Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna www.timberships.fora.pl
Forum autorskie plus dyskusyjne na temat konstrukcji, wyposażenia oraz historii statków i okrętów drewnianych
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zagłada eskadry Gravesa

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna -> Okręty wiosłowe, żaglowe i parowo-żaglowe / Pytania, odpowiedzi, polemiki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6694
Przeczytał: 3 tematy


PostWysłany: Pią 16:14, 21 Lis 2025    Temat postu: Zagłada eskadry Gravesa

Zagłada eskadry Gravesa
Ławica Nowofundlandzka 1782

Tym razem historia gromadnego tonięcia liniowców brytyjskich i ex-francuskich w gwałtownym sztormie u wybrzeży Nowej Fundlandii we wrześniu 1782 r., ogólnie znana większości osób zainteresowanych epoką. Powodem jej umieszczenia w tym cyklu jest przed wszystkim fakt, że mimo niezwykle częstego poruszania w dziejach wojny o wyzwolenie kolonii brytyjskich usytuowanych na obszarze dzisiejszych Stanów Zjednoczonych – albo może właśnie z powodu tej częstości – przemyca się w niej z reguły masę fałszów, pozwalających historykom dawać błyskotliwe podsumowania, analizy, kwintesencje itp., a to że nieprawdziwe…
Samotna walka Wielkiej Brytanii przeciwko amerykańskim kolonistom, Francji, Hiszpanii i Holandii dobiegała wtedy końca. Chociaż Brytyjczycy ją w sumie przegrali z powodu ogromnej ilości przyczyn wewnętrznych i zewnętrznych, akurat na morzu zakończyła się mocnym akordem dla Royal Navy – zdecydowanym zwycięstwem adm. Rodneya nad francuskim generałem-porucznikiem de Grasse koło Wysepek Świętych (12.04.1782). W sensie globalnym wyniku konfliktu już to nie zmieniło, jednak zwycięzcy bitwy pozyskali szereg pryzów, usunęli zagrożenie dla swoich Wysp Podwietrznych, a w pobitej flocie załamało się morale. Ironia losu sprawiła, że de Grasse dowodził zarówno najważniejszą wygraną (odparcie ataku eskadry kadm. Thomasa Gravesa pod Chesapeake 5.09.1781), jak i najważniejszą przegraną przez Francuzów bitwą morską w wojnie amerykańskiej. Spory o przyczyny tej ostatniej zatruły mu ostatnie lata życia (zmarł w styczniu 1788 r.), ale w nie lepszej sytuacji znalazł się Graves – jego przegrana (początkowo niedoceniana - dysponował dużo słabszymi siłami od przeciwnika i w samej bitwie nie stracił żadnego okrętu) miała doniosłe konsekwencje dla armii brytyjskiej na kontynencie amerykańskim. Na domiar złego najważniejszy podwładny, kadm. Hood (wg wielu pogłębionych i uczciwych analiz, nie opartych na jego osobistych relacjach i pamiętnikach, także jeden z głównych winowajców porażki) zdołał narzucić współczesnym Anglikom i pokoleniom późniejszych historyków swoją narrację całej wojny amerykańskiej. Maksymalnie samochwalcza, w wielu elementach zdecydowanie kłamliwa (w innych tylko pomijająca milczeniem fakty niewygodne dla Hooda), przyjęta niemal powszechnie za dobrą monetę przez ówczesną opinię publiczną i rząd brytyjski (odpowiednio sterowane przez listy Hooda do wpływowych przyjaciół), do dziś inspiruje badaczy wypisujących dyrdymały o zwycięstwach Hooda (polegających na utracie wysp, które miał bronić, albo nie przynoszących żadnego zysku odwrotach – po „wspaniałych manewrach” itp.) oraz jego opinie o zwierzchnikach (ponoszących odpowiedzialność, od której on był wolny). Na razie bardzo zaszkodziła Gravesowi. Teoretycznie, zastąpienie go w naczelnym dowództwie na wodach Ameryki Północnej przez kadm. Digby, który dotarł do Nowego Jorku 24.09.1781, miało charakter rutynowy, przesądzony w Anglii już wcześniej. Jednak rozkaz natychmiastowego odejścia w rejon Jamajki, gdzie nisko spadał w hierarchii oficerów flagowych, stanowił symboliczny wyraz braku zaufania ze strony admiralicji. Równocześnie Graves coraz jaśniej rozumiał, że opozycja upatrzyła go sobie w kraju na kozła ofiarnego. Ostatecznie ruszył do Indii Zachodnich w listopadzie 1781 r. Zaniepokojony wieściami z Anglii na temat opinii głoszonych o jego postępowaniu, poprosił o zezwolenie na powrót do kraju. Adm. Rodney wysłał go więc – rozkazem z 1 lipca 1782 r. - na czele konwoju, złożonego w części z ciężko uszkodzonych francuskich okrętów, zdobytych wcześniej na tych wodach. Nie jest jednak prawdą ani to, że chodziło wyłącznie o pryzy pochwycone w bitwie u Wysepek Świętych, ani to, że towarzyszyło im 9 uszkodzonych jednostek brytyjskich. W rzeczywistości skład zespołu kadm. Gravesa był bardziej skomplikowany.

Pryzy składały się z czterech spośród pięciu liniowców francuskich zdobytych przez adm. Rodneya u Wysepek Świętych (piąty wyleciał w powietrze tuż po bitwie), a także dwóch pochwyconych 19.04.1782 w cieśninie Mona przez kadm. Hooda. Te pierwsze to Ardent (64 działa), Glorieux (74), Hector (74) i Ville de Paris (104), a następne to Caton (64) i Jason (64). Wprawdzie Hood był wtedy podwładnym Rodneya, a zdobycze z cieśniny Moona nastąpiły bardzo prędko po bitwie u Wysepek Świętych (i w związku z nią), jednak trzeba wyraźnie podkreślić, że ani Caton ani Jason w ogóle w tej bitwie udziału nie brały, chociaż parę dni wcześniej należały do sił de Grasse’a. Także pochodzenie okrętów brytyjskich w zespole Gravesa jest bardziej skomplikowane od uproszczonego obrazu „liniowców uszkodzonych pod Wysepkami Świętymi”. Faktycznie w tej słynnej bitwie uczestniczyły Canada (74) i Centaur (74), ale wcale nie 74-działowiec Ramillies, na którym kadm. Graves podniósł flagę, ani nie 36-działowa fregata Pallas. Poza tym owa mieszana eskadra stanowiła eskortę wielkiego konwoju statków – około 180 żaglowców - zmierzających z Indii Zachodnich do Nowego Jorku i do Anglii. Oczywiście, niezależnie od pochodzenia jednostek, dowódcami wszystkich byli teraz Brytyjczycy, w następującym zestawieniu:
Ardent – kmdr Richard Lucas (?-1797)
Canada – kmdr William Cornwallis (1744-1819)
Caton – kmdr Richard Fisher (?-1795)
Centaur - kmdr John Nicholson Inglefield (1748-1828)
Glorieux – kmdr Thomas Cadogan (?-1782)
Hector – kmdr John Bourchier (1747-1808)
Jason – kmdr John Aylmer (1759-1841)
Pallas – kmdr Christopher Parker (c.1762-1804)
Ramillies – kmdr Sylverius Moriarty (1735-1809)
Ville de Paris – kmdr George Wilkinson (?-1782)

Zebranie razem tak wielkiej (łącznie) liczby poturbowanych okrętów o osłabionych załogach i statków handlowych (te ostatnie były, jak zwykle, opóźniane przez ich szyprów poza wszelkie wyznaczone terminy) trwało bardzo długo. Wyruszono w drogę z Jamajki dopiero 25.07.1782. Zresztą i to nie w pełni się udało, gdyż Jason nie miał jeszcze wody i zapasów na równie długi rejs, więc na razie pozostał w porcie. Z kolei Ardent był w tak fatalnym stanie, że po otrzymaniu raportu oficerów tego okrętu, Graves nakazał mu natychmiast zawrócić do Port Royal.
Jason, po uzupełnieniu wyposażenia, wyszedł z Jamajki z grupą spóźnionych statków handlowych, ale chociaż one doścignęły główny konwój, jemu się to nie udało – tym niemniej pokonał Atlantyk bezpiecznie, aczkolwiek w pojedynkę. Reszta miała zdecydowanie mniej szczęścia. Tak późne wyruszenie oznaczało niemal pewność napotkania jesiennych huraganów. Zarówno z uwagi na dominujące w tym rejonie kierunki wiatrów, jak i z powodu kierowania się części statków do Nowego Jorku, trasa konwoju wiodła mocno na północ. Blisko Hawany natknięto się 14 sierpnia na główne siły adm. Rodneya, lecz w nocy stracono je z oczu.
Hector będący w bardzo złym stanie, uszkodzony, przeciekający i z załogą liczącą tylko 223 ludzi (w tym wielu chorych), stopniowo zostawał w tyle od 22 sierpnia (na szerokości geograficznej Bermudów), znikając ostatecznie cztery dni później. W samotnej próbie przebycia Atlantyku okręt ten natknął się 4 września na dwie silne fregaty francuskie – 36/40-działową Aigle (dowódca kmdr Louis-René-Madeleine Levassor La Touche, 1745-1804) i 32-działową Gloire (dowódca „porucznik liniowca” Louis-Marie-Casimir de Vallongue). Miejsce spotkania opisywane jest dość rozbieżnie, co zresztą łatwo zrozumieć – walka toczyła się w ruchu, przy złej pogodzie, a oficerowie obu stron nie mieli czasu na prowadzenie dokładnych pomiarów nawigacyjnych. W każdym razie określenia „300 mil (560 km) na południe od Nowej Szkocji” oraz „130 mil (240 km) na wschód od Long Island” pozwalają na zgrubne oszacowanie. Hector miał nie tylko bardzo szczupłą załogę, ale ze swoich 74 dział zostawił 22 na Jamajce dla odciążenia przeciekającego kadłuba; do tego była na nim garść jeńców francuskich. Francuzi zbliżali się ostrożnie, mimo przewagi liczebnej i ruchowej, gdyż w normalnym stanie 74-działowiec z armatami 36-funtowymi (w marynarce francuskiej) na dolnym pokładzie, 18-funtówkami na górnym (nie licząc dział z pokładów odkrytych) i załogą przekraczającą 700 ludzi stanowił zbyt groźnego przeciwnika dla dwóch fregat uzbrojonych w głównych bateriach w działa 18-funtowe (Aigle) i 12-funtowe (Gloire), przy łącznej liczebności załóg nie sięgającej 640 ludzi. Lecz obserwacja ujawniła prawdziwy stan ex-francuskiego liniowca. Na dodatek na Aigle przewożono grupę żołnierzy, więc La Touche spodziewał się odegrania przez nich podstawowej roli podczas abordażu. Wiele faz walki (5.09) przebiegło bez ostatecznego rozstrzygnięcia. Mimo zdecydowanej przewagi manewrowej i trzykrotnej przewagi w ludziach, Francuzi nie potrafili złamać oporu Anglików i ostatecznie zerwali kontakt pod pretekstem pojawienia się na horyzoncie żagli mogących należeć do brytyjskiej eskadry. Oczywiście nie przeszkodziło to im i rządowi Francji w uroczystym obchodzeniu wielkiej wiktorii. Natomiast sytuacja na liniowcu Hector, i tak wcześniej niewesoła, znacznie się pogorszyła. Kmdr John Bourchier został poważnie ranny (podobnie jak 32 inne osoby), co zmusiło go do oddania komendy pierwszemu oficerowi, Henry’emu Inmanowi (1762-1809). Ponadto 9 osób zginęło. Nadwyrężony takielunek ledwo się trzymał, a wycieńczeni marynarze musieli być groźbą użycia broni zmuszani przez oficerów do wyczerpującej pracy przy pompach, bez której okręt poszedłby szybko na dno. Sztormy z 16-19 września pozbawiły liniowiec masztów i steru, zwiększyły przecieki. Użycie plastra z żagla do owinięcia kadłuba niewiele pomogło. Do końca września wyczerpały się także wszystkie zapasy, pito wodę z deszczówki, ludzie zaczęli umierać. Dostrzeżono 3 października żaglowiec, który okazał się brytyjskim snowem korsarskim Hawke z Dartmouth. Mimo niebezpieczeństwa przeładowania, kapitan korsarza, Hill, wziął na pokład wszystkich jeszcze żyjących członków załogi liniowca – około 200 – i dowiózł ich bezpiecznie do St. John’s na Nowej Fundlandii. Tonący Hector został zostawiony swojemu losowi; więcej go nie widziano.
Pod koniec sierpnia od głównej części eskadry (składającej się wtedy z liniowców Canada, Caton, Centaur, Glorieux, Ramillies, Ville de Paris oraz fregaty Pallas) i konwoju oddzieliły się statki zmierzające do Nowego Jorku, podążając własnym kursem. Przy kadm. Gravesie pozostały 92 żaglowce handlowe. Na okręcie Caton odnotowano 8 września tak wielki przeciek, że liniowiec zasygnalizował potrzebę pomocy. Graves był pewien, że jednostka ta nie pokona Atlantyku, mając zresztą także takielunek w opłakanym stanie. Zdecydował więc, aby Caton odłączył się i skierował do Halifaxu, a do pomocy dodał mu fregatę Pallas, na której również z wielkim trudem wypompowywano wodę z przecieków. Oba żaglowce dotarły do celu.
Reszta musiała wejść w strefę huraganów. Po pojawieniu się 16 września objawów zbliżania się z południowego wschodu sztormu o nadzwyczajnej sile, Graves nakazał podjęcie maksymalnych środków ostrożności. Okręty stanęły w dryf tylko pod grotżaglami ustawionym na halsie odpowiednim do wiatru, opuszczono na pokład bramstengi i górne reje, zwinięto inne żagle, zabezpieczono uzbrojenie i osprzęt. Kiedy pod wieczór huragan uderzył, radzono sobie z jego przetrwaniem całkiem dobrze aż do około godz. 3 nad ranem 17.09. Wtedy gwałtowny wiatr nagle i niespodziewanie zmienił kierunek prawie na odwrotny, z północnego zachodu. Żagle zapracowały wstecz, łamiąc maszty, reje wyleciały za burtę. Dalszy bieg wydarzeń znamy z flagowego okrętu Ramillies, ale pewnie podobnie było wszędzie. Zrzucone do wody potężne drzewca połączone z kadłubem linami, uderzały o burty, zdzierały miedziane blachy, łamały poszycie, pozwalały wodzie na wypłukiwanie uszczelnień. Pozbawiony nacisku na żagle okręt ustawił się do wiatru rufą, co przyniosło zerwanie steru i połamanie rumpla. Liniowiec całkowicie stracił sterowność, a usuwanie przecieków stanęło na granicy możliwości załogi. O świcie 17.09 z pokładu okrętu kontradmirała widziano już niewiele jednostek. Canada miał złamany bezanmaszt, ale poza tym wyglądał nieźle; Centaur został całkiem pozbawiony masztów, bukszprytu i prawdopodobnie steru; Glorieux stracił stengi i bukszpryt. Tylko Ville de Paris wydawał się prawie nietknięty. Statki handlowe też zebrały cięgi od sztormu, niektóre zatonęły, ale większość się rozproszyła.
Na okręcie Ramillies przygotowano prowizoryczny ster i postawiono dwa małe żagle (na fokmaszcie i kikucie bezanmasztu). To pozwoliło na częściowe odzyskanie sterowności. Wokół flagowca eskorty skupiło się teraz sporo statków gotowych nieść pomoc w razie potrzeby. Kmdr Moriarty chciał wyrzucić działa za burtę, Graves z tym zwlekał i godził się tylko na stopniowe, ograniczone redukcje artylerii. W nocy 18/19.09 w ładowni załamał się pokład kotwiczny i spadł na spód kadłuba. Graves odmówił przejścia na któryś ze statków, pozostając w centrum niebezpieczeństw. Rankiem 21 września stało się jasne, że mimo wyrzucenia w końcu wszystkich dział, ich wyposażenia i amunicji, okrętu nie uda się uratować. Kontradmirał bardzo starannie, drobiazgowo i mądrze zaplanował ewakuację wszystkich na pokładzie i rankiem następnego dnia, korzystając z chwilowej poprawy pogody, po trzygodzinnej operacji uratowano ponad 600 ludzi, umieszczając ich grupkami (dysponującymi własnym wyżywieniem) na pokładach towarzyszących jednostek cywilnych. Graves opuścił pokład tonącego okrętu prawie ostatni, za nim została tylko grupa, której zadaniem było podpalenie liniowca i aktywowanie ładunków wybuchowych, aby wrak na pewno nie dostał się w ręce przeciwnika.
Być może już trzy dni wcześniej (czyli 18.09.1782) zatonął Glorieux. Ponieważ jednak nikt tego z innych jednostek nie widział, a żaden członek załogi nie ocalał, na temat dokładnej daty katastrofy można tylko spekulować. Prawie to samo da się powiedzieć o kolejnej ofierze sztormu, 104-działowcu Ville de Paris, którego datę zatonięcia określa się zgrubnie na 19.09. Z tego okrętu cudem ocalał jeden marynarz, podjęty z wody kilka dni później przez duński statek handlowy.
Ostateczny los liniowca Centaur był taki sam, ale jego zagłada miała świadków i do dziś budzi kontrowersje, czasem podszywane demagogią. Sztorm położył okręt 18 września na burtę, połamał wszystkie maszty, zerwał działa z mocowań, wyrwał kule ze schowków. Przez następne pięć dni załoga wyrzucała za burtę armaty i ciężkie zapasy, trwało nieustanne pompowanie. Jednak rankiem 23.09 zdecydowano, że ratunek jest niemożliwy – zawalił się pokład kotwiczny, woda wdzierała się coraz wyżej, a ludzie nie mieli już sił na jej usuwanie. Sporządzono tratwy z drewnianych szczątków, spuszczono łodzie i rozpoczęto opuszczanie okrętu znajdującego się wtedy około 380 mil morskich na wschód od Nowej Fundlandii. Dowódca liniowca, kmdr Inglefield, wszedł do pinasy, w której ostatecznie znalazło się 12 ludzi (w tym oficer nawigacyjny). Ta dwunastka była jedyną ocalałą cząstką załogi okrętu Centaur. Bowiem pinasa po 16 dniach niezwykle ciężkiego rejsu dotarła na Azory, podczas gdy po liniowcu i reszcie ludzi zaginął wszelki ślad. Do dzisiaj rejs łodzi budzi dyskusje – jedni podkreślali hart ducha i wiedzę żeglarską kapitana (porównuje się jego wyczyn z epopeją Bligha po wyrzuceniu go przez buntowników do szalupy na Pacyfiku), inni – świadome opuszczenie reszty załogi na prawie pewną śmierć i zejście z pokładu wśród pierwszych, nie ostatnich. Krytycy posługują się przy tym, zwłaszcza obecnie, demagogią i kłamstwem – podkreśla się udział murzyńskich marynarzy wśród porzuconej reszty załogi (chociaż oczywiste, że był znikomy, nie sięgał nawet 5 procent, ale to bardzo „politycznie” dzisiaj brzmi) i łże, jakoby do łodzi weszli sami oficerowie (w rzeczywistości oprócz Inglefielda był w niej tylko jeden oficer).
W sumie, w wyniku sztormów na dno poszedł jeden 104-działowiec i cztery 74-działowce, nie licząc statków handlowych. Zginęło ponad 3 tysiące ludzi. Tragedia była ogromna, ale nie jest prawdą, że zatonęły wszystkie okręty francuskie zdobyte w kwietniu 1782 r. w Indiach Zachodnich. Ardent, Caton i Jason przetrwały jeszcze po kilkanaście lat pod brytyjską banderą.

Kadm. Thomas Graves ocalał, przybywając do Cork 10.10.1782 na pokładzie statku handlowego Belle (kapitan Forster) i potem do Plymouth na pokładzie 22-działowca Myrmidon 17.10.1782. Do wielkich cierpień fizycznych i utraty wszystkich rzeczy osobistych doszedł teraz całkowicie nieuzasadniony atak prasy i polityków, oskarżających go o utratę okrętów oddanych pod jego dowództwo. Nie polepszyło to szans publicznej obrony postępowania z okresu bitwy pod Chesapeake. Heroicznego i przede wszystkim mądrego zachowania kontradmirała w obliczu katastrofy wywołanej przez żywioły prawie nikt nie chciał uznać.

KONIEC

PS. Do tego tematu nie dałem żadnych obrazów w galerii, chociaż byłoby to łatwe – taka tragedia zawsze budzi zainteresowanie i inspiruje artystów, a planów żaglowców uwikłanych w tej historii nie brakuje w źródłach brytyjskich i francuskich. Jednak ich konstrukcja nie miała tu nic do rzeczy, zaś mapka Atlantyku w pobliżu Ławicy Nowofundlandzkiej nie dałaby nikomu żadnych nowych informacji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna -> Okręty wiosłowe, żaglowe i parowo-żaglowe / Pytania, odpowiedzi, polemiki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin