Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna www.timberships.fora.pl
Forum autorskie plus dyskusyjne na temat konstrukcji, wyposażenia oraz historii statków i okrętów drewnianych
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nazajutrz po Trafalgarze

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna -> Okręty wiosłowe, żaglowe i parowo-żaglowe / Artykuły tematyczne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6212
Przeczytał: 3 tematy


PostWysłany: Pon 8:30, 08 Sty 2024    Temat postu: Nazajutrz po Trafalgarze

NAZAJUTRZ PO TRAFALGARZE

Chociaż określenie „nazajutrz” jest traktowane zarówno dosłownie, jak w długiej perspektywie, a bitwa pod Trafalgarem 21.10.1805 r. miała istotnie bardzo ważne następstwa bezpośrednie, średnioterminowe i strategiczne (aczkolwiek nie aż w takiej skali, jaką chcieliby widzieć angielscy autorzy), to w tym przypadku poruszone zostanie zupełnie coś innego. Samo jednodniowe starcie nie zakończyło losów wielkiego zgrupowania francusko-hiszpańskiego, wyprowadzonego przez wiceadm. Villeneuve’a z Kadyksu. Część okrętów zbiegłych z miejsca walki została przechwycona przez inną eskadrę brytyjską, podnosząc poważnie całkowite straty sojuszników, zaś duża grupa jednostek wyszła ponownie z portu w próbie odbicia żaglowców, które wcześniej opuściły bandery, ale w chaosie wywołanym przez sztorm znalazły się w rozmaitych trudnych sytuacjach. Ten wypad, zdeterminowany i bohaterski, przyniósł w sumie Francuzom i Hiszpanom więcej strat materialnych niż zysków, mimo że niektórzy historycy (?) lubią zauważać tylko udane jego aspekty, a okręty, które przy tym dodatkowo utracono, nie wchodzą w zasięg klapek na ich oczach.
Indywidualne losy wszystkich żaglowców hiszpańskich i francuskich zatopionych lub odzyskanych w bezpośrednim następstwie bitwy pod Trafalgarem będą właśnie tematem tego artykuliku. Oczywiście nie pójdziemy tropem tragikomicznych rozważań, czy wywieszenie na idącym na dno wraku bandery brytyjskiej, hiszpańskiej albo francuskiej wpływa na zmniejszenie lub zwiększenie strat sojuszniczych flot. Zajmiemy się natomiast trochę geografią, aby określić zasięg rozproszenia okrętów uciekających nie tylko przed przeciwnikiem, lecz przede wszystkim przed sztormem, a ponadto miejsca ich zatonięć lub schronienia. Posłużą do tego mapki umieszczone w Galerii.


1. ESKADRA KADM. DUMANOIRA

W pewnym momencie bitwy cztery liniowce francuskie, jedne z tych, które znalazły się najbardziej na północ odwróconego szyku połączonej floty i nad którymi bezpośrednią komendę sprawował kadm. Pierre-Étienne-René-Marie Dumanoir Le Pelley, oddaliły się, najpierw na południowy zachód, potem na północ. Bardzo złożone okoliczności i motywy, jakie kierowały kontradmirałem, są do dzisiaj dyskutowane (pomijam bezmyślne upraszczanie zarówno przez wielbicieli jak i wrogów Napoleona – nie znających się na żadnych aspektach żeglugi początków XIX w. , czyli możliwych kursach żaglowców, zwrotach, prędkościach, sygnalizacji itp., dzięki czemu perorujących bez skrępowania), ale i ja już o tym wielokrotnie pisałem zarówno w większych artykułach, jak notach dotyczących okrętów i osób.
W każdym razie w skład utworzonej ad hoc eskadry wchodziły: 80-działowiec Formidable, okręt flagowy, którym dowodził kmdr (capitaine de vaisseau) Jean-Marie Letellier; 74-działowiec Duguay Trouin, którego dowódcą był kmdr Claude Touffet; 74-działowiec Mont Blanc, dowodzony przez komandora Guillaume’a-Jeana-Noëla de Lavillesgris; 74-działowiec Scipion, którego kapitanem był kmdr Charles Berrenger. Zgodnie ze zwyczajami epoki, żaden z tych liniowców nie nosił naprawdę liczby dział opisywanych nazwą klasy (kolejno były to de facto 94, 78, 80, 78 dział i haubic), a z drugiej strony niektóre działa zostały na nich zniszczone podczas bitwy pod Trafalgarem, zaś inne wyrzucone za burtę podczas ucieczki. Formalnie załogi liczyły odpowiednio 883, 706, 723, 706 ludzi, ale pomniejszone zostały o straty poniesione w głównej bitwie. Formidable miał 21.10.1805 zabitych i rannych 67 ludzi, Duguay Trouin - 36, Mont Blanc - 42, Scipion - 49. Po długim pościgu i zaciętej walce brytyjska eskadra komodora Strachana zdobyła je wszystkie 4 listopada 1805 r. koło przylądka Ortegal, jeszcze bardziej wyśrubowując rekordowy bilans strat w okrętach spod Trafalgaru.
W Galerii: Mapka nr 1.
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6212
Przeczytał: 3 tematy


PostWysłany: Wto 8:05, 09 Sty 2024    Temat postu:

CD.
2. OKRĘTY POŁĄCZONEJ FLOTY, KTÓRE NIE PODDAŁY SIĘ BRYTYJCZYKOM I POCZĄTKOWO ZBIEGŁY DO KADYKSU (NIEZALEŻNIE OD DALSZYCH LOSÓW)

Część żaglowców Hiszpanii i Francji znalazła się w takim miejscu bitwy, że w chwili jej definitywnego rozstrzygnięcia były wystarczająco oddalone od jednostek Royal Navy, by bez specjalnych problemów oderwać się od przeciwnika i wrócić do Kadyksu. Większość z tej sposobności skorzystała, chociaż nie dla wszystkich oznaczało to koniec udziału w walce.
Hiszpański trójpokładowiec 112-działowy Principe de Asturias (w rzeczywistości 122 działa i haubice), którym dowodził szef eskadry (Jefe de Escuadra) Rafael de Hore, a obsadzała załoga licząca 1113 ludzi (aż o 98 powyżej regulaminowej obsady), był flagowcem Hiszpanów. Na jego pokładzie śmiertelną ranę odniósł głównodowodzący, teniente general Federico Carlos Gravina, zaś walczył także jefe de escuadra Antonio de Escaño. Okręt ten poniósł ciężkie straty (50 zabitych i 112 rannych) i ostatecznie został pozbawiony wszystkich masztów, jednak dzięki pomocy zebranych wokół niego innych żaglowców hiszpańskich i francuskich dotarł do Kadyksu, w ostatniej fazie na holu francuskiej fregaty Thémis. Aczkolwiek wrócił do służby i przetrwał do 1814 r., to na razie był w zbyt złym stanie, by uczestniczyć w jakiejkolwiek akcji.
Hiszpański pseudo-trójpokładowiec 100-działowy Rayo (w rzeczywistości dwupokładowy 80-działowiec „przerobiony” na trójpokładowiec dokładnie w taki sam sposób, w którym z trójpokładowego Santisima Trinidad powstał rzekomy czteropokładowiec, czyli przez zamknięcie krótkiej luki między pokładami rufowym i dziobowym oraz wstawienie na tym obszarze garści lekkich dział, bez dodania jakiegokolwiek kolejnego pokładu – w Galerii: Schemat). Dowodził nim szef eskadry Enrique MacDonnell, a obsadzała załoga licząca 830 ludzi (o 50 mniej, niż przewidywał regulamin). Z uwagi na położenie w szyku bojowym (daleko na północ od centrum bitwy) okręt poniósł znikome straty (zaledwie 18 rannych i zabitych), był więc gotów do natychmiastowych dalszych działań.
Francuski 80-działowiec Indomptable (w rzeczywistości 94 działa i haubice), którym dowodził kmdr (capitaine de vaisseau) Jean-Joseph Hubert, a obsadzała załoga licząca formalnie 883 ludzi, już o godz. 13, poniósłszy niewielkie straty (Hubert był ranny) wycofał się do Kadyksu. Znajdował się więc w gotowości do natychmiastowych dalszych akcji.
Francuski 80-działowiec Neptune (w rzeczywistości 86 dział i haubic), którym dowodził kmdr Esprit-Tranquille Maistral, a obsadzała załoga licząca formalnie 866 ludzi, średnio angażował się w walkę i poniósł umiarkowane straty (54 zabitych i rannych), przez co mógł być szybko użyty do kolejnych działań.
Francuski 74-działowiec Argonaute (w rzeczywistości 78 dział i haubic), którym dowodził kmdr Jacques Épron-Desjardins, a obsadzała załoga licząca formalnie 723 ludzi, walczył w bitwie pod Trafalgarem niezwykle zaciekle, zanim wycofał się z zespołem Graviny do Kadyksu. Poniósł wielkie straty (192 zabitych i rannych). W rezultacie nie był zdolny do szybkiego wyjścia z portu.
Francuski 74-działowiec Héros (w rzeczywistości 78 dział i haubic), którym dowodził kmdr Jean-Baptiste-Joseph-René Poulain, a obsadzała załoga licząca formalnie 706 ludzi, nie poniósł wprawdzie w bitwie pod Trafalgarem dużych strat (tylko 38 zabitych i rannych), jednak wśród zabitych znalazł się dowódca, a komendę przejął pierwszy oficer, por. Jean-Louis Conor. Poza tym liniowiec miał zablokowany ster i pewne uszkodzenia w takielunku. Tym niemniej znajdował się ogólnie w dobrym stanie i mógł być zaraz użyty do następnych działań.
Hiszpański 74-działowiec Montañés (w rzeczywistości 76 dział i haubic), którym dowodził kmdr (Capitán de Navio) Francisco Alcedo y Bustamante, a obsadzała załoga licząca 715 ludzi (o 80 więcej niż wg regulaminu), niezbyt kwapił się do ostrej walki i szybko wycofał. Stracił 49 zabitych i rannych, w tym kapitana. Ogólnie byłby w niezłym stanie, gdyby nie utrata fokmasztu, eliminująca go z natychmiastowego dalszego użycia.
Francuski 74-działowiec Pluton (w rzeczywistości 78 dział i haubic), którym dowodził kmdr Julien-Marie Cosmao Kerjulien, a obsadzała załoga licząca formalnie 707 ludzi, poniósł wprawdzie pod Trafalgarem bardzo duże straty (w sumie aż 192-197 zabitych i rannych), jednak miał niezłomnego dowódcę, uzupełnił załogę 22.10, zaś materialnie nadal bardzo dobrze nadawał się do dalszych operacji.
Hiszpański 74-działowiec San Francisco de Asis (w rzeczywistości 86 dział i haubic), którym dowodził brygadier (Brigadier) Luis Antonio Flores, a obsadzała załoga licząca 677 ludzi (o 42 więcej niż wg regulaminu), po zmianie szyku połączonej floty znalazł się daleko a północy. Przy dominującym wtedy kierunku wiatru miał niewielkie szanse włączyć się do walki, poza obroną obezwładnionego flagowca Hiszpanów, okrętu Principe de Asturias. Stracił zaledwie 17 zabitych i rannych. Był w bardzo dobrym stanie.
Hiszpański 74-działowiec San Justo (w rzeczywistości 86 dział i haubic), którym dowodził brygadier Miguel Gastón, a obsadzała załoga licząca 694 ludzi (o 59 więcej niż wg regulaminu), świeżo wyszedł ze stoczni i jego kapitan nie miał czasu na trening marynarzy. W rezultacie liniowiec cały czas dryfował po zawietrznej szyku i prawie nie walczył. Miał tylko 7 rannych i ani jednego zabitego. Materialnie pozostawał w świetnym stanie, ale to nie czyniło z niego sprawnego narzędzia walki.
Hiszpański 64-działowiec San Leandro (w rzeczywistości 74 działa i haubice), którym dowodził kmdr José de Quevedo y Cheiza, a obsadzała załoga licząca 606 ludzi (o 33 więcej niż wg regulaminu), miał dużo szczęścia. Chociaż bez wahania włączał się do walki, to akurat w takich miejscach, w których sojusznicy mieli zdecydowaną przewagę ogniową. Stracił tylko 30 zabitych i rannych. Ogólnie był po bitwie w dobrym stanie.

W tym miejscu wypada może poczynić kilka uwag na temat rang w ówczesnych marynarkach. Na ogół przybliża się je we współczesnej literaturze (zwłaszcza polskiej, ale nie tylko) jakimiś przybliżeniami, rzekomo „uniwersalnymi”, posiłkując się jeszcze współczesnymi odpowiednikami z NATO, gdzie odpowiednie tabelki ustawiają zaszeregowanie, tyle że w kompletnie innych warunkach i przy całkowicie odmiennej liczbie rang. Tymczasem ówczesna rzeczywistość nie miała prawie nic wspólnego z dzisiejszą, a na dodatek faktycznie zbliżone stopnie z rozmaitych flot i tak wiązały się często z innymi uprawnieniami i obowiązkami, nie dając pełnej adekwatności.
Musimy się pogodzić z tym, że po pierwszej wojnie światowej powstająca polska marynarka wojenna przyjęła ogólne zręby rang z tych marynarek, w których służba na morzu uważana była (w XVI, XVII w.) za „mniej honorową” niż na lądzie, przez co odwrócono hierarchię i adaptowano stopnie z armii. Dlatego w miejscu, gdzie wszystkie czołowe floty świata ustawiły kapitana, my mamy komandora, który tam jest/był pośledniejszym dowódcą. Za to nasz kapitan to tylko młodszy oficer. Wkładanie między nich rozmaitych komandorów poruczników i komandorów podporuczników odpowiada sytuacji dzisiejszej, lecz jest nieco dziwaczne dla czasów, kiedy między oficerem w randze commander a oficerem w randze captain nie było nikogo innego. Poza tym my myślimy o epoce żaglowej kategoriami wziętymi z Royal Navy, z uwagi na dominującą literaturę angielską, jednak Hiszpanie, Francuzi i inni mieli własną specyfikę.
Nasz komandor to w epoce Trafalgaru (oczywiście nie tylko wtedy) brytyjski captain, francuski capitaine de vaisseau oraz hiszpański capitán de navio. Chociaż dzielili się u Anglików na takich z ponad trzyletnim stażem i młodszych, a u Francuzów na pierwszej klasy i drugiej klasy, to próby używania do opisu tego (charakterystyczne zwłaszcza dla Anglosasów) nazw „kapitan fregaty” czy nawet „kapitan korwety” są poronione, gdyż takie rangi realnie istniały (w różnych okresach) i opisywały zupełnie coś innego.
Hiszpanie mieli jeszcze brygadiera. Ponieważ nazywali tak najstarszych, najbardziej doświadczonych kapitanów, niektórzy Anglicy ubzdurali sobie tłumaczyć to na swojego „komodora”. Trudno o coś bardziej błędnego. Brytyjski komodor dowodził zespołem okrętów (po rozwiązania eskadry wracał do rangi captain) i sprawował tylko tymczasowe dowództwo, nie legitymując się innym stopniem niż komandorzy mu podlegli. Tymczasem Hiszpan zostawszy brygadierem był nim do końca życia (chyba że awansował lub zostawał zdegradowany) i miał taką realną rangę, aczkolwiek mógł nigdy nie dowodzić żadnym zgrupowaniem, tylko swoim własnym okrętem.
W Hiszpanii (a nieco wcześniej także we Francji) istniała również ranga „szefa eskadry” (dla Hiszpanów jefe de escuadra, dla Francuzów chef de escadre). Z uwagi na umiejscowienie między kapitanem (naszym komandorem) a wiceadmirałem, z reguły używane jest jej tłumaczenie na „kontradmirał”. Poza tym „szef eskadry” zbytnio kojarzy się z komodorem. Jednak kontradmirał brytyjski (i innych nacji) nigdy w epoce napoleońskiej nie dowodził pojedynczym okrętem, tylko eskadrą lub ugrupowaniem wewnątrz floty. Natomiast hiszpański szef eskadry kontynuował prastarą tradycję, zgodnie z którą mógł być realnie kapitanem własnego żaglowca (zwłaszcza bardzo dużego), niezależnie od gotowości do przyjęcia szerszej komendy.
W czasach Nelsona i Villeneuve’a Francuzi przejęli już z marynarki brytyjskiej dosłowną rangę wiceadmirała. Lecz Hiszpanie wciąż trzymali się feudalnych zasad, zgodnie z którymi naczelny zwierzchnik marynarki, czyli „Capitan General de la Armada” był raczej tytułem dworskim (zastrzeżonym dla osób bardzo wysoko postawionych w społeczeństwie), gdy najwyższym realnym (i rzadkim) stopniem oficera floty pozostawał Vice-Almirante (stąd tendencja do oddawania owego wiceadmirała terminem „admirał”). Poniżej niego znajdował się „generał porucznik” czy „porucznik generalny” (Teniente General). Miejsce w hierarchii między szefem eskadry (mającym pewne prerogatywy kontradmirała z innych flot), a wiceadmirałem (uważanym jednakowoż za odpowiednika obcych admirałów) jest powodem, dla którego w opracowaniach nie-hiszpańskich często ów generał porucznik figuruje pod określeniem wiceadmirała.
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6212
Przeczytał: 3 tematy


PostWysłany: Śro 17:59, 10 Sty 2024    Temat postu:

CD.

3. OKRĘTY POŁĄCZONEJ FLOTY, ZDOBYTE 21.10, KTÓRE BRYTYJCZYKOM UDAŁO SIĘ – MIMO SZTORMU – DOPROWADZIĆ DO GIBRALTARU

Francuski 74-działowiec (w rzeczywistości 84 działa i karonady) Swiftsure, którym dowodził kmdr Charles-Eusèbe L’Hospitalier-Villemadrin, a obsadzała załoga licząca formalnie 706 ludzi.
Hiszpański 74-działowec Bahama (w rzeczywistości 84 działa, haubice i karonady), którym dowodził brygadier Dionisio Alcalá Galiano, a obsadzała załoga licząca 690 osób (55 powyżej stanu etatowego).
Hiszpański 74-działowec San Ildefonso (w rzeczywistości 84 działa i haubice), którym dowodził brygadier José Vargas y Varáez, a obsadzała załoga licząca 716 osób (81 powyżej regulaminu).
Hiszpański 74-działowec San Juan Nepomuceno (w rzeczywistości 86 dział i haubic), którym dowodził brygadier Cosme Damián de Churruca y Elorza, a obsadzała załoga licząca 693 osoby (58 powyżej stanu etatowego).


4. OKRĘTY POŁĄCZONEJ FLOTY, KTÓRE PODDAŁY SIĘ W BITWIE 21.10, ALE ULEGŁY ZAGŁADZIE POZOSTAJĄC W RĘKACH ZDOBYWCÓW

Hiszpański pseudo-czteropokładowiec 130-działowy Santisima Trinidad (w rzeczywistości trójpokładowiec, w którym zamknięto krótką lukę między pokładami rufowym i dziobowym oraz wstawiono na tym obszarze garść lekkich dział, bez dodania jakiegokolwiek kolejnego pokładu – w Galerii: Schemat) pod Trafalgarem niósł 140 dział i haubic. Dowodził nim brygadier Francisco Javier de Uriarte. Z załogi liczącej 1048 ludzi (17 mniej od stanu etatowego) zginęło lub zostało rannych aż 313 osób. Liniowiec był w bardzo złym stanie, kiedy się poddał, miał ładownie pełne wody i ciężko pracował na fali. Chociaż dwukrotnie brano go na hol (podany z okrętu Prince), to dwukrotnie liny pękały. Sztorm nie pozwolił uratować jednostki przerytej kulami podczas bitwy i podjęto decyzję o jej zatopieniu. Po bardzo trudnej w tych warunkach akcji ewakuacyjnej (najciężej rannych nie dało się zabrać) Santisima Trinidad poszedł na dno 24 października, około 26 mil na południe od Kadyksu.
W Galerii: Mapka nr 2.
Hiszpański 80-działowiec (w rzeczywistości 94 działa i haubice) Argonauta, którym dowodził kmdr Antonio Pareja, a obsadzała załoga licząca 798 osób (61 powyżej stanu etatowego), walczył bardzo zaciekle i poniósł ogromne straty (305 zabitych i rannych). Był tak ciężko uszkodzony, że wszelkie wysiłki załogi pryzowej zmierzające do utrzymania go na wodzie nie rokowały sukcesu. Ewakuowano więc z niego jeńców i zatopiono 24 października.
Francuski 74-działowiec (w rzeczywistości 78 dział i haubic) Aigle, którym dowodził kmdr Pierre-Paul Gourrège, a obsadzała załoga licząca formalnie 706 ludzi, stawiał zacięty opór, zanim się poddał, ponosząc ogromne straty (zginął m.in. kapitan). Był w złym stanie i mimo wzięcia na hol nie przetrwał sztormu. Roztrzaskał się 25.10 na skałach koło Puerto Santa Maria. Bardzo wiele z osób będących na pokładzie poniosło śmierć.
Francuski 74-działowiec Berwick, którym dowodził kmdr Jean-Gilles Filhol de Camas, obsadzała załoga licząca formalnie 706 ludzi. Poniósłszy ciężkie straty (około 250 zabitych i rannych) został po poddaniu się obsadzony załoga pryzową. Kiedy próbowano przeczekać sztorm na kotwicach, niektórzy jeńcy przecięli liny kotwiczne, przez co liniowiec natychmiast zdryfował i rozbił się 22.10 na mieliznach w pobliżu Sanlúcar. Niemal wszyscy na pokładzie, łącznie z załogą pryzową, zginęli.
Francuski 74-działowiec (w rzeczywistości 80 dział i haubic) Fougueux, którym dowodził kmdr Louis-Alexis Baudouin, obsadzała załoga licząca 682 ludzi. Ogromne straty i ciężkie uszkodzenia nie wróżyły przetrwania sztormu. Chociaż liniowiec został wzięty na hol przez fregatę Phoebe, to już 22.10 roztrzaskał się na skałach koło Torre Bermeja (wieża na południe od Kadyksu). Prawie wszyscy ludzi będący na jego pokładzie zginęli, z wyjątkiem około 25.
Francuski 74-działowiec Intrépide, którym dowodził kmdr Louis-Antoine-Cyprien Infernet, obsadzała załoga licząca 717 ludzi. Liniowiec poniósł bardzo ciężkie straty w ludziach i miał uszkodzony kadłub. Zdobywcy uznali, że nie da się go doprowadzić do Gibraltaru, zwłaszcza że w dramatycznych warunkach sztormowych część Anglików i Francuzów włamała się do schowków z alkoholem i odmówiła udziału w ratowaniu jednostki. Brytyjczycy zabrali jeńców i 24.10 podpalili okręt, który po godzinie wyleciał w powietrze (jak wiadomo, już w czasie bitwy wyleciał w powietrze francuski 74-działowec Achille).
Hiszpański 74-działowiec (w rzeczywistości 86 dział i haubic) Monarca, którym dowodził kmdr Teodoro de Argumosa, obsadzała załoga licząca 667 ludzi (32 powyżej stanu etatowego). Wielkie straty (255 zabitych i rannych) i poważnie uszkodzone olinowanie zmniejszało jego szanse na przetrwanie sztormu. Mimo tego bardzo skromna załoga pryzowa próbowała sobie poradzić z żaglami, a hiszpańscy jeńcy pracowali ciężko przy pompach. Jednak w nocy 24.10 nasilający się sztorm spowodował zwalenie masztów na liniowcu i następnego ranka Monarca rozbił się przy brzegu plaży Arenas Gordas, tuż na północ od Sanlúcar, pociągając za sobą na dno jeszcze 170 ludzi.
W Galerii: Mapka nr 3.
Francuski 74-działowiec (w rzeczywistości 80 dział i haubic) Redoutable, którym dowodził kmdr Jean-Jacques-Étienne Lucas, obsadzała załoga licząca formalnie 706 ludzi. Ogromne straty w ludziach, podziurawiony kadłub i rozbite prawie wszystkie pompy nie dawały dużych nadziei na pokonanie sztormu. Chociaż 22.10 francuski liniowiec został wzięty na hol przez okręt Swiftsure, to stale tonął i w końcu poszedł na dno 23 październiku. Udało się z niego przedtem uratować tylko 169 ludzi; większość rannych utonęła, zginęło też 18 członków załogi pryzowej.
Hiszpański 74-działowiec (w rzeczywistości 84 działa i haubice) San Agustin, którym dowodził brygadier Felipe Cajigal, obsadzała załoga licząca 711 ludzi (76 powyżej stanu etatowego). Hiszpanie ponieśli ogromne straty (385 zabitych i rannych) i mieli uszkodzony takielunek (odstrzelony bezanmaszt). Załoga pryzowa podjęła hol z liniowca Leviathan, ale w ciągu następnych dwóch dni lina zrywała się dwa razy. San Agustin był w niezłym stanie i podjął z kolei hol z liniowca Bellerophon. Ostatecznie uznano jednak, że dalsze holowanie jest zbyt niebezpieczne; po zdjęciu jeńców okręt podpalono 28.10 – płonąc poszedł na dno.
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6212
Przeczytał: 3 tematy


PostWysłany: Czw 16:36, 11 Sty 2024    Temat postu:

CD.

5. OKRĘTY POŁĄCZONEJ FLOTY, KTÓRE WCZEŚNIEJ OPUŚCIŁY BANDERĘ, LECZ Z UWAGI NA SZTORM PRÓBOWAŁY WRÓCIĆ DO HISZPANII

Sztorm, którego pierwsze objawy pojawiły się już w końcowej fazie bitwy pod Trafalgarem, niepokojąc żyjącego jeszcze Nelsona, rozszalał się na dobre wieczorem i w nocy. Okręty Royal Navy, z przerzedzonymi w walce załogami, uszkodzonym takielunkiem i przeciekającymi kadłubami, miały trudności, by same przetrwać (ostatecznie wszystkim to się udało) i w większości nie dysponowały możliwościami holowania pryzów w takich warunkach. Hole zostały na ogół przecięte, a skąpe załogi pryzowe zostawione swojemu losowi. Żaglowce hiszpańskie i francuskie, jeszcze ciężej uszkodzone, miałyby kłopoty z pokonaniem takiego sztormu nawet przy pełnych obsadach, więc szanse uratowania ich siłami małych grupek marynarzy zajętych pilnowaniem setek jeńców były znikome. Na dodatek tzw. „pompy królewskie”, w które wyposażano okręty Napoleona, nadawały się dobrze do gaszenia pożarów, ale miały zdecydowanie za małą wydajność do opanowywania dużych przecieków, przy których nieporównanie lepiej spisywały się brytyjskie pompy łańcuchowe. Losy wspomnianych jednostek potoczyły się bardzo rozmaicie.
Francuski 80-działowiec (w rzeczywistości 86 dział i haubic) Bucentaure, którym dowodził kmdr Jean-Jacques Magendie, a obsadzała załoga licząca formalnie 866 ludzi, był flagowcem połączonej floty. Na jego pokładzie wiceadm. Pierre-Charles-Jean-Baptiste-Silvestre de Villeneuve walczył z całkowitą pogardą śmierci, przez co okręt stracił aż 282 zabitych i rannych. Po kapitulacji większość kadry oficerskiej (w tym wiceadmirał, kapitan oraz dowódca żołnierzy) znalazła się na pokładach jednostek brytyjskich. Początkowo Anglicy zamierzali doholować zdobycz do Gibraltaru. W tym celu Bucentaure został wzięty na hol przez okręt Conqueror, a na pokład francuza wysłano dwóch poruczników, czterech midszypmenów, 53 marynarzy oraz 12 żołnierzy piechoty morskiej. Jednak francuski żaglowiec, pozbawiony masztów, bardzo silnie dryfował w trakcie szybko pogarszającej się pogody i hol wkrótce uległ zerwaniu. Rankiem następnego dnia powiodło się podanie z okrętu Conqueror kolejnego holu. Ostatecznie jednak, by oddalić się od zawietrznego brzegu i uratować własny żaglowiec, Anglicy porzucili pryz. Na jego pokładzie pozostało około 500 Francuzów, z których najwyższy rangą był kapitan fregaty Mathieu-Anne-Louis de Prigny de Quérieux, od wielu lat szef sztabu Villeneuve’a (ranny w nogę). Skromna załoga pryzowa nie mogła sobie poradzić sama z uratowaniem Bucentaure i nie miałaby żadnych szans w razie buntu jeńców. Jedni i drudzy zdawali sobie z tego sprawę, więc przystąpiono do negocjacji. Dowodzący Brytyjczykami por. marynarki Richard Spear i drugi porucznik piechoty morskiej John Nicholas Fischer po rozmowie z Prignym zgodzili się na pokojowe przekazanie okrętu we francuskie ręce. Francuzi i Brytyjczycy przystąpili do gorączkowych prac dla uratowania żaglowca. Początkowo wszystko przebiegało pomyślnie - dzięki żaglowi na kikucie fokmasztu Bucentaure uzyskał sterowną prędkość i bardzo zbliżył się do Kadyksu. Jednak ostatecznie wszedł na skały Puercas (Puercos) koło fortu Santa Catalina i 23 października uległ zagładzie. Prawie wszystkich ludzi uratowano na łodziach przysłanych z lądu i z innych okrętów.
Francuski 74-działowiec (w rzeczywistości 78 dział i haubic) Algésiras, którym dowodził kapitan fregaty Laurent Tourneur, był jednostką flagową kadm. Charlesa-René Magona. Załogę tworzyło nominalnie 723 ludzi. Liniowiec poddał się 21.10 Brytyjczykom (stracił 219 zabitych i rannych; Tourner odniósł dwie rany, Magon zginął). Miał zwalone maszty i przeciekał. Brytyjczycy obsadzili go 60-osobową załogą pryzową, którą dowodził por. Charles Bennett. Anglicy walczyli zacięcie o przetrwanie sztormu i długo się to im udawało. Jednak nie byli w stanie skutecznie obsługiwać żagli i pilnować kilkuset (500-650) jeńców. Rankiem 23.10 Bennett postanowił wypuścić Francuzów na pokład, by mogli się ratować, gdyby okręt zaczął tonąć. Jeńcy pomogli w budowie prowizorycznego takielunku, ale szybko skorzystali z okazji by odbić żaglowiec. Doprowadzili go szczęśliwie do Kadyksu. Kiedyś sprawa tego przejęcia budziła ostre spory wśród historyków, a wśród bezmyślnych fanatyków budzi do dziś. Francuzi (i niektórzy Polacy) lubili pisać o bohaterskim odbiciu okrętu, a Brytyjczycy o humanitarnym geście Bennetta, który pozwolił jeńcom wyjść na górę, by mogli ratować życie wobec zbliżającej się katastrofy, za co oni odpłacili zdradą. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że gdyby nie pomoc Francuzów, Algésiras istotnie poszedłby na dno, a wtedy zginęliby nie tylko oni, ale i załoga pryzowa. Wycofanie się do portu w Kadyksie było jedynym logicznym rozwiązaniem.


6. OKRĘTY POŁĄCZONEJ FLOTY, KTÓRE WCZEŚNIEJ OPUŚCIŁY BANDERĘ, ALE SKORZYSTAŁY Z POMOCY ESKADRY KOMODORA COSMAO KERJULIENA W PRÓBIE POWROTU DO KADYKSU

Hiszpański trójpokładowiec 112-działowy (w rzeczywistości 126 dział i haubic) Santa Ana, którym dowodził kmdr José de Gardoqui, służył wtedy jako jeden z okrętów flagowych. Na jego pokładzie przebywał generał porucznik Ignacio Maria de Alava y Navarette. Załoga liczyła 1089 ludzi (74 powyżej regulaminowej). Bardzo silny okręt walczył z wielką determinacją i stracił w bitwie 238 zabitych oraz rannych. Znalazł się jednak wprost na drodze jednej z atakujących kolumn brytyjskich (łącznie z trójpokładowcem Royal Sovereign) i po stracie wszystkich masztów musiał się poddać. Wieczorem załoga pryzowa i hiszpańscy jeńcy przystąpili do przygotowań na nadchodzący sztorm. Wysiłki kontynuowano 22 października. Odpowiedzialny za holowanie był liniowiec Thundererer, ale w sztormowych warunkach doszło nawet do zderzenia między żaglowcami i trzeba było z tego zrezygnować. Kiedy po południu 23 października wyszła z Kadyksu eskadra komodora Cosmao Kerjuliena, hiszpańscy marynarze na Santa Ana pokonali garstkę Brytyjczyków i przyjęli hol podany z francuskiej fregaty. Droga do Kadyksu nie okazała się łatwa i dopiero 7 listopada trójpokładowiec rzucił kotwice pod Puntales. Naprawiony, wrócił do służby w 1806 r.
Hiszpański 80-działowiec (w rzeczywistości 101 dział, haubic i karonad) Neptuno, którym dowodził kmdr Cayetano Valdés, a obsadzała załoga licząca 800 ludzi (63 powyżej stanu etatowego), stracił w bitwie umiarkowaną liczbę 89 zabitych i rannych. Nie walczył zbyt zaciekle, gdyż po zwaleniu się wszystkich masztów został otoczony przez okręty przeciwnika, a morale załogi podupadło. Anglicy wysłali na pokład Neptuno załogę pryzową złożoną tylko z 48 ludzi, którymi dowodził drugi porucznik piechoty morskiej Thomas Reeves. Następnego dnia po bitwie, około 3.30 nad ranem, hiszpański liniowiec zaczął być holowany przez okręt Minotaur. Jednak wiatr wzmagał się cały czas i hol pękł. Do końca dnia walczono zaciekle o uratowanie Neptuno, oczyszczając pokład ze szczątków takielunku, stawiając żagle na pozostałych kikutach masztów, przygotowując się do rzucenia kotwicy. W środę 23 października z Kadyksu wyszedł komodor Cosmao Kerjulien na czele grupy jednostek, z nadzieją odbicia części pryzów. Brytyjczycy musieli skoncentrować siły przeciwko jego eskadrze i w tym rejonie porzucili zdobyte żaglowce. Dzięki temu fregata Hermione wzięła liniowiec Neptuno na hol, gdy hiszpańska załoga bez trudu odbiła jednostkę z rąk skromniutkiego oddziału pryzowego. Jednak sztorm nie pozwolił na schronienie się w zatoce Kadyksu. Wlokąc kotwice Neptuno zdryfował na brzeg w pobliżu Rota i przez wiele następnych dni był roztrzaskiwany przez fale. Sporą część ludzi udało się uratować na tratwach i łodziach rybackich, wielu zginęło.
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6212
Przeczytał: 3 tematy


PostWysłany: Pią 13:11, 12 Sty 2024    Temat postu:

CD.

7. WYPAD Z KADYKSU ZESPOŁU KOMODORA COSMAO KERJULIENA I SZEFA ESKADRY ENRIQUE MACDONNELLA W NADZIEI ODBICIA PRYZÓW

W Kadyksie nie wszyscy oficerowie połączonej floty, pobitej pod Trafalgarem 21.10, czuli się całkiem zniechęceni. Bezprzykładnej klęski nie mogli już odwrócić, jednak sztorm szalejący po bitwie, kłopoty przeciwnika zmuszające do porzucania pryzów w rękach niewielkich załóg pryzowych i rozproszenie, dawały szanse odbicia wielu własnych okrętów. Z najwyższej położonego punktu obserwacyjnego w Kadyksie, z wieży Tavira, znacznie lepiej widziano zbliżające się do miasta żaglowce, w tym brytyjskie, niż dało się to zrobić z poziomu morza. Ponadto zdecydowany kontratak w takich warunkach, przeprowadzony zwartą grupą, poważnie ograniczyłby swobodę operacyjną floty dowodzonej teraz przez wiceadm. Collingwooda.
Oczywiście do wypadu nadawały się tylko jednostki w stosunkowo dobrym stanie, a i tak ich przygotowanie do ponownej akcji wymagało nieco czasu, zaś pogoda musiała się trochę poprawić. Inicjatywa w tej kwestii należała do najstarszych rangą oficerów z grona Hiszpanów i Francuzów nie obezwładnionych ranami. Komodor Julien-Marie Cosmao Kerjulien, wsparty napoleońską propagandą, a potem francuską historią, przypisał zasługę wyłącznie sobie. Napoleon przez cały 1805 rok kłamał oficjalnie, że wszystkie poczynania jego dzielnych oficerów marynarki są hamowane przez nieudolnych sojuszników, chociaż prywatnie przyznawał coś kompletnie odwrotnego. Także i w tym przypadku nie zamierzał postąpić inaczej. Jest oczywiste, że w Polsce napoleoński obraz propagandowy został przyjęty jako obowiązujący w historii. Tymczasem sprawa nie musiała być taka prosta, chociaż – rzecz jasna – trudno o obiektywizm jakichkolwiek źródeł dotyczących omawianego problemu.
Już 22 października na naradzie oficerów floty w Kadyksie podjęto decyzję, by takiego śmiałego wypadu dokonać. Ze strony Francuzów miał nim dowodzić Cosmao Kerjulien, a ze strony Hiszpanów – szef eskadry Enrique Macdonnell. Tę wersję wydarzeń przekazał szef eskadry Antonio de Escaño. Cosmao Kerjulien pominął naradę, pisząc wyłącznie o sobie. Do akcji wyznaczono liniowce francuskie Pluton, Indomptable, Neptune i Héros oraz hiszpańskie Rayo, San Justo i San Francisco de Asis. Ponadto zabrano francuskie fregaty Cornélie, Hermione, Hortense, Rhin i Thémis oraz brygi Argus i Furet. Pominięto będący w bardzo dobrym stanie liniowiec San Leandro, ponieważ kiedy go holowano wzdłuż kanału do portu wewnętrznego i kotwiczono w okolicach fortu Puntales, eskadra Cosmao Kerjuliena i Macdonnella już podążała 23 października na północ.
Francuzi i Hiszpanie mieli pecha, gdyż wkrótce po wyjściu przez nich z portu, wiatr - od rana wiejący z północnego zachodu - skręcił na zachodni, lekko od południa i nasilił się. Brytyjczycy na widok eskadry przeciwnika uformowali linię z 10 okrętów i szykowali się do walki. Cosmao Kerjulien i Macdonnell mieli słabsze siły i wiatr odcinający ich od pryzów. Faktyczne wznowienie bitwy w tych warunkach, możliwe już koło południa, byłoby dla sojuszników mało sensowne. Jednak w powstałym zamieszaniu francuskim fregatom udało się odciąć i przejąć kontrolę nad liniowcami Neptuno oraz Santa Ana. Gdyby operacja na tym się skończyła, wypad mógłby zostać uznany za całkowity sukces Francuzów i Hiszpanów nie tylko w znaczeniu podniesienia morale własnych załóg, obniżenia pewności siebie wroga i zyskania świetnego materiału dla propagandy, ale i w wymiarze realnym. Tak się jednak nie stało.
Ze wspomnianych dwóch liniowców uratowano naprawdę tylko jeden, czyli Santa Ana, jak to opisano wcześniej. Za ów jednostkowy sukces sojusznicza eskadra wypadowa zapłaciła straszliwą cenę.
Francuski 80-działowiec Indomptable wszedł rankiem 24.10 na mieliznę koło Rota i uderzany przez sztormowe fale rozpadł się na kawałki. Ponieważ zdążył podjąć wielu rozbitków z Bucentaure (dokładne liczby bywają przedmiotem polemik), a z niego samego uratowało się teraz tylko około 180 ludzi, prawdopodobna liczba ofiar śmiertelnych na Indomptable sięgnęła 1000 osób. Wśród tych, którzy utonęli, znajdował się kmdr Jean-Joseph Hubert.
Hiszpański 100-działowiec Rayo nie był w stanie trzymać się reszty eskadry i musiał rzucić kotwice w pobliżu Sanlúcar w nadziei przeczekania sztormu. Lecz niewprawna i przerażona załoga nie potrafiła zwinąć żagli, przez co zwaliły się po kolei maszty. Spadający bezanmaszt zniszczył ster, zaś pozostałe szczątki zwisające u burt zupełnie zasłoniły furty działowe. Kiedy więc rankiem 24 października w pobliżu pojawiły się brytyjskie liniowce Leviathan i Donegal (ten ostatni nie brał udziału w bitwie pod Trafalgarem sprzed trzech dni, świeżo przybywając z Gibraltaru), Hiszpanie poddali się bez jednego własnego wystrzału. Kapitan okrętu Donegal, kmdr Pulteney Malcolm, wysłał na pokład zdobytego okrętu załogę pryzową, liczącą 80-98 ludzi. Ale rozkaz wiceadm. Collingwooda nakazywał zniszczyć obezwładnione jednostki, więc chodziło tylko o usprawnienie zabrania jeńców. Kiedy podjęto większość, na pokładzie wraka pozostało wciąż prawie 300 ludzi. Sztorm zepchnął liniowiec na plażę Arenas Gordas (około 8 mil na północ od Sanlúcar) i zniszczył 27.10. Więcej niż setka rozbitków utonęła (w tym 21 Anglików), pozostałych podjęli Hiszpanie z brzegu. Resztki wraku podpalili Brytyjczycy – płonął jeszcze 1 listopada.
Warunki pogodowe zmusiły załogę hiszpańskiego 74-działowca San Francisco de Asis do rzucenia kotwic w nocy 24 października. Sztorm nie dał za wygraną i nieustannie pchał okręt (wlokący kotwice) w kierunku brzegu, a fale go rozbijały. Żaglowiec uległ zagładzie w Zatoce Kadyksu.
W Galerii: Mapka nr 3.
Zatem śmiałe wyjście Cosmao Kerjuliena (i Enrique Macdonnella) przyniosło sojusznikom trwałe odzyskanie jednego zdobytego wcześniej przez Anglików liniowca, kosztem utraty trzech z eskadry wypadowej! W aspekcie czysto rachunkowym oznaczało fatalną porażkę. Można natomiast dyskutować, czy w tym przypadku zyski moralne i operacyjne nie były jednak ważniejsze.


PODSUMOWANIE STRAT FLOTY SOJUSZNICZEJ W BITWIE 21 PAŹDZIERNIKA I W CIĄGU NASTĘPNYCH DWÓCH TYGODNI

Flota francusko-hiszpańska przystępowała do bitwy pod Trafalgarem z 33 liniowcami. Cztery z nich Brytyjczycy doprowadzili, po zdobyciu, do Gibraltaru. Dalsze cztery pochwycili – także po walce - 4 listopada 1805 r. koło przylądka Ortegal. Jeden wyleciał w powietrze jeszcze w trakcie bitwy. Pięć zatonęło przy holowaniu przez brytyjskie okręty albo zostało zniszczonych przez zdobywców (zatopili je bądź spalili). Ciężkie uszkodzenia odniesione w bitwie lub podczas wypadu z 23 października spowodowały zatonięcie lub rozbicie na skałach dziewięciu liniowców. W sumie Francuzi i Hiszpanie mieli teraz o 23 liniowce mniej. Ponieważ Royal Navy nie straciła w tym czasie ani jednego okrętu liniowego, stosunek był zgoła szokujący, absolutnie nieporównywalny z żadnymi zestawieniami z całej epoki napoleońskiej.
Dla najbliższej przyszłości zmagań na morzu jeszcze ważniejsza od okrętów, które przynajmniej w cesarstwie francuskim - wymuszającym olbrzymie kontrybucje i „dobrowolne” opłaty na prawie wszystkich narodach Europy - dały się dość łatwo zastąpić nowymi, była utrata tysięcy doświadczonych marynarzy i oficerów oraz cennego wyposażenia okrętowego (drzewca, liny, żagle, armaty), bez czego nowo powstające jednostki nie znaczyły niczego więcej od nieruchomych kadłubów. Hiszpanów klęska doświadczyła jeszcze bardziej – nie mieli potencjału na poważniejszą odbudowę marynarki ani środków na szeroko zakrojone i wystarczająco częste remonty tych okrętów, które pozostały, co w sporym stopniu przyczyniło się do rozpadu ich imperium kolonialnego w ciągu XIX w.

KONIEC
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna -> Okręty wiosłowe, żaglowe i parowo-żaglowe / Artykuły tematyczne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin