufy i masa. W 1622 r. na angielskim żaglowcu Prince Royal znajdowały się dwa cannon perrier oraz dwie półkanony. Dwa pierwsze były krótsze o parę cali (od 76 do 152 mm), ale prawie dwukrotnie lżejsze! Nie dało się tego zrobić bez znacznego (średnio) zmniejszenia grubości ścianek. Zatem bez względu na to, czy spiżowe działa kamienne na tym okręcie miały budowę komorową, czy nie, czy strzelały rzeczywiście kulami kamiennymi, czy już żeliwnymi, czy różniły się czymś zewnętrznie od kanon, NIE MOGŁY BYĆ tak samo jak one skonstruowane. W związku z tym musiały wykorzystywać mniejsze ładunki miotające, ze wszystkimi tego (dobrymi i złymi) konsekwencjami. Dlatego niektórzy badacze wysunęli hipotezę, że wychodząca stopniowo z użycia nazwa „petriera” (w różnych formach pisowni), mogła odnosić się w XVII stuleciu do każdej armaty zbudowanej w taki sposób (cieńsze ścianki, krótsza lufa), że wymuszało to używanie zredukowanych w stosunku do standardu ładunków prochowych. Dziś już wiemy, że Uffano widział tylko wycinek zagadnienia.
NIE JEST PRAWDĄ, że samo zmniejszenie ładunku miotającego (wymuszone słabszą wytrzymałością kuli kamiennej) automatycznie zapewniało stabilność dział kamiennych, niewielki odrzut i świetne nadawanie się dla potencjalnie mało statecznych (wysoko podniesiony środek ciężkości) lawet kozłowych. Oczywiście odgrywało istotną rolę (gdyby zrezygnować całkiem z odpalania prochu, stabilność przy strzale byłaby stuprocentowa Smile ), jednak już od XVI w. do połowy wieku XIX w. skarżono się na niestabilność zbyt lekkich armat (także kamiennych), a o ich zachowaniu decydował za mały stosunek masy lufy do masy pocisku.

Pod koniec XVIII i w całej pierwszej połowie XIX w. nadal miano do czynienia z okrętowymi działami kamiennymi, chociaż została z nich tylko nazwa. We Francji petriery (pierriers) występowały do 1854 r. w różnych odmianach konstrukcyjnych działek relingowych, wyłącznie odlewanych (z brązu lub żeliwa), w wielu długościach i kalibrach. Strzelały kulami żeliwnymi, ołowianymi lub małymi kartaczami puszkowymi (nigdy kulami kamiennymi), a te z XIX w. nie miały już budowy komorowej.


DZIAŁA KOMOROWE. Jest absolutną nieprawdą, że trzeba i można je utożsamiać wyłącznie z foglerzami. Nazwa wskazuje wprawdzie na odrębność komory prochowej od reszty przewodu lufy, ale ta odrębność mówiła tylko o innej formie wnętrza, co mogło przybierać różne postacie. Przede wszystkim chodziło o inną średnicę cylindrycznej lub cylindryczno stożkowej komory prochowej, z reguły dużo lub trochę mniejszą (chociaż w późniejszych działach odtylcowych ta średnica była z kolei z reguły większa) od kalibru armaty. Bywały jednak też komory stożkowe (i to ze stożkiem obróconym w obie strony), stożkowo kuliste, cylindryczno kuliste itd. Taka budowa komorowa występowała już w średniowiecznych bombardach, zarówno w tych, które odlewano w całości, składano z kutych listew, skręcano na długości ("działa śrubowe"), jak w rzeczywiście wyposażanych w całkowicie osobną komorę prochową (foglerze). Taka budowa komorowa nie skończyła się z działami kamiennymi, ponieważ powszechnie występowała w haubicach, granatnikach, "drakes", działach weneckich "nowego pomysłu" z końca XVI i pocz. XVII w. (zerżniętych potem przez Rosjan w formie rzekomo "oryginalnych" jednorogów), karonadach, hiszpańskich lekkich działach okrętowych końca XVIII w., armatach Paixhansa oraz innych działach haubicznych itd., itp. Wszystkie wymienione w poprzednim zdaniu były działami komorowymi (co czasem odbijało się nawet w nazwie, jak cañones recamarados), a żadne nie było foglerzem ani przed XVII w., ani w trakcie, ani potem.


FOGLERZ. Typ działa komorowego, w którym komora prochowa stanowiła odrębny element konstrukcyjny, wsadzany do specjalnej kołyski i dociskany do lufy klinem. W efekcie foglerz był też wczesną bronią odtylcową i miał wszystkie jej zalety (ładowanie we wnętrzu okrętu, daleko od furty - bez względu na to, czy działo odskakiwało po wystrzale czy nie; szybkostrzelność dzięki użyciu kilku wymiennych komór; oszczędność miejsca) oraz wszystkie wady (złe uszczelnienie między lufą a komorą, co powodowało ucieczkę gazów prochowych, a w konsekwencji spadek zasięgu i siły przebicia pocisku; zacinanie się klinów; ranienie obsługi). Jeszcze w pierwszej połowie XVI w. szeroko używano foglerzy (także na okrętach!) w charakterze dość ciężkiej artylerii średnich wagomiarów (ponad 20 funtów); potem stopniowo ograniczano kalibry w działach tego typu, ale nie zniknęły one wcale z początkiem XVIII w., lecz były używane nawet na żaglowcach okresu wojen napoleońskich, jednak już tylko jako odmiana działek relingowych.
W tym kontekście warto wspomnieć, że chociaż foglerze były działami komorowymi i ODTYLCOWYMI, to nie można ich utożsamiać ani z pierwszymi (o czym wyżej) ANI Z DRUGIMI. Już w XVI w. istniały działa odtylcowe bez osobnej komory prochowej i bez komory prochowej wyodrębniającej się średnicą. Część denną wykonywano w nich z otworem przelotowym, przez który wprowadzano od tyłu przybitkę, kulę, przybitkę, ładunek prochowy (w worku); następnie całość zamykano wielkim czopem walcowym i zabezpieczano przechodzącym na wskroś klinem. Działa te miały powtarzać zalety foglerzy bez ich wad, ale w praktyce ówczesna technologia i technika jeszcze do tego nie dorosły.


LAWETY KOZŁOWE. Rzadki, ale niewątpliwie istniejący typ lawety. Co ciekawe, ponieważ w wielu językach słowo źródłowe miało identyczną lub bardzo podobną formę - niemiecki i szwedzki Bock, niderlandzki bok, angielski buck, także nazwa lawety występuje w identycznych lub bardzo zbliżonych postaciach. Lawety kozłowe (Bocklafetten, bocklavetter) znane są już z XV w. Ich wyróżnikiem było podniesienie armaty dość wysoko w górę, w przeciwieństwie do typowych wtedy, bardzo niskich lawet blokowych. Za to nadawały się tylko do lekkich armat. Koła nie stanowiły cechy charakterystycznej lawet kozłowych i wydaje się, że na okrętach instalowano je bardzo rzadko.
Lawety kozłowe NIE CHARAKTERYZOWAŁY JEDNOZNACZNIE TYPU DZIAŁA, które niosły, podobnie jak wszystkie inne odmiany łóż działowych. Nie musiały łączyć się ani z foglerzami, ani z działami kamiennymi, chociaż takie związki oczywiście mogły mieć miejsce. Jedynym warunkiem była lekkość lufy, a wykonywano przecież zarówno działa kamienne, jak i foglerze w ciężkich odmianach, zupełnie dla takich lawet się nie nadających. W dodatku, jak zauważyłem wcześniej, lufy zbyt lekkie w stosunku do masy pocisku też nie były wcale dobre, ponieważ taka kombinacja dawała bardzo gwałtowny odrzut, na co skarżono się - także względem niektórych dział kamiennych - już od XVI w. W rezultacie laweta kozłowa okazała się ślepym zaułkiem i bardzo szybko zniknęła z wyposażenia okrętów, a i na lądzie chyba nie przetrwała zbyt długo, mimo rozwijania tak dowcipnych form jak "kieszonkowa", ze składaniem obu wysokich ramion i dwuczęściowej belki głównej na czas transportu.


SZROTOWNICE (ŚRUTOWNICE). Bardzo typowy przykład nazwania typu działa od używanej przez niego amunicji, a przez to stworzenia określenia mocno nieprecyzyjnego z uwagi na wielką różnorodność pocisków artyleryjskich i ich wykorzystywanie w armatach różnych typów konstrukcyjnych. Oczywiście marudzenie nic tu nie pomoże, ponieważ nazwę tę wymyślili dawni artylerzyści i musimy się z tym pogodzić.
Szrot to wszelki złom (w domyśle, ale nie w rzeczywistości, tylko żelazny), którym dało się napakować działo i wystrzelić w kierunku nieprzyjaciela z nadzieją wyrządzenia mu szkód przede wszystkim w sile żywej. Przy ładowaniu odprzodowym - bowiem wg "Vapenlexikon Artilleri 1350-1880" Erika Walberga bywały też szrotownice odtylcowe (zobacz zresztą dalej na "Tiger") - na ładunek miotający kładziono szpunt z grubej deski (często wyposażony na obwodzie w linę wciśniętą w rowek, dzięki czemu wzrastała pewność położenia i szczelność), a potem rozmaite śmieci kamienne i żelazne, jak odłamki, stare gwoździe, kawałki blachy, ogniwa łańcuchów, pręty, "krzemień drobny albo żelazo siekane" (K. Górski) itp. Taki "pocisk" miał bardzo mały zasięg i niszczył działo, więc wymyślono jego odmianę, w której złom wsadzano do dwóch połówek żeliwnej czaszy, składanych razem przed wystrzałem. Wariant nie zyskał popularności z powodu trudności wykonawczych, kłopotliwości w obsłudze, a przede wszystkim niewielkiej ilości złomu, jaka mieściła się w kuli. Natomiast niezależnie od wersji szrotownica mogła wykorzystywać tylko niewielkie ładunki miotające, co z kolei skłaniało do pocieniania ścianek lufy i stosowania budowy komorowej (głównie w postaci nie-foglerzowej). Owe Hagelstycke, Hagelbüchsen, Schrotstücke, skrotstycken, stormstycken wykonywano w różnych kalibrach i długościach lufy, odlewano z brązu lub żeliwa, z cylindryczną lub stożkową komorą prochową o mniejszej średniej średnicy niż przewód lufy, co zwraca uwagę na oczywiste podobieństwo do dział kamiennych. Szrotownice (śrutownice) miały krótkie lufy (Walberg pisze o około 11 do 15 kalibrach, Jan Glete o "bardzo lekkich i krótkich szrotownicach 24-funtowych", Waldemar Gurgul o wersjach 48- i 24-funtowej i długości około 8 kalibrów, dając jeden bardzo charakterystyczny rysunek działa komorowego, odprzodowego, bliskiego haubicy). Pan Waldemar Gurgul wykazał, że zastępczo w tej roli Szwedzi wykorzystywali także zdobyczne działa kamienne. Tym niemniej dla marynarzy z pierwszej połowy XVII w. "normalna" SZROTOWNICA nie była tożsama z działem kamiennym, mimo tylu podobieństw. W Inwentarzu Wismarskim okręt "König David" ma dwie brązowe szrotownice niezależnie od pięciu żelaznych dział kamiennych (foglerzy); okręt "Tiger" ma jedną brązową szrotownicę, jedną żelazną szrotownicę z oddzielnymi komorami prochowymi (foglerz!) oraz dwa inne kamienne foglerze żelazne. W amunicji wymienia się duże ilości pakunków ze złomem (szrotem) oraz pakunków ze złomem przemieszanym z kulkami muszkietowymi. Szrotownicom zdarzało się też strzelanie kulami kamiennymi i pociskami zapalającymi, chociaż w szwedzkiej artylerii wykazywano przeznaczone do tego osobne kategorie dział. Dla lat 1564-1615 Glete umieszczał wśród typowych dział brązowych długie i krótkie szrotownice, o masie 0,2 do 0,27 ton , strzelające z wykorzystaniem ładunku o masie 3 funtów. Pisał też o (znacznie mniej popularnych) szrotownicach żelaznych. Waldemar Gurgul zajął się dokładniej tym typem działa, co w połączeniu z rysunkami łatwiej pozwala zrozumieć różnice między typowymi szrotownicami a typowymi działami kamiennymi, mimo zdarzającego się używania w tych pierwszych kul kamiennych, a w tych drugich "śrutu".


W SUMIE:
Mogło być działo kamienne w typie foglerza, strzelające różnorodnymi odłamkami i umieszczone na lawecie kozłowej, ale niczego z tego nie można przyjmować w kategoriach związków przesądzonych i koniecznych.


Ostatnio zmieniony przez kgerlach dnia Nie 10:35, 05 Sty 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna -> Okręty wiosłowe, żaglowe i parowo-żaglowe / Pytania, odpowiedzi, polemiki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin